Szczęście Elizabeth

Start from the beginning
                                    

Krzyknęła, a z jej nosa polała się stużka krwi. Dziewczyna była cała czerwona ze wstydu.

Sebastian warknął i postawił mnie w normalnej pozycji. Poprawił swoją koszulę i włosy, a następnie skłonił się w moją stronę

- Wybacz panienko, ale muszę to załatwić - powiedział z uśmiechem i jak niby nigdy nic, wyszedł zostawiając mnie i pokojówkę same.

Stałam przez chwilę w szoku... W końcu jednak wygładziłam swoją czerwoną sukienkę i podeszłam do dziewczyny.

Gdy byłam blisko jej ona zemdlała . Szybko pobiegłam do niej i próbowałam ją ocucić. Klepałam jej blade policzki i mówiłam by otworzyła oczy. Kiedy chciałam biec po pomoc Mey otworzyła oczy i złapała się za serce.

- Ahhh... Panie Sebastianie... - majaczyła rozmarzona
- Wszysto w porządku? - zapytałam dotykając jej ramienia.

Dziewczyna gwałtownie wstała. Była wystraszona, nepewno nie widziała mnie przed upadkiem.

- Panienko??? Ja przepraszam.. Nie powinnam była tak wejść bez pukania!! - tłumaczyła się w szybkim tempie.

Z czasem nawet nie zdążyłam usłyszeć co ona mówi , gdy zamilkła złapała duży oddech.
- Nic nie szkodzi... Tylko zachowaj to dla siebie- powiedziałam i wyszłam z pomieszczenia.

***
Przechodziłam  przez korytarze rezydencji Phantomhive w celu znalezienia sobię  jakiegoś  zajęcia.  Kiedy znalazłam  się  w malej biblioteczce,  zaczęłam  szukać  sobię  jakieś  lektury.  Jedna z nich przykuła  moją  uwagę,  więc  usiadłam  wygodnie w fotelu i zaczęłam  czytać  książkę.

Gdy zaczynałam  czytać  trzeci rozdział  usłyszałam wołanie  i smiech Lizzy.  Naprawdę  czasem zachowywała  się  jak pięciolatka...

- Maddie!!!!!
Ze smutkiem odłożyłam książkę i otworzyłam  drzwi.  Na moje szczęście  blondynka stała  nie daleko
- Tu jestem Lizzy- powiedziałam,  a gdy ona mnie dostrzegła,  rzuciła  się  na mnie
- Maddie,  nawet nie wiesz jaka jestem szczęśliwa!!!
- Lizzy uspokuj się - powiedziałam  prawie dusząc  się  przez jej ręce.

Moja siostra zaśmiała  się  i wypuściła  mnie z objęć.  Zaczęła  mi opowiadać  o tym co zadziało  się  na spacerze z Cielem.

Gdy mówiła  o pocałunku  z nim,  miała  wypieki na twarzy. Była  naprawdę  szczęśliwa.  Cieszyłam  się  z tego.  Ciel kiedyś  nie traktował  jej na poważnie.  Dobrze pamietam jak płakała  przez niego.  Ja na jej miejscu odpuściła bym,  ale ona tego nie zrobiła i dzięki  temu ona i Ciel mogą  być  szczęśliwi.

***

Podczas obiadu Ciel zerkał  ukradkiem na Lizzy,  która  z uśmiechem  jadła  swoją  porcję  obiadu.  Nie byla tego świadoma  i nie widziała  tego co ja... Ciel wyglądał  tak jakby dopiero teraz się  zakochał...

- Paniczu... Proszę  jeść  puki ciepłe - powiedział  Sebastian,  który  stał  obok jego krzesła.

Mimo,  że  nie przyżądzał obiadu i go nie podawał,  chciał  dotrzymać  nam przy nim towarzystwa.

- Co? - zapytał  Ciel
- Od kilku minut przygląda  się  panicz, panięce Elizabeth- powiedział  bez pochamowania.

Ciel otworzył szeroko oczy i spojrzał  groźnie  na swojego lokaja,  który  po przeanalizowaniu faktów  zakrył  usta dłonią  by ukryć  uśmiech. 
Opuściłam  głowę  i ugryzłam  się  w język,  by też  nie zacząć  się  śmiać. 

- Sebastian!!! 
- Proszę  wybaczyć  ten nietakt
- Nic nie szkodzi.  To nic złego  Ciel. - powiedziała  uśmiechnięta  Lizzy
Chłopak  westchnął  i nabrał  na widelec kawalek steku,  który po chwili znalazł  się  w jego  ustach.
Spojrzałam  na Sebastiana,  który  wciąż  nie mógł  powstrzymać  śmiechu.  Ciel zerkał  na niego i próbował  to ignorować  ,ale w końcu  nie wytrzymał.

Zaczął  krzyczeć  na lokaja i wyzywać  go bez pochamowania na słownictwo.  Demon,  ja i Lizzy wpatrywaliśmy się  w niego z ogromnym zdziwieniem.

Nigdy nie widziałam  Ciela w takim stanie.  I pomyśleć,  że  to wszystko przez śmiech  Sebastiana... Przecież  to nic złego.

- Wyjdź  z tąd  i nie pokazuj mi się  do jutra ba oczy!!! - krzyknął  Ciel i wskazał  palcem na drzwi

Sebastian otrząsnął się z szoku i opuścił  pomieszczenie.  Gdy wyszedł  między  nami zapanowała  cisza.  Bałam  się  w tej chwili cokolwiek powiedzieć...
- Ciel,  dleczego to zrobiłeś? - zapytała  cicho Lizzy
- Śmiał  się  ze mnie
- To nie powód  do tego byś  go tak potraktował
- Jestem jego panem.  Ma robić  co mu każe... Taka jest umowa- powiedział  i zerknął  na mnie.

Wydarłam  usta serwetką  i podziękowałam  za posiłek.  Kiedy przekraczałam  próg  drzwi  zdałam  sobię  sprawe,  że  jego słowa  mogły  mieć  jakiś  głębszy  sens...

KUROSHITSUJI- Druga z Midfordów Cz:1- ZakończonaWhere stories live. Discover now