Po chwili ciszy Rebecca odpowiedziała:

- Zapominasz, że ja i Emma to dwie różne, no prawie różne, osoby. Nie można nas porównywać w kwestii charakteru. To tak jakbym powiedziała komuś, że siedzisz codziennie dwadzieścia godzin na dobę nad książkami, jak Elliot.

Ledwo zauważalnie wzdrygnął się na to imię.

- Nie przesadzasz trochę? - opanował i uśmiechnął się.

- Nie, mówię całkiem poważnie...

Nie dokończyła zdania, bo przerwał im huk. Jednak Elliot ma pustą lodówkę - przyznała sobie w duchu rację, kiedy przez zaokrąglony otwór drzwiowy w ścianie odgradzającej korytarz od salonu, zobaczyła go skradającego się w stronę spiżarni. Nie miała nic do tego, zwłaszcza, że sama często podkradała słodycze z różnych zakamarków domu (co nie było w cale takie łatwe, jak mogło się wydawać), ale i tak nie zmieniła zdania, że mógłby to robić ciszej. O wiele ciszej. Widocznie nie miał tego daru co ona. Jeżeli ciche skradanie można było nazwać darem.

- Nie dziwię się, dlaczego pracujesz przy tym swoim biureczku ze stertą papierów. Na tajnego agenta byś się nie nadawał - zakpiła głośno z niego, co dało jej trochę satysfakcji. Czasami bycie wrednym jest przyjemne. Próbowała to w jakimś stopniu ograniczać, ale i tak lubiła swoją wredotę.

Elliot skierował się w stronę salonu, przygnębiony myślą o złapaniu go na gorącym uczynku. Kiedy jego wzrok przyzwyczaił się do szarości panującej w pomieszczeniu, zaniemówił na widok Billa, tak samo jak ja.

- O mój Boże - wyszeptał. - Co ty tu robisz? Dlaczego tu przyjechałeś?- narzucił mu opanowując się z zaskoczenia.

- Elliot...

Ale on drążył dalej:

- Mogłeś sobie darować te odwiedziny - warknął. - Myślisz, że możesz tak sobie przyjechać, jakby nigdy nic, jakby to, że przez rok nie dawałeś nam znaku życia nic nie znaczyło?- spojrzał na niego z odrazą.

Cisza zapadła na kilka sekund, chociaż można by przysiąc, iż trwała ona lata.

- Jeśli tak uważasz, to się mylisz - skończył i odwrócił się do Rebeccki, jakby dopiero uświadamiając sobie, że była świadkiem tego monologu. - Mogłabyś przekazać mamie, że wziąłem kilka jej najnowszych projektów, aby pokazać je Jonsonowi. Prawdopodobnie podpiszemy umowę w sprawie reklamowania jej firmy w przyszłym tygodniu, oczywiście, jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem.

Spojrzała w stronę Billa, który udawał, jakby nic się przed chwilą nie stało. Siedział prosto i wbił wzrok w przeciwległą ścianę, tak, jak ona reagowała w podobnych sytuacjach.

- Przekażę - posłała krótki, nie do końca wymuszony uśmiech Elliotowi, a ten odwrócił się na pięcie i wyszedł szybkim krokiem.

Znów została sama z Billem, którego mina wskazywała na to, że najbezpieczniejszym rozwiązaniem jest brak docinki z mojej strony do tej sytuacji, chociaż był to idealny moment na powiedzenie: Nie ma to jak udzielać rady w sprawie, której samemu się nie kontroluje. I chociaż się zmienił, mogłaby się założyć, że zareagowałby na te słowa z przesadzoną wybuchowością, tak jak robił to zazwyczaj przed wyjazdem. Nie chciała ryzykować.

Wbiła wzrok w bialutki sufit, przyćmiony cieniem światła przebijającego się przez ciężkie, karmazynowe firany spięte złotymi klamrami w kształcie liścia dębu,i ułożonymi w taki sposób, by przypominały ramkę otaczającą zdjęcie, w tym przypadku szybę podzieloną na cztery równe, prostokątne części oddzielone dwoma prostopadłymi, dopasowanymi do koloru klamer liniami. Tak siedzieli w wręcz ogłuszającym milczeniu, nie będąc w stanie się odezwać.

Rywalka Where stories live. Discover now