Sei-chan czekał a mnie z groźnym wyrazem twarzy. Oho... Co się znowu stało? Ktoś nadepnął mu na odcisk? Kto byłby tak głupi, by zrobić to akurat przed ceremonią otwarcia. Czekaj, a może to ja to zrobiłam, nieświadomie, ale jednak?
- Sei-chan, jeśli chciałeś, żebym przyszła, mogłeś mnie sam poszukać - rzuciłam do niego, wyjmując z mojej torby bluzę Rakuzan, otrzepując ją z niewidzialnego kurzu i zakładając ją na siebie. - Nie musisz wysyłać swoich kolegów z drużyny.
- Nie było cię dosyć długo - odpowiedział jakby na swoją obronę.
- Nie było mnie dwadzieścia minut - sprostowałam. - Ale to słodkie, że się o mnie martwisz.
- Nie martwię się - wycedził przez zęby.
- Oh, więc to co przyznałeś kilka tygodni temu było kłamstwem? - spytałam, szczerząc się do niego.
- Czasem nienawidzę, że jesteś prawie chodzącą kopią mnie. - Podszedł do mnie i owinął swoje ramiona dookoła mnie. - Wróciłaś po tylu latach, pozwól mi nadrobić czas bycia twoim starszym bratem.
- Starszym o kilka minut bratem - dodałam.
- AŻ o kilka minut - odezwał się zwyczajowo i zacisnął swój uścisk mocniej, kładąc swoją głowę na moim ramieniu. - Obiecaj, że będziesz uważać, Toshiko.
- Obiecuję, Sei. - Pogłaskałam go dłonią po plecach. - Nie masz się o co martwić, braciszku.
Ten odsunął się ode mnie i pacnął mnie w głowę.
- Auć. - Złapałam się za bolące miejsce. - Za co to było?
- Masz się do mnie zwracać "starszy bracie", siostrzyczko.
- W twoich snach, braciszku - podkreśliłam ostatnie słowo i musiałam się schylić, by nie dostać w głowę lecącym w moim stronę ręcznikiem. - W rodzoną siostrę?! Zdrada krwi! - krzyknęłam, celując w niego piłką od kosza.
- Ale kontratak to już wymierzanie sprawiedliwości, tak? - spytał, łapiąc piłkę jedną ręką.
- Właśnie tak. Muszę cię ukarać za twoje niemożliwe działania. Na kolana i przepraszaj! - Wskazałam na podłogę.
- Prędzej piekło zamarznie - odpowiedział tylko.
- To może stać się w przeciągu najbliższych kilku minut, jeśli ja tak rozkażę.
Ten tylko rzucił się na mnie i zaczął łaskotać. Tylko on wiedział, że to mój słaby punkt. Zaczęłam się śmiać, starając się odciągnąć jego ręce od mojego brzucha, jednak brat zawsze był ode mnie silniejszy.
- Przestań - zdołałam powiedzieć między wybuchami śmiechu.
- A będziesz mnie błagać?
- Prędzej piekło zamarznie - powtórzyłam jego słowa, przez co ten zaczął mnie łaskotać jeszcze bardziej. Po chwili jednak przestał.
- Musimy iść, bo spóźnimy się na ceremonię otwarcia - powiedział, podając mi rękę i pomagając wstać. - Bądź wdzięczna za to, że dzięki mnie miałaś darmowy trening brzucha.
- Tak, Sei. Jestem ci ogromnie wdzięczna, mój ukochany braciszku - odpowiedziałam i uciekałam z szatni, zanim ponownie zdążył mnie dopaść.
***
Po oficjalnym rozpoczęciu, Sei powiedział, że ma coś do zrobienia, zaoferowałam się, że pójdę z nim, a gdy ten zaczął protestować, przypomniałam mu, że przecież się o mnie martwi i chce mnie mieć zawsze na oku. Ten tylko westchnął cierpiętniczo i kiwnął głową na znak zgody. Wyszliśmy na zewnątrz i podążyliśmy na miejsce spotkania, jak to powiedział Sei. Na miejscu ujrzałam pozostałą piątkę Pokolenia Cudów i jeszcze jednego zawodnika Seirin. To z nimi chciał spotkać się Sei?
- Przepraszam, że musieliście na mnie czekać - powiedział Sei, gdy tylko pojawiliśmy się w zasięgu ich wzroku. Ci natychmiast odwrócili się w naszą stronę. - Daiki, Ryota, Shintaro, Atsushi i Tetsuya... Jestem szczęśliwy, móc zobaczyć was ponownie. Jednak... Jest tu ktoś, kogo nie powinno być - zwrócił się do dodatkowego zawodnika Seirin. - Teraz chciałbym porozmawiać tylko z moimi byłymi kolegami z drużyny. Przepraszam, ale czy mógłbyś nas opuścić?
YOU ARE READING
Time to return | Kuroko no Basket Fanfiction ZAWIESZONE
FanfictionMiesiąc temu rozpoczął się nowy rok szkolny. Akashi Seijūrō - kapitan drużyny koszykówki sądził, że wszystko idzie zgodnie z jego planem, jednak po raz pierwszy w życiu pomylił się. Do liceum Rakuzan dołączyła jedyna osoba, która mogła zniszczyć wsz...