Rozdział Dziewiętnasty "Niewypowiedziane słowa"

Start from the beginning
                                    

***

Tamtego dnia postanowiła nie zostawać na zajęciach klubowych. Nie miała najmniejszej ochoty na interakcję z kimkolwiek, więc postanowiła poczekać, aż większość kolegów z rocznika ulotni się w swoją stronę, nim wyszła ze szkoły. Nie było to trudne — podreptała do biblioteki, by oddać książki z materiałami olimpijskimi, ociągała się w szatni, zmieniając buty i ubierając płaszcz.

Wychodząc ze szkoły, zaskoczona, zarejestrowała dwa fakty. Po pierwsze, z ciemnych chmur zaczął padać deszcz. Po drugie, przy drzwiach wyjściowych stał oparty Nijimura. Miał na sobie rozpiętą kurtkę, w jednej ręce trzymał parasolkę. Przeglądał coś w telefonie, zwracając połowiczną uwagę na otoczenie. Dopiero gdy usłyszał cichy stukot jesiennych botków Hanamiyi, oderwał wzrok od wyświetlacza, odnalazł wzrokiem dziewczynę i uśmiechnął się ciepło.

— Cześć — powiedziała najbardziej neutralnie, jak potrafiła. — Co tu robisz? Lekcje już się skończyły — zauważyła trafnie.

— Momoi przyszła do mnie na którejś przerwie i powiedziała, że chyba źle się czujesz, a znając ciebie, nie zgłosisz tego żadnemu nauczycielowi. Postanowiłem na ciebie poczekać i odprowadzić do domu — wyjaśnił łagodnie. — I faktycznie, wyglądasz nieciekawie — dodał już z troską.

Hanamiya próbowała się uśmiechnąć, ale jedynie kąciki jej ust lekko zadrżały. Spuściła wzrok i dostrzegła parasolkę w drugiej ręce nastolatka.

— Może faktycznie masz rację — przyznała, odgarniając nerwowo kosmyk włosów. Próbowała nie myśleć o ewentualnych konsekwencjach, gdyby jakimś cudem Akashi pojawił się w polu widzenia nastolatki. A raczej na odwrót — to ona i Nijimura nie mogli znaleźć się w zasięgu wzroku aktualnego kapitana drużyny koszykówki. — Idziemy? — zaproponowała już nieco weselej, zapinając dokładnie wierzchnią odzież. Nastolatek poszedł w jej ślady, włożywszy komórkę do kieszeni kurtki.

— Weź. — Podał jej parasolkę, drugą ręką naciągając kaptur na głowę.

— Ale wtedy ty zmokniesz — zauważyła ze zdziwieniem. Shuuzou uśmiechnął się z pobłażaniem, ale ta pokręciła głową, nie chcąc się godzić na takie rozwiązanie. Nie mogła pozwolić, by gimnazjalista przez swoją dobroć jeszcze się rozchorował.

— Michiru — westchnął, przewracając oczami — to ty się źle czujesz — przypomniał.

— Nie chcę, żebyś się przez mnie źle poczuł — zaprotestowała po raz kolejny, ale po minie starszego kolegi widziała, że pozostanie nieugięty. — No dobrze — skapitulowała, postanawiając zaproponować kompromis — ale pójdziemy razem pod tą parasolką.

Skinął głową, teatralnie przewracając oczami, ale Michiru zauważyła, że to tylko gra aktorska. Kąciki ust chłopaka ledwo zauważalnie uniosły się ku górze, zdradzając jego intencje. W odpowiedzi usłyszał cicho śmiech Hanamiyi, gdy we dwoje wychodzili z budynku. Shuuzou rozłożył nad ich głowami parasolkę, nim wyszli spod zadaszenia.

Dziedziniec szkoły poprzecinany był wzdłuż i wszerz kałużami o nieregularnych kształtach i rozmiarach. Szare niebo nie zachęcało do spacerów, ale zdecydowała się nie dzwonić po szofera ojca z prostych przyczyn — nie chciała wywoływać niepożądanych pytań. Ostatnio ojciec nie skomentował jej niecodziennego zachowania, ale gdy po raz kolejny zamykała się w swoim pokoju i prosiła, by nie przeszkadzać, Shigeru unosił znacząco brew. Jemu, człowiekowi przecież niegłupiemu i bardzo spostrzegawczemu, taki szczegół nie umykał. Ostatnim, czego potrzebowała do szczęścia, było więc większe zainteresowanie ze strony starszego Hanamiyi.

Poza kontrolą [Kuroko no Basket]Where stories live. Discover now