„From the concrete to the coast
I was looking for a Holy Ghost
Like the land joining the sea
Happiness it followed me"***
To był trzeci tydzień.
Trzy tygodnie już, blondynka leżała w śpiączce. Enigmatyczne ataki serca co prawda ustały, jednak jej tak długi sen był wprawiał w istny niepokój, a sami lekarze niewiele byli w stanie stwierdzić, ani zrobić. Jej stan był, cóż, jak najbardziej stabilny - jednak nadal trwała w pozbawieniu przytomności. Są pewne rzeczy na świecie, które przerastają nawet największych i najlepszych fachowców - a sprawa Mephedrone to takowych należała.
Nikt nie wiedział.
Nikt nie rozumiał.
Nikt nie pojmował.
Napastnik jakby nigdy nie istniał, zniknął, a Holmes pomimo ogromnych starań nie zdołał go odnaleźć.
***
Jednakże, każdego wieczora do niej przychodził.
Każdego wieczora kładł przy niej jedną, pojedynczą, krwistoczerwoną różę, jakby liczył, że dzięki temu dziewczyna się wybudzi. To dosyć żałosne, że tak wypruty z uczuć mężczyzna jak Sherlock Holmes, w tamtej chwili kierował się nadzieją i wiarą w odzyskanie jej przytomności.
Wobec ludzi - w świetle zewnętrznym - zdawał się wręcz zapomnieć o blondynce, pogrążony fascynującymi i niesamowitymi zagadkami u boku Johna, jak na detektywa doradczego przystało. Jednakże, ta maska niewzruszenia wielce go kosztowała.— Frytki?
Rozległa się propozycja Holmesa, któregoś wieczoru. Przyjaciele opuszczali właśnie Scotland Yard, mając za sobą dopiero co rozwiązaną dosyć wymagającą i pracochłonną sprawę morderstwa, która istnie obu mężczyzn wymęczyła.
— Mary mnie udusi. Obiecałem wrócić do domu już kilka godzin temu — wyszeptał ospale John. — Ale niech skonam, chodźmy na te frytki.
Sherlock jedynie uśmiechnął się krótkotrwale pod nosem z pewnego rodzaju zwycięstwem, nic już więcej nie mówiąc.
W absolutnym milczeniu, przyjaciele podeszli pod małą budkę z belgijskimi frytkami przy jednej z niegłośnych i nietłocznych uliczek. Detektyw nie zwlekając, zamówił dwie porcje, zapłacił, po czym oparł się o ścianę budki, kryjąc się pod niewielkim dachem. Zaczęło padać, a jemu nie uśmiechało się zmoknąć co do suchej nitki. Wbił spojrzenie gdzieś przed siebie - w tak zwany martwy punkt - zamyślając się całkowicie.
Watson w pierwszej chwili pomyślał, że jego przyjaciel zaszył się w swym pałacu - co do niego było bardzo prawdopodobne. Po chwili jednak, były weteran wojenny, ponownie przyjął się Sherlockowi.
Zmarszczył czoło w pełnym zdziwieniu.
— Wiem, że jestem twoim autorytetem, ale Boga, możesz się tak na mnie nie patrzeć? — Uciął w pewnym momencie detektyw z podirytowaniem w strunach głosowych, przenosząc wzrok na mężczyznę.
— Po prostu... Pomyślałem, że jesteś w pałacu pamięci, ale... Wydajesz mi się teraz być taki... — bełkotał John. — ...taki... ludzki.
CZYTASZ
EXCLUSION. sherlock bbc
Fanfictionjohn tu żyje, ma się świetnie, nie wyparował bo pojawiła się nowa asystentka, nowa asystentka co prawda jest ale lubi hakować systemy i chce zniszczyć wielką brytanię i w sumie jej się udaje © 2016 - 2018 by hapnophobia ______________ numer #1 w sh...