Jeśli Życie Byłoby Planszówką Nazwywało By Się Sorry cz.1

59 11 2
                                    

"Mitch?" Zawołał Scott kiedy razem z Lindsey grałem w Sorry! na podłodze w salonie. "Przyniosłem coś dla ciebie."

Podskoczyłem i podszedłem do niego. "Dla mnie?"

"Oczywiście że dla ciebie. Komu innemu przyniósłbym..." Scott otworzył małe styropianowe pudełeczko i pokazał mi zawartość "...truskawkową babeczkę?"

Uśmiechnąłem się. "Nie jadłem nic z twojej cukierni od taaaak dawna."

"Tak, przerażało mnie to. Powiedziałeś mi, że długo nie pożyjesz bez swojej działki. Nie mogę tak po prostu przestać być dilerem."

Potrząsnąłem głową. "Zamknij się." Delikatnie zabrałem babeczkę i wziąłem kęs. Była tak pyszna, że o mało co nie jęknąłem z rozkoszy. "Razem z Lindsey przyrządziliśmy dla ciebie obiad. Stoi na kuchence." Wróciłem do małej i usiadłem, podnosząc kartę. "Ha! Sorry!" Przewróciłem jednego z jej pionków stojącego blisko Bezpiecznej Strefy i w zwycięskim geście odgryzłem kolejny kawałek babeczki. Lindsey wykrzywiła się niezadowolona i tym razem to ona pociągnęła kartę. Podczas gdy obiad się podgrzewał, Scott przyszedł do nas i przykucnął obok swojej córki całując ją w czoło.

"Kto wygrywa?"

"Mitch," wymamrotała zrezygnowana.

Włączył się minutnik, więc Scott szybko się wyprostował. "Może i ja do was dołączę." Blondyn zerknął na jedzenie podczas gdy my kontynuowaliśmy grę. "Myślałem o tym obiedzie przez całą drogę do domu."

"Zamierzaliśmy na ciebie poczekać, ale tak długo nie wracałeś." Powiedziałem.

"W porządku. Mogę przecież po prostu zjeść sam."

"Nie, Tatusiu! Usiądziemy z tobą. Skończymy grać później."

"Nie... To znaczy... skoro nalegasz."

Mała zachichotała, przeszła do kuchni i usiadła przy stoliku, a ja poszedłem w jej ślady. Scott uśmiechnął się szeroko, zajmując miejsce przed swoim parującym talerzem. "Nie wierzę że przygotowaliście kurczaka z ananasem."

"Stwierdziłem że zasługujesz na swój ulubiony posiłek zanim się przeprowadzicie."

"Będziemy mieszkać tylko kilka minut stąd."

Lindsey zawsze siedzi cicho ilekroć wspominamy przeprowadzkę, co jest dość nietypowe jak dla niej. Zwykle bardzo chętnie i dobitnie wyraża swoją opinię. Myślę że Scott zakazał jej narzekać. Wie, że zrobiłbym wszystko, aby mogła zostać.

"Wiem, ale mimo to."

Scott wziął pierwszy kęs swojego posiłku. 

Będę tęsknić za wspólnymi obiadami.

-

"Wezmę prysznic, a potem razem z Lindsey sprawdzimy, czy wszystko zapakowaliśmy."

Przytaknąłem, ponieważ tak naprawdę nie mogłem się z nim nie zgodzić. I tak się wyprowadzi. Wraz z Lindsey czekaliśmy aż Scott wyjdzie z łazienki. W międzyczasie udało mi się wygrać z nią w Sorry i byłem w połowie pokonania jej po raz drugi kiedy do pokoju wszedł Scott w starych ubraniach, które tak dawno temu kupiłem mu w Wal-Mart. Westchnąłem. Chciałbym, żebyśmy mogli do tego wrócić. Wrócić do momentu kiedy myślałem, że wstąpienie do Scott's Scones jest dobrym pomysłem. Zatrzymałbym się. Na długo przed tym, kiedy zacząłem postrzegać migotanie znaku 'Otwarte' jako bicie serca. Wcześniej było przyjemnie, kiedy byłem w nim jedynie zadurzony. Ale bycie zakochanym to o wiele więcej pracy dla umysłu. Dyskretne podkochiwanie się w kimś jest ekscytujące i tajemnicze, ale zakochanie się w kimś, mimo iż wiesz, że nie powinieneś się w tym kimś zakochiwać, jest wyczerpujące. Cały czas musisz się pilnować żeby nie poruszać konkretnych tematów i aby nie było zbyt oczywiste to, że jesteś w stanie dla tego kogoś zrobić wszystko. Pomimo tego, że każdego dnia Scott mnie frustruje, jest on także powodem dzięki któremu czuję że żyję. To musi być miłość.

Scent | tłumaczenie pl (wstrzymane)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz