Tamta sprawa, część trzecia: Co z tym fantem począć

36 2 25
                                    

Codziennie budziły ją krzyki rodziców albo trzaskanie garami, co zwykle zapowiadało albo katastrofę kulinarną, albo kłótnię o wątpliwe umiejętności matki w kwestii przygotowywania posiłków. Tamtego poranka było jednak wyjątkowo cicho i spokojnie. To natychmiast podniosło czujność kobiety, w rezultacie czego zerwała się z łóżka. Przywitał ją lekko ironiczny uśmiech przyjaciela, który jak gdyby nigdy nic siedział w fotelu w pokoju gościnnym w domu państwa Nijimurów, z jeszcze mokrymi po kąpieli włosami i grubym woluminem na kolanach. Okładka podpowiadała, że egzemplarz został napisany w języku angielskim.

— Księżniczka się obudziła? — zapytał złośliwie. Błysk w ciemnoczerwonych oczach świadczył o rozbawieniu. Hanako westchnęła ciężko, odgarnęła różowe włosy, które podczas snu wysunęły się z misternie upiętego uczesania. Musiała wyglądać fantastycznie w wygniecionej sukience, z rozmazanym makijażem i poplątanymi kosmykami.

— Ja pierdolę, zasnęłam — skonstatowała. Wpadające przez okna promienie słońca oznaczały, że nastał ranek. Dostrzegła leżący na szafce nocnej telefon i odruchowo po niego sięgnęła. Jak się spodziewała, na wyświetlaczu zauważyła powiadomienia o kilkunastu nieodebranych połączeniach i wiadomościach od rodziców. Cokolwiek by nie mówić o Aomine Daikim i Momoi Satsuki, martwili się o pierworodną, szczególnie gdy nie dawała znaku życia, zadeklarowawszy udział w imprezie. Ojciec groził, że jeżeli nie odezwie się do południa następnego dnia, rozpocznie procedurę poszukiwawczą. — Jestem w czarnej dupie — mruczała.

— To było rasistowskie — skomentował na wpół poważnie.

— Widziałeś ty kiedyś mojego starego? — burknęła, redagując jednocześnie obszerną odpowiedź z wyjaśnieniami, którą natychmiast wysłała do rodziców.

— Ciemnoskóry ojciec nie daje ci przywileju rzucania takimi uwagami, Hana — pouczył ją. Prychnęła niczym rozeźlona kotka, gotowa rzucić się z pazurami na Youtę i wydrapać mu te śliczne ciemnoczerwone oczęta. — Już dobrze, nie będę cię więcej drażnił — postanowił po długiej chwili chichotania. — Pora wstawać, doprowadzić się do porządku i zjeść śniadanie. Może trafimy na rodziców, bo kiedy szedłem pobiegać, samochód jeszcze stał, więc tata nie ma porannego dyżuru. O ile nie mają ciekawszych zajęć, wiesz. — Dyskretnie puścił oczko do przyjaciółki. Aomine pokręciła z niedowierzaniem głową. Seiichi bywał nieznośny w kwestii niesmacznego czarnego humoru, ale odkąd Youta zamieszkał z Ilyą Siemoniewem, okropnie się rozbestwił. Z nieśmiałego, nieco wycofanego, skromnego artysty, żyjącego w świecie muzyki, trochę oderwanego od rzeczywistości wyszła naprawdę okropna złośliwa bestia.

Była mu jednak wdzięczna, że nie zadawał niewygodnych pytań. Doskonale zdawał sobie sprawę, gdzie i z kim powinna znajdować się poprzedniego wieczoru, jednak postanowił nie poruszać zawstydzającego dla kobiety tematu. Bo co by odpowiedziała? Że potrzebowała porady od matki swojej nieodwzajemnionej miłości z racji tego, że nie wiedziała, jak sobie poradzić z uczuciem. Że uznała Nijimurę Michiru za osobę bardziej kompetentną do udzielania życiowych rad niż własnych rodziców? Brzmiało to co najmniej żałośnie. Mimo że Youta nie stronił od kąśliwych uwag, nadal cechowały go ta rozczulająca wrażliwość i empatia, które czyniły z niego fantastycznego przyjaciela.

Poza tym doskonale wiedział, co czuła do jego brata. Domyślił się dawno temu.

— Ręcznik i koszulkę na przebranie masz w łazience. Resztą się częstuj — zakomunikował, gdy ciężko zwlekała się z materaca. Ciało odmawiało posłuszeństwa, ale zrzuciła to na spędzenie części nocy na kanapie w salonie, wykorzystując uda ciotki jako poduszkę. Albo to kwestia tych szarlatańskich niewygodnych butów, w których spędziła wieczór. Czuła się, jakby przejechano ją traktorem dziesięć razy, coś zjadło kilkukrotnie zjadło i wypluło. Jak miała w tak żałosnym stanie prowadzić samochód?

Poza kontrolą [Kuroko no Basket]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz