Rozdział I

139 7 6
                                    

- Hej Bex, co robisz?- Rebecca usłyszała znajomy głos za swoimi plecami.

Ten głos, znajomy choć nie mogła dokładnie skojarzyć do kogo należał.

- Nic ciekawego - odpowiedziała odkładając altówkę. Obróciła się na krześle i spojrzała na wysoką postać.

Zamarła.

Stał przed nią Bill, jej ukochany starszy brat. Nie spodziewała się go tutaj. Zwłaszcza jego. Przez chwilę myślała, że Elliotowi skończyły się wszystkie zapasy w lodówce i przyszedł coś poszperać wczesnym rankiem, aby nikt go nie zauważył, ale nie: miała przed sobą dorosłego, silnie zbudowanego mężczyznę. Ogromnie się zmienił, ale cóż, każdy pałacowy gwardzista miał taką figurę, mogłaby o to sobie rękę uciąć.

Wyskoczyła z krzesła i wpadła w jego objęcia. Tak bardzo jej tego brakowało. Męskich, czułych ramion...

Koniec. Nie czas na smutki. Jej ojciec nie chciałby, żeby ciągle wspominała to, co się stało. Musiała zapomnieć. Nie. Nie zapomnieć, nigdy go nie zapomni. Potrzebowała nadal ojcowskiej miłości i zawsze będzie czuła wyraźną pustkę w jednym skrawku swej duszy. Teraz musi tylko cieszyć się teraźniejszością. Nie jest to takie łatwe, przeszłość może dręczyć aż do śmierci, a może nawet po niej.

Teraźniejszość.

Odsunęła się, by przyjrzeć się mu uważniej. Nie widziała go kilka miesięcy, a może nawet rok. Już się w tym wszystkim pogubiła.

Przez głowę przemknęła jej czarna myśl.

- Laura też przyjedzie?

Wzruszył ramionami.

- Oby nie - westchnęła.

- Bex!- upomniał.

Skrzywiła się.

- No co? To nie moja wina, że jej nie trawię.

- Nigdy jej nie lubiłaś. Nawet nie spróbowałaś się z nią dogadać.

Prychnęła w odpowiedzi i ponownie usiadła na krześle. Musiała wykombinować, jak z powrotem sprowadzić tę rozmowę na odpowiednie tory, ale on już rozplanował szybko w głowie kazanie dla niej.

- Rebecca, posłuchaj mnie - zaczął. Przybrał bardzo poważny ton, nie wspominając o tym, że posłużył się jej pełnym imieniem. - Jeśli dzisiaj przyjedzie, będziesz z nią normalnie rozmawiać. Rozumiesz?

Skinęła niechętnie głową.

Bill rozłożył się na fotelu obok. Popatrzył na nią, dokładnie analizując jej ruchy. Zawsze kiedy się denerwowała o mało nie wyłamywała sobie palców, a przez dłonie przechodził zimny pot, pod którego skutkiem jeszcze bardziej wyginała ręce. Wzrok miała wbity w ziemię i najwyraźniej nie miała zamiaru go podnosić.

- Ona jest twoją starszą siostrą. Nie wiem, jak to jest być dziewczyną...

- Szczęściarz z ciebie - nie mogła się powstrzymać od dodania komentarza.

Bill stłumił śmiech, by nikogo nie obudzić i ciągnął dalej.

- ... ale powinniście się wspierać, a nie wojować za każdym razem, gdy tylko na siebie zerkacie.

- Łatwo powiedzieć, gorzej to wygląda w praktyce.

Westchnął. Nie miał pomysłu, jak ją przekonać do swoich racji.

- Emma jakoś się z nią dogaduje.

- Nie powiedziałabym tego.

- Nawet jeśli nie - w co wątpię - to przynajmniej dobrze symuluje swoją sympatię do Laury. Może mogłabyś też tak spróbować?

Rywalka Where stories live. Discover now