#.1

512 30 8
                                    

Północ, część ludzi w Seattle śpi, ale nie Jason. Rudy Zabawkarz jeszcze sprząta swoją sypialnię, po zabawach jego jakże kochanego zwierzątka pana Gluttona. Pluszowy wąż, jakimś cudem, przewrócił szafę, rozsypał wszystko z półek i całkowicie obślinił pościel. Jason musiał cały wieczór poświęcić na sprzątanie.

Ustawia ostatnią ocalałą z upadku lalkę na półkę. Pozostałe uległy rozbiciu na miazgę, w wyniku upadku bądź przygniecenia. Pan Glutton, byle nie dostać kary,  zaczyna się łasić, owijając  się wokół nogi Jasona.

—Odejdź albo przerobię cię na obszycie kanapy! —woła do niego rudzielec. Pluszak szybko odwija się i pełza do wyjścia z pokoju.

Jason jest cholernie wściekły. Poświęcił mnóstwo czasu na stworzenie tych lalek, a ten tu mały skurwiel wszystko zniszczył w jedną sekundę. Jason musiał też wcześniej zamknąć sklep, gdy po usłyszeniu z góry donośnych hałasów i odkryciu ich przyczyny, wpadł w szał. Miał ochotę oskrobać żywcem Glutton' a, ale ten zdołał się gdzieś sprytnie ukryć. Zabawkarz nie miał za wielkiego wyboru niż zakosić rękawy i wziąć się do pracy. Obiecuje sobie, że od teraz będzie stawiał lalki gdzie indziej oraz że da szlaban panu Glutton' owi. I to bezzwłocznie.

Wychodzi z pokoju i szuka tego przerośniętego szczurożercę. W łazience nie, na dole, w sklepie nie, w piwnicy nie... w końcu idzie do pokoju gościnnego, niedostępnego dla nikogo. Jest zamknięty i otwierany tylko, kiedy w gości przychodzi Puppeteer, Dina lub Helen.

Drzwi, z powodu nieużywania, otwierają się ze skrzypieniem. Jason zapala światło. Nie widać, aby pan Glutton zaszczycił to miejsce swoją obecnością. Wszystko jest na swoim miejscu: dwuosobowe łóżko naprzeciw wejścia, duża szafa po lewo (Lalkarz, z nieznanych przyczyn, sypia w nich jak jebany nietoperz lub Batman), lustro obok łóżka oraz komoda po prawo. Brązowe panele nie zmieniły się za bardzo, tak samo zakurzony, czerwony dywan.

Jason wchodzi do pokoju i przeszukuje go. W szafie nic nie ma, pod łóżkiem też zero Pennywise' a, czy innego gówna, w komodzie nie ma czego szukać... pluszak jakby wyparował.

Rudy morderca jeszcze raz sprawdza pod łóżko. Świeci latarką, ale nic nie znajduje. Wzdycha. Przeklęty wąż. Jeszcze się z nim policzy. Podnosi się i spogląda na lustro. Jeszcze nawet nie zmył swojego ozdobnego makijażu, tak się zajął tym wszystkim. Czerwone włosy są w nieładzie, a kremowa koszula wygnieciona. Oczy świecą soczystą zielenią.

Czekaj... Jason marszczy brwi. Coś w tym odbiciu jest nie tak. Zabawkarz wytęża wzrok. Ni z gruszki, ni z pietruszki, widzi w odbiciu nie swoja twarz, tylko jakiejś małolaty. Nim odskakuje jak oparzony, widzi, że dziecko ma kasztanowe włosy oraz żółte oczy jak on lub Marionetkarz.

Jason pada na podłogę. Oddycha szybko. Przeciera oczy i ponownie patrzy na lustro. Nic tam nie ma. Tylko jego zdziwione odbicie. Z szoku nawet oczy zmieniły barwę na normalną, miodową.

Rudzielec uspokaja swój oddech. Musiało mu się przywidzieć. Jest zmęczony, to dlatego. Wstaje i jeszcze raz wytęża wzrok. Nic się nie dzieje. Tak, musiało mu się przywidzieć.

Odwraca się i idzie w stronę wyjścia. Jak się wyśpi, to wtedy zajmę się tym parszywym zwierzakiem. Dobra drzemka zawsze pomoże. Gasi światło.

Powoli zamyka drzwi, lecz słyszy coś za sobą. Jakby coś ciągnięto przez podłogę oraz jakieś dźwięki, podobne do tych odgłosów mieczów świetlnych. Dostrzega też na jednej ze ścian pokoju światło, pochodzące z czegoś za nim. Otwiera na całą szerokość wejście. Zatyka go.

Lustro marszczy się jak tafla wody, kiedy się jej dotknie, a pan Glutton wchodzi do niego. Zabawkarz z niedowierzaniem patrzy, jak jego irytujący wąż powoli znika za tymże przedmiotem.

