⁵⁷ ° we got the same friends

Comenzar desde el principio
                                    


Poskakałem jeszcze trochę po nim, poczym schodząc z niego i patrząc jak cały czerwony wyklina pod nosem, udałem się do łazienki. Ubrany i gotowy do świętowania wolnego, zabrałem go do kuchni, gdzie zjedliśmy skromne śniadanie. Po skończonym posiłku poszliśmy na spacer z Coco,której przyda się trochę świeżego powietrza. Pokręciliśmy się trochę po mieście, byliśmy w komisie, gdzie namówiłem Jinyounga do zakupu nowej komody do jego salonu, oraz wymusiłem na nim, żeby jako dobry wujek kupił Coco nową zabawkę. Zgodził się, ale przy okazji nie obeszło się marudzenia,że Coco jest za bardzo rozpieszczona i pozbawia go pieniędzy, a on może wydawać je tylko na jednego pasożyta,czyli na mnie.
Jinyoung mimo, że nie miał pracy, to pieniędzy miał mnóstwo. Dostawał je od rodziców, którzy byli właścicielami jakiejś sporej firmy i tak rekompensowali mu brak zainteresowania z ich strony. On oczywiście nie narzekał, a pieniądze lubił wydawać na pierdoły oraz na mnie, chociaż nie lubiłem, gdy tracił pieniędze na moją osobę.
Ale on tylko się darł,że mam się ogarnąć i że pieniądze dalej będzie tracił, na mnie bo mu się tak podoba. Od czasu do czasu nazwie mnie lub Coco pasożytami, ale później się cieszy, że ma co z pieniędzmi zrobić. Jego czasami nie da się ogarnąć.
Później byliśmy na lodach i w kwiaciarni, gdzie Jinyoung kupił sobie kwiatka bez okazji.
Nim się obejrzeliśmy było już grubo po południu i musieliśmy wracać. Gdy tylko wróciliśmy do mnie, od razu dałem Coco wody i nową zabawkę od wujka Juniora.
Chciałem zrobić coś na obiad i gdy już zmierzałem do kuchni, nagle zostałem walnięty w tył głowy gazetą przez nikogo innego, jak mojego przyjaciela.

-Au,powaliło cie do reszty? To bolało - skrzywiłem się i złapałem za bolące miejsce.

-To na jaką cholere leziesz do tej kuchni?

-Żeby zrobić obiad? - Odpowiedziałem mu pytaniem na pytanie zastanawiając się, o co mu może chodzić.


-Nic nie będziesz robił, bo właśnie wychodzimy.

-Ale, że niby gdzie?

-Nie wytrzymam z tobą - przewrócił oczami i zaczął ciągnąć mnie za rękę w stronę wyjścia. - Idziemy w jedno miejsce. To niespodzianka.


-Ale... Ale.. Yyy... Co z Coco?



-Ten pasożyt jak pobędzie chwile sam,to nic mu nie będzie.


-A co z moim telefonem?


- Po co ci telefon? Kiedyś ludzie ich nie mieli i jakoś żyli.


Zanim zdążyłem coś powiedzieć wyciągnął mnie na chama z domu i kazał się tłuc taksówką, na drugi koniec miasta. Całą drogę zastanawiałem się, co mu się stało, że nie pozwalał mi siedzieć w domu. Za każdym razem, jak chciałem go o to zapytać, to zaczął na mnie prychać,jak jakiś kot,więc dałem spokój. Gdy tylko zobaczyłem, gdzie przyjechaliśmy to moja rządza mordu z rana wróciła.

-Galeria? Serio? - Obróciłem się do niego i zmierzyłem wzrokiem terminatora (albo przynajmniej taki wzrok chciałem zrobić)

- Tak,jak najbardziej. Muszę coś kupić, w jednym sklepie. Poza tym pójdziemy na jakąś kawe, bo mi ciśnienie spada.


- No bez jaj - jęknąłem,w duchu modląc sie o spokój.

- Jak chcesz zjeść jajka,to pójdziemy po drodze do jakiejś knajpy. Spokojnie stary.

Wysiedliśmy z taksówki i poszliśmy w kierunku galerii. Nigdy nie lubiłem przebywać w takich miejscach, jest tu za dużo ludzi. Wszyscy się na ciebie patrzą i oceniają. Jestem na to za bardzo nieśmiały. Gdy tylko dotarliśmy do naszej kawiarni, ja poszedłem zająć miejsce, a Jinyoung złożyć zamówienie. Znalazłem idealne miejsce pod oknem na początku kawiarni. Zanim zdążyłem się napatrzeć na ludzi przechodzących koło kawiarni, przede mną zmaterializowała się ręka z filiżanką kawy i czekoladową muffinką. Wrócił Jinyoung.
Zajął miejsce naprzeciwko mnie i z uśmiechem przesunął kawę i muffinke w moją stronę.

- A ty nic sobie nie wziąłeś? - Zapytałem zdziwiony.

Zawsze, gdy przychodziliśmy tu na kawe, to zawsze zamawiał sobie tone jedzenia.

-Nie, jakoś mi się tak na razie nie chce, ale ty jedz.

-Ile razy Ci mówiłem, żebyś mnie nie tuczył? - Burknąłem i wziąłem gryza muffinki,która okazała się być przepyszna.


-To kogo mam tuczyć, jak nie ciebie? Poza tym za chudo wyglądasz, dlatego jedz i nie marudź


Zajęty jedzeniem i wpatrywaniem się w stół, nie zauważyłem nawet, że ktoś do nas podszedł, dopóki Jinyoung pod stołem nie dał mi porządnego kopa w piszczel. Zdenerwowany, podniosłem głowę i ujrzałem dwie sylwetki. Gdy podniosłem głowę jeszcze wyżej i zobaczyłem kto przed nami stoi, o mało co nie udławiłem się babeczką.

california | m.tn + j.wg Donde viven las historias. Descúbrelo ahora