Westchnąłem. Od czego by tu zaczęć?

- Czekaj, jak to było? : ,,Niczego już przed sobą nie ukrywamy?'' - powtórzył mój wyrzut z bardzo wrednym uśmieszkiem.

Popatrzyłem na niego z miną zbitego szczeniaka.

- Nie będę się przecież śmiał - zapewnił z niemalże czułością.

Tego się nie spodziewałem. Zacząłem się denerwować i z nadmiaru emocji przygryzłem wargę.

-Boję się raczej, że się rozgniewasz

- Spokojnie Beal. Nie będę zły w żadnym wypadku. Obiecuję ci to

- Nie wiem od czego zacząć... - opuściłem głowę.

- Najlepiej od początku. Mówiłeś, że nie wpadłeś na to sam tak?

- Zgadza się

- Co ci pomogło? Film? Książka?

- Pojechałem w sobotę nad morze - odważyłem się zerknąć na niego raz jeszcze. Wyglądał na zaskoczonego - Spotkałem przypadkiem kolegę z dzieciństwa, Jacoba Blacka. Nasi ojcowie przyjaźnią się od lat - nadal nie rozumiał do czego zmierzam - Ojciec Jacoba jest członkiem starszyzny Quileutów - Edward zamarł? - Poszliśmy na spacer... - postanowiłem, że nie będę nic wspominał o naszym małym incydencie z Angelą... - Opowiadał mi różne miejscowe legendy. Chyba chciał mnie nastraszyć, bo jedna z nich była o... - zawahałem się.

- Mów dalej

- O wampirach - zdałem sobie sprawę, że szepczę. Nie miałem już śmiałości patrzeć na swojego towarzysza, ale dostrzegłem, że mocniej zacisnął dłonie na kierownicy.

- I od razu pomyślałeś o mnie? - wciąż nie tracił panowania nad sobą.

- Nie to Jacob mi opowiedział o twojej rodzinie

Edward patrzył się na jezdnię przed nami. Nagle przestraszyłem się, że wpakowałem Jacoba w niebezpieczeństwo.

- M-miał to wszystko za głupie żarty. Nie spodziewał się, że mu uwierzę. T-to moja wina... Ja chciałem posłuchać tych legend...

- Dlaczego?

- Lauren dokuczała mi, że nie przyjechałeś z nami, chciała mnie sprowokować czy coś takiego. Wtedy jeden z Indian powiedział, że twoja rodzina nie zapuszcza się na teren rezerwatu... Miałem wrażenie, że chodzi o coś głębszego. A to, że Jacob mi zaczął opowiadać legendy i zszedł na temat waszej rodziny to był tylko przypadek...

- Jakoś w to nie wierzę. Sam z siebie opowiadał o swoim klanie?

- No mówię ci, że tak było - usilnie próbowałem się patrzeć na swoje kolana.

- I ja mam w to uwierzyć? Przyznaj się jakich sztuczek na nim użyłeś? - dopytywał się zaciekle.

- Edward mówię ci, że nic nie zrobiłeem - popatrzyłem na niego z nadętymi policzkami.

- Mhmmm... Jasne. To co zrobiłeś potem? Po tym jakże niewymuszonym wyznaniu Blacka?

- Szukałem informacji w... internecie

- I twoje podejrzenia się potwierdziły? - gdyby nie dalej zaciśnięte na kierownicy ręce można by było pomyśleć, że nic go to nie obchodzi.

- Nie. Nic nie układało się w logiczną całość. Roiło się tam od różnych głupot. Aż w końcu... - urwałem.

- Co w końcu?

- Doszedłem do wniosku, że to i tak nie ma znaczenia

- Nie ma znaczenia? - powiedział to takim tonem, że znowu podniosłem na niego wzrok. Twarz Edwarda nareszcie wyrażała jakieś uczucia: niedowierzanie z niewielką domieszką gniewu.

𝐙𝐦𝐢𝐞𝐫𝐳𝐜𝐡 || male!reader (rewrite)Onde histórias criam vida. Descubra agora