Hold on I still need you

Start from the beginning
                                    

- Już zaraz – odpowiedziała mu krótko. Pocałowała dziewczynkę w czoło, po czym ubrała kurtkę i wyszła z jej namiotu. Stanęła przed nim i powiedziała brunetowi z furią w oczach:

- Zabiję ich. Wszystkich.

Mężczyzna złapał ją za ramię i powiedział ostro:

- Clarke rozumiem, że jesteś roztrzęsiona, ale zastanów się nad tym co mówisz!

- Doskonale wiem co powiedziała Blake, nie musisz mi tego tłumaczyć – wyrwała mu się i poszła przed siebie. Bellamy postanowił za nią podążyć. Razem weszli do jej namiotu.

- Żartujesz prawda? To ty wiecznie powtarzasz „krew nie wymaga krwi"!

- On był gotowy zabić dziecko Bellamy! Dziecko! Wyobrażasz sobie do czego mogą być zdolni pozostali?!

- Clarke, Nie mamy pojęcia kim oni są, ani co od nas chcą! Powinnaś wiedzieć lepiej, że jedna osoba nie odpowiada za czyny całej grupy! Sama chciałaś się z nimi najpierw porozumieć!

- No to najwidoczniej zmieniłam swoje zdanie! Nikt z nich nie przeżyje, zamorduję ich wszystkich, mogę Ci to obiecać – powiedziała z oburzeniem.

Brązowooki westchnął głęboko, po czym podszedł bliżej do blondynki. Bliskość mężczyzny trochę uspokoiła Clarke. Bellamy złapał ją czule za ramiona i patrząc się w jej oczy powiedział:

- Clarke, stać Cię na więcej, wiem o tym. Jesteś jedną z najbardziej niesamowitych osób jakie znam. Nigdy się nie poddajesz. Nauczyłaś mnie tylu rzeczy! Nawet sobie tego nie wyobrażasz! – kobieta uśmiechnęła się do niego, a następnie swój wzrok wbiła w podłogę – Powiedziałaś mi, żebym używał swojej głowy, dlatego teraz ja Ci mówię Clarke – delikatnie podniósł jej podbródek, aby móc spojrzeć jej w oczy – W tej sytuacji musisz kierować się głową. Nie popełniaj moich błędów. Dobrze wiesz, że będziesz tego żałować. Musimy z nimi porozmawiać Clarke. Nigdy nie szłaś na łatwiznę i za to Cię zawsze podziwiałem. Dalej to zresztą robię. Jesteś wspaniałym przywódcą, patrz ile osób zawdzięcza Ci życie! – ciemnooki ujął swoje dłonie w jej i potrząsnął nimi delikatnie przed jej klatką piersiową – To jest to kim jesteś Clarke! Nie zapominaj o tym. Nigdy. Ścieżka, którą chcesz iść prowadzi tylko w dół. Wierz mi na słowo.

Blondynka spojrzała w głębię potulnych oczu Bellamiego. Wiedziała, że ma rację. Wiedziała, że musi kierować się swoim rozumiem. Nie sercem. Nauczyła go tego, a teraz on próbował jej coś uświadomić.

Clarke nie wytrzymała dłużej. Z kąciku jej oczu, zaczęły wypływać gorzkie łzy. Mężczyzna widząc to zbliżył się do niej jeszcze bardziej i otulił ją swoim ciałem. Niebieskooka odpuściła i zaczęła po prostu płakać. Swoje dłonie zacisnęła mocniej na jego ramionach, a on położył swoją brodę na jej włosach. Wtulała się w jego pierś i czuła się bezpieczniej niż kiedykolwiek. Tkwili w tej chwili bardzo długo, aż w końcu blondynka poluzowała swój uścisk. Bellamy delikatnie otarł jej łzy z policzka i złożył jej skromny pocałunek na czole w efekcie czego kobieta się zarumieniła.

Przez chwilę Clarke poczuła się tak jak kiedyś. Że to jest jej Bellamy. Ten, na którym mogła zawsze polegać. Ten, który nigdy jej nie zawiódł. Chociaż może to wciąż był on? Może tylko wmawiała sobie, że tak bardzo się zmienił? Ponieważ, gdy przyszło co do czego on zachowywał się tak ja powinien. Po prostu wiedział co zrobić, aby blondynka poczuła się bezpieczna. Zależało jej na nim bardzo. Potrzebowała go.

***

Bellamy siedział jeszcze długo u Clarke. Chciał zapewnić jej wsparcie. Widział, że tego teraz potrzebowała, dlatego naturalne dla niego było to, aby przegadać z nią cały wieczór. Rozmawiali o rozmaitych rzeczach. Tych nowych i starych. Śmiali się i wspominali dawne czasy. Cudownie im się razem gawędziło. Poczuli, że ich utracona więź wróciła i powoli zaczynają się na nowo rozumieć.

Było już po dwudziestej czwartej, kiedy Bellamy wyszedł od Clarke, gdyż ta poszła się umyć. Wracając do swojego namiotu zrozumiał jedną rzecz. Że już wie. Już wie czego jego serce i głowa pragnie. Chciał być przy Clarke. Cały czas. Chciał wiedzieć co robi, myśli, czuję. Chciał ją przytulać na dobranoc i całować na dzień dobry. Chciał widzieć jak słodko się denerwuje, gdy ten ją podpuszcza. Chciał czuć jej bliskość. Odkąd tu wrócił nie umiał wyrzucić jej ze swojej głowy. Teraz zrozumiał, że nawet nie chce już tego dalej próbować. Chce ją tam mieć. Jej obraz. Jej uroczy uśmiech, którym go zawsze darzyła, gdy się krępowała. Jej barwny głos, gdy mówiła jak najęta o czymś co jej sprawia przyjemność. Przypominać sobie jej zapach, który zawsze czuł, gdy ta przechodziła obok niego. Nareszcie wiedział co musi zrobić.

- Bellamy? – zaskoczyła go nagle Echo, która wyszła przed ich namiot. Wyglądała na bardzo poważną.

- Musimy porozmawiać – dodała.

- Wiem.

Shooting stars [PL]Where stories live. Discover now