"Sklepik z marzeniami" będzie 6 - częściowym opowiadaniem, które opublikuję w całości. Krótka historia o kimś bliskim mojemu sercu. Opowieść, jak samo życie, wydała mi się dosyć prawdziwa (oczywiście jest to fikcja literacka - mówiąc "prawdziwa" mam na myśli wszystkie te wydarzenia, które rzeczywiście miały szansę się zadziać). Wiele dla mnie znaczy. Może dla Was też będzie ona znaczyć...cokolwiek.
To wielka część mojego serca i duszy. Dałam upust emocjom i skumulowałam tu kilka przykrych chwil, swoje osobiste tragedie i to, co wydało się istotne, by o tym napisać.
Dziękuję za czas, który dostałam na jej napisanie. I za wsparcie. Olivier jest kimś, w kim widzę siebie - kimś, kto widzi świat tak, jak ja nieraz go dostrzegam. Dopiszcie sobie zakończenie, jeśli to moje nie będzie wystarczająco satysfakcjonujące.
Miłej lektury. xxx
__________________________________
Zastanawiam się czasem, jak bardzo musiałem sobie spieprzyć życie, żeby w kółko lądować w tym samym miejscu, z tą samą myślą gdzieś z tyłu głowy. A myślę: skocz, chociaż dłonie kurczowo trzymają się barierki. Nie mam nad nimi żadnej kontroli. To coś jak instynkt przetrwania, tak jak wtedy kiedy wstrzymujesz oddech, ale po jakimś czasie i tak zaczniesz znowu oddychać, bez względu na to, jak bardzo tego nie chcesz.
Skręca mnie ze złości i z żałosności całej tej sytuacji. Życie, które bez przerwy opłakuję i wyklinam, ma nade mną większą władzę niż ja nad nim. A to z biegiem lat staje się coraz bardziej irytujące.
Odrywam z trudem jedną dłoń, żeby sprawdzić, czy nie mam w kieszeni jeszcze jakichś papierosów. W takich chwilach po prostu muszę zapalić. Nie obchodzi mnie, że mogłaby to być ostatnia rzecz którą zrobię.
- Cholera.
Wycieram roztrzęsioną dłonią policzki z łez. Poprawiam włosy, które opadają mi na twarz i jakimś cudem w końcu udaje mi się umieścić papierosa w ustach, ale co z tego, skoro nie mam nawet ognia?
I znów - desperacko zaczynam przeszukiwać kieszenie dżinsowej kurtki, zaciskając usta wokół filtru i roniąc bezsensowne łzy nad swoim beznadziejnym życiem.
Modlę się o to, żeby spaść - o to, żebym nie musiał skakać. Bo może zsunąć mi się stopa, a później druga. Polecę i nie będzie odwrotu, i nie będę musiał robić tego sam. Pech chodzi po ludziach. Gówniane rzeczy chodzą po ludziach. Wszystko co złe, chodzi po ludziach, a o to dobre muszą się prosić i starać.
Rozmywa mi się widok i wszystko nagle wydaje się takie niewyraźne - miasto, które zazwyczaj bije blaskiem, w tych rejonach jest połknięte przez mrok. Gdzieś w oddali słychać karetkę i przez chwilę się zastanawiam, czy gdyby jechała po mnie, słyszałbym? Ponoć słuch jest ostatnim ze zmysłów, które traci człowiek zanim definitywnie umiera.
To przerażające słyszeć co mówią o tobie ludzie i nie móc się wtrącić, kiedy gadają zupełnie od rzeczy. A wiem, że nie spodobałoby mi się to, co mogliby o mnie mówić.
- Potrzebuje pan zapaliczki?
Nikogo poza mną tu nie ma. Nikt nie zaproponował mi zapalniczki. To chore wyobrażenia gościa, któremu odbija.
Wywracam oczami i mam ochotę głośno westchnąć, czego ostatecznie nie robię w obawie, że stracę ostatnią szansę na spotkanie ze swoim ulubionym nałogiem. Postanawiam odpowiedzieć duchowi, bo dobrze jest mieć komu powiedzieć cokolwiek.
- Nie, w porządku.
Ale nieznajomy okazuje się być prawdziwy. Facet z krwi i kości, schowany za płaszczem, mimo że noc jest dosyć ciepła jak dotąd.
VOCÊ ESTÁ LENDO
Sklepik z marzeniami | Część Pierwsza. Olivier.
Ficção AdolescenteFragment: "- Czytasz tylko tych, którym życie zbrzydło? - Ludzie nie pisaliby książek ani wierszy, gdyby choć raz w życiu im się coś nie ułożyło po ich myśli. Oczywiście. - ..bałem się życia, uciekałem od niego, a jednak czegoś jeszcze od niego...