XVII

2K 172 69
                                    

„If you look in my heart
You will find
No love
No light
No end inside"

***

          Jego chód był wyważony, lekki, acz zdecydowany. Przecież był jedynym na świecie detektywem doradczym, inteligentnym i jedynym w swym rodzaju! Tworzył wokół siebie aurę podziwu i zachwytu, albowiem jego czyny i osiągnięcia dedukcyjne odwiecznie w ludziach budziły zaimponowanie. 

W jednej z dłoni trzymał natarczywie papierosa, otoczonego niemałym kłębem dymu. Ostatnimi czasy częściej sięgał po nikotynę, co z pewnością wzbudziło w nim uzależnienie, bądź chociażby jego początek. Zaciągał się nim po trosze, od czasu do czasu, wypuszczając ze spokojem dym ze swych warg.

W drugiej ręce zaś, drżącej niezwykle – niewiadomo czy ze stresu, bądź zimna – dzierżył pełen magazynek, który sprzed kilku minut podarował mu Mycroft. Z niewyobrażalną chęcią, owy magazynek by zniszczył własnymi dłońmi, gdyby jedynie miał na to przyzwolenie. I czas.

          Był już wieczór, dość późna pora, którą Holmes darzył uwielbieniem. Nie potrafił co prawda określić ilu ludzi z danych blokowisk pogrążyło się już we śnie – w końcu, w całej Anglii wyniszczone zostały wszelkie możliwości oświetlenia, bądź prądu. Ulice, jak i osiedla, przystanki i sklepy tonęły w jednej wielkiej otchłani ciemności.

Harvey najwidoczniej miała niemałe poczucie humoru.

          Detektyw doradczy ze spontaniczym uśmiechem, spowodowanym nagłą myślą przemierzał następną alejkę. Nie był to jednak uśmiech radości; przecież on nigdy nie czuł czegoś tak trywialnego i zarazem żałosnego jak szczęście. Jego spojrzenie przypominało prędzej pełne desperacji pogodzenie z tragiczną rzeczywistością... Bądź była to najzwyklejsza w swym rodzaju próba owego pogodzenia.

Powiadają, że zwykli ludzie, mają zwykłe problemy.

Holmes zaciągnął się po raz kolejny cygaretką, nie wiedząc tak naprawdę cóż począć. Zdawało się odwiecznie, że nie należał do grona tych zwyczajnych ludzi, którym doskwierać będą tak trywialne szkopuły jak personalne odczucia i sentymenty. Nigdy wcześniej nie przydarzyła mu się okazja do prawdziwego armagedonu w umyśle i pewnego rodzaju dylematu... na tle czysto uczuciowym.

Zresztą on sam – nie był przekonany, czy to czym się kierował w tamtym momencie, to uczucia. W swoim niekonwencjonalnym życiu, jakie prowadził, doznawał tylko raptem kilku odczuć via podniecenie po narkotykach bądź morderstwach, szaleńczość dopaminy ogarniającej jego umysł po papierosach, zawód i znudzenie.

Ale teraz zaś... Czuł pustkę.

Nieporadność, niemożliwe do racjonalnego wyjaśnienia poczucie strachu i jednocześnie narastająca, niezrozumiała furia.

          Zatrzymał się przed dębowymi drzwiami z napisem 221B. Przygasił butem wykorzystanego już papierosa, zaś prezent od swego braciszka ułożył w dalszym stopniu drżącą dłonią do kieszeni płaszcza. Westchnął cicho, otaksowując pustym wzrokiem owe wrota, w absolutnej ciszy i skupieniu.

Już sam fakt, iż od kilku godzin był iście naćpany, a jego źrenice wyglądały niczym dwa księżyce w pełni, wcale nie wpływał na wszystko pozytywnie. Znaczy, uczucie po samych narkotykach bywało dla niego zasadniczo zacne, jednakże eksperyment zażycia zarówno diamorfiny, jak i hydromorfonu na raz... kreowało dosyć specyficzną rzeczywistość z jego perspektywy.

Ale przynosiło to również i niebywałą ulgę. Nic tak nie umiało go odprężyć i zrelaksować, jak środki odurzające właśnie.

          Wtargnął do środka pomieszczenia. Zaciągnął się wręcz od razu specyficznym zapachem, który wyczuł jego zmysł węchu. Przypominał on stearynę i dym po spalonej siarce razem wziętą, co od razu zasugerowało mu rozpalone niegdzieś świece. Parsknął sarkastycznie sam do siebie.

EXCLUSION. sherlock bbcOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz