Rozdział Dziewiętnasty "Niewypowiedziane słowa"

456 39 9
                                    

            Od kilku dni chodziła rozkojarzona. Za wszelką cenę unikała przewiercających ją na wskroś spojrzeń Akashiego. Aby nie narazić się chłopakowi bardziej, wolała też nie wchodzić w drogę innym członkom klubu koszykówki. Z drugiej strony kołaczące się po głowie myśli uniemożliwiały skupienie się na lekcji, przez co bała się, że mogłaby pogorszyć się w nauce. A brakowało jej tylko jeszcze złości ojca do szczęścia. Ojca, który przecież bezinteresownie podał na jej prośbę pomocną dłoń panu Nijimurze.

Podczas przerwy obiadowej nie miała najmniejszej ochoty na jedzenie. Większość uczniów siedziała w ławkach albo jedząc ręcznie przygotowane drugie śniadanie, albo ze wzrokiem utkwionym w ekran telefonu. Byli to głównie samotnicy — zaledwie trzy czy cztery osoby z klasy, do których milczącego porozumienia Michiru, dziewczyna dotychczas towarzyska, z własnej woli dołączyła.

Ze wspartym na dłoni podbródkiem beznamiętnym wzrokiem śledziła zimową scenerię. Większość uczniów zdecydowała się na pozostanie wewnątrz budynku, jedynie nieliczni z szalikami owiniętymi wokół szyi zdecydowali się na spacer. Z korytarza dobiegały wesołe rozmowy, przerywane śmiechami gimnazjalistów. Hanamiya zastanawiała się, czy nie zagłuszyć ich założeniem słuchawek i puszczeniem muzyki, jednak doszła do wniosku, że nie miała i na to ochoty.

Z zamyślenia wyrwał Michiru głośny dźwięk rozsuwania drzwi. Odruchowo przeniosła wzrok na tamtą część sali. Do środka wpadła zziajana Momoi, ściskając w ręce śniadaniówkę. Wzrokiem odnalazła przyjaciółkę, rozpromieniła się i w podskokach podeszła do jej ławki.

— Michin! Zjedzmy razem śniadanie! — zaproponowała z błyskiem w oczach. Michiru westchnęła, odgarnęła kosmyk zagubionych włosów. Przypomniała sobie, że dzisiejszego ranka była zbyt roztargniona, by jakoś sensownie je uczesać.

— Przepraszam, Satsuki. Nie mam dzisiaj ochoty — powiedziała z przepraszającym uśmiechem.

— Dobrze się czujesz, Michin? — zapytała z troską Momoi, mierząc rówieśniczkę troskliwym spojrzeniem. Hanamiya doskonale zdawała sobie sprawę z tego, jak musiała wyglądać w oczach przyjaciółki. Poplątane włosy, zwykle starannie ułożone, lekko zarysowane fioletowe sińce pod oczami, bledsza niż dotychczas skóra, kontrastująca z czernią kosmyków, na pewno nie dodawały jej uroku.

— Może faktycznie od paru dni bierze mnie jakieś przeziębienie — stwierdziła beztrosko, nie chcąc martwić przyjaciółki.

— Dasz radę wrócić sama do domu? Może powinnam poprosić nauczyciela, by...

— Nie — przerwała jej. — Poza tym pewnie musisz być dzisiaj na treningu, prawda?

Satsuki skinęła.

— Akachin mówił, że przed zawodami wszyscy mamy się regularnie zjawiać na treningach. Szczególnie teraz, gdy Nijimura zrezygnował z bycia kapitaniem. Ale pewnie Akachin zrozumiałby, gdybym mu powiedziała...

Michiru zaprzeczyła szybkim ruchem głowy. Satsuki wyglądała na jeszcze bardziej zmartwioną niż chwilę wcześniej. Gwałtownie rzuciła śniadaniówkę na ławkę przyjaciółki i chwyciła jej zimne blade dłonie w swoje ciepłe. Zdziwiła się temperaturą rąk brunetki, ale zrezygnowała ze zwrócenia na to większej uwagi.

— Ale obiecał mi, Michin...!

— Spokojnie, Satsuki, jeżeli będę się naprawdę źle czuła, zadzwonię do Konaty — zapewniła z uśmiechem. Przyjaciółka nie wyglądała na przekonaną, ale spróbowała odwzajemnić gest. Nic dziwnego, skoro zwykle wierzyła Michiru w każde słowo.

Poza kontrolą [Kuroko no Basket]Where stories live. Discover now