Rozdział 2

525 34 2
                                    

Poczuła jak ork zatrzymuję się. A jak on to zrobił to reszta również. Poczuła szarpnięcie a w następnej chwili mocne uderzenie o ziemie. Jęknęła z bólu. Jej ręka paliła niczym żywym ogniem a na dodatek upadła na plecy. Spróbowała usiąść w pozycji prostej i udało jej się. Wysłuchała się w dźwięki dookoła niej.

Usłyszała warczenie uruk-hai, ich dudnienie o ziemie oraz jakby szum drzew. Lekko odwróciła głowę do tyłu aby się upewnić . Skrzypienie starych drzew, ścinanie oraz jakby śpiew. Był przepełniony złością, żalem oraz smutkiem.

-Jestem głodny!- wyżalił się ork.

-To zjedz siebie- odpowiedział jeden.

-Po co skoro mamy tyle żywego mięsa.- wojownik oblizał suche wargi.-Zaczniemy od dziewczyny.- wskazał palcem na czarodziejkę.- Przecież Pan chce ją zabić.

-Po moim trupie.- odepchnął go dowódca.- Saruman chce ją żywą.

-Właśnie żywą. Będzie żyła bez kilku kończyn co to za różnica?!- spytał zdejmując jej kaptur i ciągnął za włosy bliżej niziołków.- Nic się jej nie stanie.

-Powiedziałem!- zagrzmiał.- Dostarczymy ją do niego i on zdecyduję co z nią zrobić.

-To chociaż niziołkowie - odezwał się inny.- Oni nie są potrzebni, więc możemy ich zjeść.

-Zamknij ta swoją mordę- warknął dowódca i wyjął swój miecz, który następnie pchnął w orka.- Mamy kolację!- obwieścił.

Jak na komendę wszyscy się rzucili na zdechłego kompana i go zaczęli jeść. Tym czasem, Kobieta doczołgała się bliżej niziołków i usłyszała zmartwiony głos jednego z nich.

-Nic ci nie jest pani?- spytał Tuk.

-Obudź swego kompana!- puściła pytanie mimo uszu.-Zaraz nadejdą, słyszę ich- powiedziała na wpół oddechu.

Pippin wołał Merry'ego, nieudolnie szturchając go ramieniem. Hobbit obudził się i jęknął z powodu bólu głowy. Miał na niej drobna ranę.

-Pip co jest?- spytał na wpółprzytomny.

-Zaraz będziemy wolni- szepnęła.

-Co?- wybudził się kompletnie pełen energii.

-Za chwile przybedą tu inni ludzie na koniach- powiedziała jakby rozglądając.- Gdy zapanuje chaos znajdzie coś ostrego i uwolnijcie się.

-A co z tobą pani?- spytał Merry.

-Biegnijcie do lasu i nie rozglądajcie się- powiedziała nie odpowiadając na pytanie.- Jak poczujecie zagrożenie wejdźcie na drzewo i zaczekajcie na świt.

Minęła chwila i kobieta miała rację. Do obozu wtargnęli żołnierze na koniach zabijając wszystkich uruk-hai. Dziewczyna siedziała prosto jakby czekając na coś. Hobbicie bojąc się o swoje życie zaczęli się czołgać. Pippin odnalazł w ziemi miecz i wydostał się z więzów. Merry widząc kuzyna wolnego doczołgał się do niego i również się uwolnił.

-Chodź do lasu- powiedział Merry.

-Idę po nią.- Pippin chwycił za miecz i pobiegł do nieznajomej.

Hobbit klnąc na kuzyna poszedł za nim uważając na jeźdźców. Gdy dotarli na miejsce kobieta siedziała spokojnie patrząc w dal.

-Jesteś wolna- powiedział Pip przeciąwszy więzy.

-Mieliście iść beze mnie!- warknęła na nich i wstała z miejsca.

-Nie zostawimy kobiety!- sprzeciwił się Merry.-Ruszajmy.

Pippin chwycił za jej zdrowa rękę i zaczął ciągnąć ja do lasu. Kobieta biegła za nim uważając by nie wpadła na niego.

Las wydawał się dla niej pusty. Nie słyszała ptaków, huczenia sowy oraz nie poczuła lekkiego powiewu wiatru na jej skórze.

-Chyba zgubiliśmy ich- powiedział Merry zatrzymując się.

-Nie- odparła stojąc w miejscu.- Ktoś za nami idzie.

-Niby kto?- spytał zdyszany Pip.

-On.- wskazała palcem nie odwracając się.

Hobbici spojrzeli w tamtą stronę. Kobieta ponownie miała rację. Jeden z orków, który powinien nie żyć, biegł w ich stronę wymachując mieczem.

-Biegiem na drzewo!- rozkazał Merry.

Tuk pomógł dziewczynie się wspiąć i sam udał się na najwyższy konar. Jego kuzyn wdrapał się na górę i rozejrzał się. Ani śladu po orku.

-Chyba się zgubił?- powiedział i spojrzał w górę.

W następnej chwili poczuł szarpnięcie w dół i leżał na ziemi. Pippin krzyczał do przyjaciela i próbował zejść.

-Zjedzenie ciebie będzie czysta przyjemność- powiedział ork.

Dziewczyna poczuła jakby ruch drzewa. Chwyciła mocno gałęzi i zaczęła krzyczeć.

-Pani?!- krzyknął Tuk zerkając w stronę wędrowniczki.

- Proszę, proszę co my tu mamy- odezwał się potężny głos.

Dziewczyna poczuła rękę drzewca na jej ciele a w następnej chwili wisiała w powietrzu. Próbowała się wyrwać, ale ręka nadal bolała.

-Orkowie?- spytał sam siebie.

-Nie, jesteśmy hobbitami z Hobbitonu.- odezwał się Merry.

-A ty?- spytał dziewczyny.

Kobieta spojrzała na drzewca lecz jej wzrok obiegła ciemność. Nic nie widziała a chciała i to bardzo.

-Nazywają mnie Włóczęgą, Wędrowcem, Magiem a nawet Żoną Śmierci- odezwała się spokojnym głosem.

-Kim jesteś zatem o pani?

-Córką zwykłego rohańczyka, który wolał mieć syna niż córkę- warknęła i walnęła zdrowa ręka w konar.

-Twe imię?!-zaczął się niecierpliwić.

-Jestem Atreda. Wiedźma z Rohanu.

Wiedźma z RohanuWhere stories live. Discover now