25.

2.1K 121 17
                                    

Scarlett

-Dawno nigdzie nie wyszłyśmy. - powiedziała Rebecca.

-Tak, racja.- poparła ją Tiffany.

-Może pójdziemy dzisiaj na jakieś zakupy?

-Mi pasuje.- blondyna wzruszyła ramionami. - A tobie, Carl?

-Niezbyt.- mruknęłam. Praktycznie zasypiałam w szkole. Nic dziwnego.
Nie spałam całą noc. Błąkałam się bezcelowo po mieście.
Rano weszłam do domu, przygotowałam do szkoły i wyszłam.

Chwała, że mojej mamy nie było w domu.
Chociaż sama nie wiem.
Naprawdę nigdy nie widziałam jej w takim stanie. Była schlana w trzy dupy.
Dobrze, że z niej później trochę zeszło i mogłam ją opierniczyć.
Przynajmniej mam pewność, że to zapamięta. 

Nie mam pojęcia, co ona teraz zrobi. A ja? Co ja mam zrobić? 

-Scarlett, do cholery!- krzyknęła zdenerwowana Tiffany.

-Czego?- warknęłam niemiło w jej stronę.

-Znowu się zawieszasz. Co się z tobą dzieje?
Nic nie zjadłaś. - wskazała na moją sałatkę.

-Nie mam ochoty.

-Nie idzie ci z Bieberem czy jaki chuj?

-Czemu wszystko od razu musi być związane z Bieberem?- zapytałam trochę za głośno, bo cała stołówka nam się przyglądała. Włącznie z Justinem.

Wzięłam swoją torbę i wyszłam ze stołówki. Nie mam pojęcia, co ze sobą zrobić, więc ruszyłam pod klasę, gdzie będzie moja następna lekcja.

Dzwonek zadzwonił chwilę później, więc mi się nie nudziło.
Nauczyciel wpuścił nas do klasy i wszyscy zajęli swoje stałe miejsca.
Ja postawiłam dzisiaj na ostatnią ławkę przy oknie.
Zwykle siedzę z Rebeccą, ale nie dziś. 

Moje przyjaciółki weszły do pomieszczenia i rzuciły mi zdziwione spojrzenie.
Moje miejsce zajęła Tiffany.
Nie było mi jakoś specjalnie przykro.
Potrzebowałam samotności.
Musiałam przemyśleć, co będę dalej robić.
Potrzebuje jakiejś pracy. Przecież alkoholiczki nikt nie przyjmie.
Będę musiała utrzymywać rodzinę, no super.

Wiedziałam, że kiedyś nadejdzie taki moment, gdy będę musiała się usamodzielnić i dorosnąć.
Brać odpowiedzialność za swoje czyny i pracować dla siebie na lepsze jutro, ale nie spodziewałam się, że jeszcze przed skończeniem szkoły będę musiała utrzymywać rodzinę.

Chciałam zdobyć dobre wykształcenie.
Nie byłam najlepszym uczniem.
Moje stopnie były raczej przeciętne, ale mimo to miałam jeszcze szansę. 
Przecież każdy z nas ją ma.
Niestety moja się kończy w momencie, gdy osoba odpowiedzialna za mój rozwój ma wyjebane i popada w alkoholizm.

Jestem świadoma, że to choroba, ale da się z tym walczyć. Porozmawiam z mamą o leczeniu, ale jak będzie w stanie.

Mam już dość dzisiejszego dnia.
Jestem wykończona. Jak już wspominałam, nie spałam całą noc.
Posiadam aktualnie zero energii.

Ze zmęczenia oparłam głowę na ręce.
Znacie to uczucie, gdy wasze oczy szczypią niemiłosiernie? Właśnie przeżywam takie uczucie. Okropieństwo.
Dla odrobiny ulgi przymknęłam je na chwilkę.

-Scarlett Johnson!- usłyszałam krzyk. Przede mną stał pan Black. - Mogłaś się wyspać w domu.

Rozejrzałam się po klasie i zauważyłam, że wszyscy już wychodzą. Naprawdę przespałam pół lekcji? I nie obudził mnie nawet dzwonek? Musiałam być niesamowicie zmęczona.

-Przepraszam.- powiedziałam.

-Zanotuje twoje dzisiejsze zachowanie i możesz być pewna, że zacznę cię obserwować.

-Oczywiście.- kiedy on się zrobił takim dupkiem? Spakowałam swoje książki i wyszłam z klasy.

-Scarlett!- czemu ludzie dzisiaj ciągle czegoś ode mnie chcą!?

-Co?- warknęłam, odwracając się do źródła dźwięku.

Justin...

-Chciałem zapytać czy przyjdziesz dzisiaj. Wiesz, przyjechała Bethany i fajnie byłoby  gdybyś ją poznała. - chłopak podrapał się po karku.

-Nie dam rady. Jestem zajęta. - poczułam smutek. Chociaż w mojej obecnej sytuacji nie da się być bardziej zdołowanym.

Chciał mi przedstawić swoją przyjaciółeczkę, którą pewnie nie raz pieprzył bez opamiętania. Nie, dzięki.
Nie chcę poznawać tej flądry.

-Oh, no dobra. W takim razie do następnego, Scarlett. - pomachał mi odchodząc.

***

-Dzień dobry.- powiedziałam, wchodząc do niewielkiej kawiarenki.
Nie zwlekając podeszłam do lady.

-Co podać?- zapytała dziewczyna w wieku zbliżonym do mojego.

-Właściwie to ja w sprawie pracy.

- Proszę poczekać, zawołam szefa. - powiedziała wesoła i odeszła. Jest chyba najżywszą osobą w tym miejscu. Myślę, że ona swoim pozytywnym nastawieniem przyciąga tu najwięcej klientów.
Ciekawe, czy ludzie dalej będą chcieli tu przychodzić, gdy za ladą stane ja.

-Dzień dobry, pani w sprawie pracy, tak?- zapytał mężczyzna. Z wyglądu wydawał się być znajomy. Niestety za żadne skarby nie mogłam go do końca skojarzyć. 

-Tak.- odpowiedziałam.

-Proszę za mną. - powiedział i zaczął się kierować - jak myślę - do swojego biura.

Muszę wypaść jak najlepiej...

__________

Podoba wam się nowa okładka?

Stara mi się znudziła xdd

W najbliższym tygodniu rozdziały będą pojawiać się troszkę rzadziej, bo mam konkurs i dużo nauki, ale spokojnie, nie zapomnę o was! Xoxo

Operacja Podryw | Justin Bieber ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz