Rozdział II

116 7 9
                                    

Chwyciła żółtą miskę z niesamowicie pachnącą sałatką i weszła do jadalni. Chwilowo zakręciło się jej w głowie. Gwar rozmów rozprzestrzenił się po całym pomieszczeniu, a ona rozejrzała się po stole. Rzadko co jedli tak wystawne obiady, chociaż było ich na nie stać. Wyprawiali takie "uczty" tylko podczas zjazdów rodzinnych, a nie były one częste. Gdyby spojrzeć trzeźwym okiem to nic dziwnego, że tak właśnie było. Bill służył królowi jako jeden z członek gwardii, Elliot wyprowadził się już z rodzinnego domu, lecz wcale nie tak daleko, bo tylko o kilka domów dalej, co nikogo nie zaszokowało. Odkąd Rebecca pamięta Elliot był niezwykle związany ze swoją matką, a te więzi zostały umocnione po śmierci ojca.

Inna sprawa była z Laurą. Córeczka tatusia, a zarazem najstarsza ze swego rodzeństwa, wyprowadziła się od razu po ukończeniu osiemnastego roku życia. Wyszła za mąż za właściciela fabryki, przez co stała na szczeblu niżej od reszty rodziny. Urodziła syna, rok później córkę i żyli szczęśliwie. Tak przynajmniej wnioskowała Rebecca, która nie znosiła starszej siostry. Powód tej nienawiści nie był do końca uzasadniony.

Najprawdopodobniejszym argumentem, którego można by było użyć to dwa fakty. Po pierwsze, Laura swoim ślubem nie pochwaliła się bliskim. Wzięła cichy ślub. Świadkami byli przyjaciółka Laury z podstawówki oraz brat pana młodego. Rebecca zawsze, gdy próbowała wyobrazić sobie tę scenę, jej zamążpójścia, wbrew swej woli powracała do silnego wspomnienia. Wciąż pamiętała każde słowo siostry.

- Lauro?- zagadała siostrę , której plotła warkocz holenderski z długich włosów. Laura spojrzała na Bex poprzez odbicie w lustrze i rozszerzyła oczy, czekając z cierpliwością na słowa blondynki. Rebecca nie wiedziała, czy to na pewno dobry pomysł. Przez głowę przemknęła jej nawet myśl, że Laura ją bezczelnie wyśmieje. Już miała się wycofać, kiedy pod wpływem wzroku siostry, słowa zaczęły nie kontrolowanie wyciekać jej z ust. - Czy mogłabym zostać druhną na twoim ślubie?

Laura wyszarpnęła z pod jej palców włosy i odwróciła się na drewnianym taborecie. Miała kamienną twarz, więc niemałe było zdziwienie Rebeccki, gdy jej ukochana siostra przytuliła ją i zaczęła skakać z radości.

- Oczywiście, że tak. O mój Boże, to taki cudowny pomysł. - Stanęła w miejscu i popatrzyła przez ramię Bex. Po sekundzie jej twarz ponownie promieniała. Chwyciła siostrzyczkę za dwie ręce, a jej uśmiech przypominał kształtem banana.- Mam jeszcze lepszą myśl.

Rebecca popatrzyła na nią ze zdziwieniem. Co mogło być lepszego i wspanialszego od zostania druhną, noszenia pięknej sukienki i stania przy ołtarzu za panną młodą, którą przed ceremonią przyozdobiłaby, tak bardzo upragnionym przez każdą kobietę, welonem? Nie miała pojęcia. Czy coś takiego w ogóle istniało?

- Zagrasz na moim ślubie. Na swojej altówce, rzecz jasna. Chociaż altówka tak smutno brzmi. Mam rozwiązanie, załatwimy kwartet smyczkowy. To znaczy, ty będziesz jedną wśród tego kwartetu. Wyobrażasz to sobie? Będziesz grała "Marsz weselny" i jeszcze inne utwory. Och, to będzie cudowne.

Pomysł nie był zły, jednakże nie lepszy od idei zostania druhną. Rebecca zmarszczyła brwi na moment. Przynajmniej będzie miała przy sobie altówkę. Nigdy jeszcze nie grała z innymi artystami, na całe szczęście miała multum czasu by to nadrobić.

Skinęła głową na przyjęcie tych słów. Chętnie zagra dla niej Marsz Mendelssohna. Już miała zacząć ponownie układać brązowe pukle włosów lecz przeszkodziła jej wyciągnięta ręka.

Rywalka Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz