2. Kontynuacja

49 5 0
                                    

Ojciec zaczął zamartwiać się tym, co będzie dalej, bał się tego co nadejdzie. Zamyślony zerknął na Anastazję, dziewczynka szlochała nad matką. Wyglądała tak bardzo niewinnie i krucho, że miał ochotę ją przytulić. Nie był tylko pewien czy aby na pewno córka nie wybiegnie, po czym już nigdy nie powróci.

Anastazja zaczęła rozmyślać i modlić się o to aby jej mama przeżyła. Aby to wszystko okazało się tylko nie trafnym koszmarem, z którego może wybudzić się w każdej chwili. Wszystko było by lepsze niż tak bolesna prawda. Pasja, miłość, odwaga, śmiech to wszystko wydawało się teraz nieistotne. Najważniejsze było tylko to by nie stracić tak bliskiej jej osoby. Nagle respirator zaczął dziwnie piszczeć. Pojawiły się pielęgniarki, ojciec osunął się w bok. Dziewczyna nie wiedziała co się właśnie dzieje. Była oszołomiona, wszystkie emocje zaczęły kłębić się w jej głowie. Żołądek podskakiwał do przełyku, a ręce i nogi były niczym z waty. Każda szczęśliwa chwila nagle straciła sens. Anastazja podniosła swój wzrok i ujrzała jak kilku lekarzy i pielęgniarek majstrują coś przy matce. Nastolatka bardzo się przestraszyła nie wiedziała co ma ze sobą począć. Po chwili nogi same poniosły ją na korytarz, przez chwile biegła prosto po czym z nienacka trafiła do toalety. Tam skuliła się w kłębek. Wyglądała bardzo niewinnie i bezbronnie. Płakała tak przez chwilę, jej szloch odbijał się pustym echem. Wiedziała już bowiem wtedy, że wszystko jest przesądzone. ,, Nic już nie będzie takie samo" pomyślała. Wstała delikatnie i spojrzała w lustro, wszystko było rozmazane, nie mogła nic dokładnie zobaczyć. Związała leniwie włosy w kok po czym przemyła czerwoną od łez twarz. To i tak niewiele pomogło. Zrozpaczona spojrzała w lustro. Gdy zobaczyła swe marne oblicze ze złością uderzyła w odbicie, w efekcie lustro się rozbiło a kawałki szkła powbijały się dziewczynie w rękę. Po dłoni zaczęły spływać jej ciemne smugi krwi, były gorące lecz ona ich nie zauważała. W tamtej bowiem chwili nie miało to dla niej znaczenia. Chciała już iść lecz nogi odmówiły jej posłuszeństwa. Opadła bezwładnie. Nagle do łazienki weszła pielęgniarka, zobaczyła płaczącą dziewczynkę i rozbite lustro pobiegła wiec bez słowa po bandaże, wodę utlenioną i szczypce. Po chwili wróciła, Anastazja nadal była w tej samej pozycji nie zwracała uwagi na kobietę, była bezwładna. Pielęgniarka wzięła dłoń nastolatki, która niebyt wiedziała co się dzieję lecz nie zamierzała pytać. Szczypcami powyjmowała kawałki szkła, oblała wodą utlenioną dłoń dziecka. Dziewczyna poczuła szczypanie lecz jej myśli były za daleko by spojrzeć na osobę klęczącą koło niej. Pielęgniarka owinęła ranę, spojrzała jeszcze raz na Anastazje i odłożyła jej rękę, po czym wstała i udała się do gabinetu aby wszystko odkazić. Dziewczynka obejrzała opatrunek, po czym wstała niepewnie. Pociągnęła swe obolałe ciało w stronę sali w której był jej ojciec z matką. Bała się tam wejść, nie wiedziała co tam zastanie, czy jej rodzicielka oddycha czy już może nie. Sama myśl o tym sprawiała uczucie pustki, oprócz rodziców i jeszcze do niedawna koni nie miała nic. Brakowało jej wiatru we włosach, oporządzania koni, zapachu siana i przesiadywania całymi dniami w stajni. Stanęła niczym wryta przed salą, uchyliła lekko drzwi, poczuła zimno, usłyszała płacz ojca. Przewróciła niecierpliwie oczyma, weszła do środka, nie patrząc na nic i na nikogo podbiegła do ojca i popadła w jego objęcia. Ten przytulił ją z całych swych sił. Nastolatkę ogarnął smutek, wtuliła się w ramię ojca. Zaczęła płakać, łzy spadały na koszule mężczyzny, już wszystko było wiadome. Kolorowy jak dotąd świat stał się smutny i posępny, nic nie miało już sensu. Nastka zaczęła wspominać chwile z mamą, wszystko sprawiało jej ból. Współczuła ojcu, lecz sama nie wiedziała co będzie dalej, czy sobie poradzą, czy ona sama wytrzyma brak najbliższej osoby. Nie mogła zrozumieć co się właśnie stało. Nie chciała w to uwierzyć. Lecz kto by chciał?

AnastazjaWhere stories live. Discover now