W końcu otrząsa się z szoku. Podbiega do lustra jak strzała.

 —PANIE GLUTTON, NIE! — krzyczy, na marne. Pluszak właśnie całkowicie wepchnął cielsko do lustra i tyle było go widać. Jason staje przed zwierciadłem, którego tafla jeszcze się marszczy oraz świeci, aż wreszcie, wraca do stanu sprzed pojawienia się Glutton' a. Tylko odzwierciedlenie czerwonowłosego, wpatrującego się w lustro jak zahipnotyzowany.

Jason ma mętlik w głowie. Co to, kurwa, było? Widział już wiele rzeczy w życiu. Był świadkiem jak trzynastolatek z pociętą twarzą wybija cały oddział FBI. Przyjaźni się z pół-aniołem oraz poltergeistem. Patrzył, jak jego własne lalki zabijają swoich nowych właścicieli (szczerze, to tylko pokładał nadzieje w Annabell). Ale tego jeszcze nie grali.

Zabójca wyciąga rękę i niepewnie wkłada do lustra. Przechodzi ona przez jego taflę jak nóż wbity w masło. Czując na swojej dłoni mocne mrowienie, wyciąga ją. Odczucia nie z tego świata.

Nie ma pojęcia, co powinien zrobić w tej sytuacji. Wejść? Wezwać pomoc? Nie ma za bardzo kogo. Helen się ukrywa, Dina jest poza Stanami, a Puppeteer nie daje od dłuższego czasu znaku życia (właściwie, to on już i tak nie żyje, ale wszyscy go traktują jak żywego). Z innymi zabójcami nie ma tak dobrego kontaktu. Operator i jego Proxy? Zabawkarz jeszcze nie oszalał do reszty, by wzywać ich. Roześmiany? Co prawda, Jason aktualnie zajmuje się jego pozytywką, w której klaun obecnie siedzi, ale nie jest pewny, czy Jack zdołałby mu pomóc. Raczej magiczne przyzywanie cukierków, czy tez zdolność zadawania bezlitosnych tortur, podobających się Jigsaw' owi, nie pomoże. 

Bierze w końcu głęboki oddech. Raz się żyje. Jest nieśmiertelny, więc nie powinien ucierpieć. Robi krok i wchodzi do tajemniczego przejścia. Reszta jego ciała już zostaje wciągnięta przez lustro, wbrew jego woli.

Jason czuje ból na całym ciele. tak jak gdyby ktoś łamał i przestawiał kości, grzebał w organach. Najgorzej boli go głowa, która pulsuje jakby go Candy zdzielił swoim młotem kilkakrotnie. Nie widzi nic. Krzyczy i kręci się wokół własnej osi. Wyczuwa, że za chwilę puści przysłowiowego pawia albo zemdleje z bólu.

Ledwie świadomy, z ulgą czuje na swojej obolałej skórze zimne powietrze, niestety, kręci w dalszym ciągu się kręci, tylko trochę wolniej. Wiatr rozwiewa mu włosy. Dalej widzi tylko ciemność, ale też... jakieś światełka...

Ochlapuje go zimna woda. Jest nią otoczony. Z paniki zaczyna wywijać niezdarne ruchy. Jego głowa jest cięższa niż zwykle, a palce jakby się zrosły. Całe jego ciało stało się nieco cięższe i bardziej niezgrabne.

Ze wszystkich sił próbuje wydostać się na powierzchnię. Wystawia głowę ponad wodę, ale po chwili znów jest pod wodą, a Jason połyka wodę. Pogarsza to sprawę i wywołuje kolejny odruch zaczerpnięcia powietrza, mogące skończyć się niezbyt ciekawie pod powierzchnią wody. Walczy dalej i wyciąga ręce znad wody. Lądują one na czymś twardym. Ziemia. Rudzielec z trudem wychodzi z wody. Podciąga się wolno i plackiem pada na glebę. Oddycha ciężko, płuca znów go bolą. Cholera jasna. Nie spodziewał się tego. Woda ścieka z niego.

Widzi kogoś nad sobą. Nie jest w stanie rozróżnić kształtów, ale udaje mu się zobaczyć kolory...

- Zebra...? - mówi cicho.

Wyczuwa słodki zapach. Rozpoznaje też przed sobą jakiś czerwony kwiatek. 

Kręci mu się w głowie i mdleje.

***

Tak, oto i pierwsza część Fanfiction, które od dawna chciałam napisać. Proszę się nie zrazić słabą jakością tekstu- to moja pierwsza poważna powieść. Byłoby też miło, gdybyście na bieżąco mówili jakie błędy popełniam, aby dalsze części wyszły lepiej.

Do widzenia w następnej części.

Zabawkarz i Świat Kucyków || Mlp&CreepypastaWhere stories live. Discover now