Rozdział 12

3K 171 118
                                    

— Nienawidzę cię, Jamesie Potterze! — krzyknęła Lily i na oczach wszystkich gości mocno spoliczkowała osłupionego Pottera po czym pobiegła z płaczem do dormitorium.

Sześć godzin wcześniej...

Lily krzątała się po łazience z radością. Spotkanie z Potterem zapowiadało się świetnie. Z tego co widziała wszystko w pokoju wspólnym było już gotowe, a przecież dopiero co wybiła 19:00. Przyjęcie miało rozpocząć się o 21:00, a jedynym - i zarazem najważniejszym - zadaniem Dorcas było przypilnowanie Syriusza, aby nie wszedł do Pokoju Wspólnego Gryffindoru.

— Do której? — zapytała Meadowes Remusa, gdy ją o to prosili.

— Wydaje mi się, że jakoś o 21:15 będą już wszyscy i spokojnie będzie mógł przyjść.

— I pamiętaj, do Wieży Gryffindoru ma nie wchodzić, ale gdzieś indziej już może — przypomniał James poruszając zabawnie brwiami, na co Meadowes tylko prychnęła, przewróciła oczami i po chwili dołączyła do śmiejącego się Animaga. Od kiedy zeszli się z Syriuszem tego typu podteksty były na porządku dziennym. Chociaż jak nie byli razem to też były na porządku dziennym. Czyli w sumie niewiele się zmieniło.

Lily o 20:50 usłyszała pukanie do pokoju. Podeszła więc, otworzyła drzwi i zobaczyła Jamesa, który w ręce trzymał różdżkę skierowaną na schody. „No tak, alarm" pomyślała dziewczyna po czym od razu wpuściła go do pokoju i przywitała ciepłym uśmiechem.

— Jesteś już gotowa, Lily? — zapytał James wręczając jej kwiaty. Lily podziękowała za piękne, czerwone tulipany.

— Tak, jeszcze tylko chwilka — powiedziała z łazienki, do której poszła nalać wodę, by kwiaty nie zwiędły.

Wyszła z łazienki z wysoką szklanką w ręce, w której był bukiet od chłopaka. Jej ciemnorude włosy opadały na ramiona, a zielone oczy podkreślała sukienka z grubej koronki w motyw kwiatowy o tym samym odcieniu. Była prosta, nie miała zbyt wielu ozdobników. Dekolt w kształcie litery V, niezbyt długi rękaw, pod którym widać było białą halkę. Odcinana pod biustem z elegancką, prostą kokardą. Sięgała Lily mniej więcej o cal nad kolano. Do tego białe baleriny. Całokształt wprawił Jamesa z pozytywne zdumienie i oczarowanie. Podał swojej partnerce ramię, po czym razem zeszli do Pokoju Wspólnego Gryffindoru.

— James? — zapytała podczas drogi na miejsce spotkania. Nie czekając na odpowiedz ciągnęła dalej. — Czy McLaggen będzie na tej imprezie?

James zatrzymał się na chwilę.

— A chciałabyś tego? — zapytał poważnym tonem patrząc prosto w jej oczy.

— Tak... nie... — Lily przez chwilę zamilkła. — Nie wiem...

— Nie jest zaproszony, ale bądź co bądź to jest pokój wspólny również jego domu... nie można zagwarantować, że akurat nie będzie się lizał z jakąś dziewczyną — oznajmił po cichu James. Widział niepewność w oczach dziewczyny, a chciał jej zapewnić bezpieczeństwo. Ujął lekko jej dłoń w swoją. — Ale obiecuję, że zrobię wszystko, abyś się z nim nie spotkała.

Lily tylko uśmiechnęła się i przytuliła chłopaka.

O 23:00 tańce trwały w najlepsze, a Lily i James wymiatali na parkiecie. Można byłoby wręcz stwierdzić, że zachowywali się jak para. Jak okazało się już kilka minut później — byli nią.

Po skończeniu piosenki na całym parkiecie rozległ się gwar, a zaraz po nim oklaski i krzyki radości. Ludzie wreszcie powygrywali zakłady, które porozpoczynali przed laty.

— Otóż panie i panowie — rozległ się nie do końca trzeźwy głos Remusa Lupina — Lily Jeszcze-Evans i James Potter nareszcie są oficjalną parą!

~~~

Hej!
Miałam wyjaśnić w tym rozdziale, ale mi nie podpasowało 😂 Zrobię to w kolejnym, a Wy nadal piszcie o co Lily mogła zdenerwować się na Jamesa. Proszę również o opinię na temat rozdziału i ewentualnie gwiazdkę, jeśli się on Wam spodobał 😇💞

Tylko się nie przyzwyczajajcie to tak częstych rozdziałów 😂😂😂💞

Matilda Lupin ❤️

Przeznaczenie, Evans | Jily [ZAKOŃCZONE]Where stories live. Discover now