Święta

15 1 0
                                    

Dwudziesty czwarty grudnia. Sobota. Kiedyś każdy cieszyłby się z tego dnia jak dziecko. Teraz był to kolejny ponury dzień. W dodatku zimny. Meteorolodzy mieli rację. To jest bardzo sroga zima. O poranku było ponad dwadzieścia stopni na minusie.
Tego dnia wstałem pierwszy. Z Natalią spaliśmy w jednym pokoju, Asia z Pauliną w drugim, a trzeci byl w rezerwie.
Spojrzałem na ubogo przystrojoną choinkę. Wisiało na niej kilka babek i jeden własnoręcznie zrobiony łańcuch. Dzieło Pauliny. Może nie było idealne, ale dawało drzewku jakby czar.
Z tego co zdążyłem się zorientować patrole za oknem już wykonywały pracę. Stukot butów był bardzo dobrze słyszalny z daleka.
Mimo wszystko wieczorem chciałem coś przygotować przynajmniej na wzór wigilijnej kolacji. I oczywiście prezentów.
Dla Natalii prezent miałem już przed wakacjami. Była to książka jej ulubionej autorki. Pomyślałem, że powinienem kupić coś też dla pozostałej dwójki. Miałem teraz wyjść? Nie. Dostałyby zawału. Poczekam. Będzie dziś na to czas. Napisałem do Zeusa.
- Śpioszek
Spojrzałem na wyciągająca się Natalię i uśmiechnąłem się.
Odwzajemniła tylko uśmiech i wyszła do łazienki.
Nie zdążyła z niej wyjść, a wstała również Asia.
- Dzień dobry, Mścicielko - Powiedziałem nieco żartobliwie i wyszedłem do kuchni przygotować śniadanie.
- Witaj, Toster
Stanęła przy drzwiach i ledwo powstrzymywała się od śmiechu.
- A co to za gadaniny beze mnie?!
Natalia wyszła z toalety i powiedziała wesoło.
Krótka wymiana zdań rozluźniła trochę atmosferę i przyjemnie jadło się w niej śniadanie.
Strzały. Jakby z daleka. Wyszedłem na balkon. Wybrzmiewały znad Warszawy.
Nieprawdopodobne. Ruscy i Szkopy bili się o Warszawę.
Wróciłem do stołu. Nie zjadłem nic więcej.
Parę godzin później przyszedł Zeus.
- Mógłbyś nas zostawić? - Zwrócił się do mnie - Musimy eee... Omówić jedną sprawę - mrugnął okiem
- Jasne - uśmiechnąłem się - Trzymajcie się.
Co ja mogę im kupić? Asi powinienem coś bardziej przydatnego, a Paulinie to z czego się będzie naprawdę cieszyć.
Najmłodszej kupię puzzle. A Asi... Hm... Co kupić?
Wiem!
Kupię im płaszcz moro i ostry nóż. Może to nie wymarzony prezent, ale teraz to im się najbardziej przyda.
Szybko wróciłem z zakupów.
W mieszkaniu nikogo nie było. Kamień spadł mi z serca gdy zobaczyłem zaszyfrowaną wiadomość, że poszli na spacer.
Przynajmniej miałem czas by zapakować prezenty i schować je pod choinką.
Dziewczyny wróciły za dwie godziny.
Było około szesnastej. Nie jedliśmy obiadu. Często tak bylo, ale dziś przynajmniej wiedziałem, że każdy nie będzie głodny po kolacji.
Nadszedł ten czas. Każdy powoli szykował się do spania, wten zapukał Zeus. Otworzyłem. Za nim weszła jeszcze Małpa i Magik.
- Przybieżeli do Betlejem pasterze... - wszyscy zaczęli śpiewać.
Miny dziewczyn były bezcenne.
Szybko rozłożyliśmy stół i wszystko lada moment było gotowe. Oczywiście, gdy tylko dowiedziałem się, że inni też przyjdą tez kupiłem im małe uoominki.
Bardzo było miło. Rozmawialiśmy, śpiewaliśmy kolędy, nawet pograliśmy w karty.
Godzina dwudziesta czwarta.
Ktoś puka do drzwi. Każdy naturalnie zamilkł.
Poszedłem otworzyć.
- Guten Nacht. Ich Sage, ob Warsau werde Deutschland Stadt.
Trochę się uspokoiłem.
-Warszawa jest niemiecka.

2017Where stories live. Discover now