Rozdział 15: Pomoc nadchodzi

1.7K 139 16
                                    

Jeździliście kiedyś na koniu? Tak? To wyobraźcie sobie, że wasz wierzchowiec jest trzy razy większy od zwyczajnych koni. I wyobraźcie sobie zamiast brązowego, czarnego, czy innego umaszczenia złote futro i wielką, złotą grzywę. Teraz wyobraźcie sobie, że pędzicie przez las. Niesamowite uczucie, prawda?

Tak właśnie czuła się Hermiona. Zdawało się, że las, który przemierzali, nie miał końca. Trzymała się kurczowo Zuzanny, żeby nie spaść. Jej brązowe włosy latały na wszystkie strony, ale nie mogła nic z tym zrobić. W końcu wybiegli na otwartą przestrzeń, a teren stał się bardziej górzysty. Wyprostowała się, żeby podziwiać widoki.

— Dokąd my jedziemy? — zapytała brunetka.

Niespodziewanie wyrósł przed nimi lodowy zamek. Dokładnie ten sam, do którego poszedł Edmund, kiedy ich zdradził.

— Masz odpowiedź.

— Trzymajcie się! — ostrzegł je Aslan.

*~*

Znaleźli się w środku zamku. Było tu zimno, oddech zamieniał się w parę. Wszędzie porozrzucane były kamienne posągi różnorodnych zwierząt. Widziała centaura, trzymającego uniesiony miecz. Zupełnie tak, jakby miał zamiar zaatakować, albo się obronić. Biegły między tymi figurami, nie miała czasu, żeby im się lepiej przyjrzeć. Zresztą to miejsce było bardzo przygnębiające. Wiedziała, że to wszystko jest dziełem Czarownicy. Te zwierzęta kiedyś były żywe, zanim zostały zamienione w kamień. Niespodziewanie Łucja zatrzymała się, patrząc przed siebie. Wyraz jej twarzy mówił, że zaraz może się rozpłakać. Podążyła za nią wzrokiem i ujrzała fauna. Usta miał otwarte, jakby krzyczał. Podeszły do niego powoli. Teraz mogła zauważyć wystające z jego głowy dwa małe różki. Dodatkowo szyja była owinięta szalikiem. Młoda rozpłakała się, a siostra przytuliła ją do siebie. Lew podszedł do nich i dmuchnął lekko na fauna. Przez chwilę nic się nie działo. Potem zaczął nabierać kolorów. Wydał z siebie krótkie stęknięcie. Kiedy kamień zniknął, opuścił owłosioną rękę, oddychając ciężko. Najmłodsza Pevensie podbiegła do niego i wpadła mu w ramiona. Wyglądało to tak, jak spotkanie najlepszych przyjaciół po latach. Szatynka uniosła brwi, nic z tego nie rozumiejąc. Potem oboje zaczęli się śmiać. Uśmiechnęła się pod nosem.

— Zuza, Herm. — odezwała się Łucja — To jest pan Tumnus!

— Bardzo mi miło. — powiedziała brunetka, podchodząc i przytuliła się do nich.

Gryfonka również zrobiła to samo, chociaż szczerze mówiąc, czuła się trochę dziwnie.

— Chodźcie — przerwał im głos Lwa. — Musimy przetrząsnąć zamek.

Odsunęła się od fauna i spojrzała na Aslana, który właśnie przechodził przez bramę. Towarzyszył mu gryf, pantera, centaur i parę innych stworzeń. To byli ci, których dopiero co ożywił.

—Te posiłki na pewno przydadzą się Piotrowi.

Miał rację. Dziewczyna nie miała pojęcia, jak liczna jest armia Czarownicy, ale przeczuwała, że Narnijczycy nie mają dużych szans. Wyciągnęła przed siebie różdżkę.

— Chodźmy!

Rozdzieliły się. Biegała po dosłownie całym zamku, zaglądając do różnych zakamarków. Na początku trochę się obawiała, czy nie wyskoczy na nią jakiś potwór, ale stwierdziła, że przecież może rzucić zaklęcie. Co jakiś czas krzyczała, jak znalazła jakieś kamienne zwierzę. Raz czy dwa wpadła na Zuzannę albo Łucję, wtedy wymieniały się wrażeniami: "A byłaś tam w tej wielkiej komnacie z tronem?" , "Chyba widziałam jeszcze jakiegoś cyklopa" albo "Co tu tak strasznie śmierdzi?" i "Ten lew wygląda, jakby miał okulary!". Bardzo długo zajęło im sprawdzenie wszystkich pomieszczeń, czy aby nikt na pewno nie został. W końcu wszyscy zebrali się w głównej sali. Jeszcze dzisiaj to miejsce było niesamowicie ciche i ponure, a teraz wszędzie było słychać rozmowy i różne dźwięki. Zwierzęta skakały, biegały. Było bardzo głośno. Hermiona czuła się teraz jak w zoo. Nie mogła się nadziwić, a było tak wiele do oglądania, że nawet nie potrafiła tego opisać. Najbardziej jednak zwracał na siebie uwagę drugi lew, który skakał dookoła Aslana i trącał go nosem. Kiedy w końcu wszyscy się nacieszyli i nadziwili, Wielki Lew zebrał tych, który mają najlepszy węch, czyli psy gończe, pantery, gepardy i inni. Ta grupa miała za zadanie wywęszyć pole bitwy i zaprowadzić pozostałych. Drugi lew zaliczał się do tej grupy i był bardzo podekscytowany z tego powodu. W końcu jeden z dobrych wilków zawył i wszyscy ruszyli za śladem. Dziewczyny tym razem nie jechały na Aslanie. Gryfonce przypadł zaszczyt jechania na centaurze.

*~*

Wbiegali właśnie na wzgórze, a z dołu dochodziły ich odgłosy bitwy. Wszystkie trzy biegły już na własnych nogach. Wielki Lew wyprzedził ich i zatrzymał się na krawędzi. Zaryczał głośno. One zbiegły niżej. Dostrzegła Piotra, a obok niego Białą Czarownicę w srebrnej sukni i dwoma mieczami w dłoniach. Zatrzymali się. Zaczęła zbiegać na dół, pomiędzy skałami. Chciała jak najszybciej pomóc chłopakowi. Oczywiście po drodze potwory próbowały ją zaatakować, ale ona wtedy rzucała w nie zaklęciami, które znała. Wzrok cały czas miała utkwiony w walczących. Nagle Czarownica powaliła blondyna na ziemię, przybijając mieczem.

— Nie! — krzyknęła.

Wiedźma usłyszała ją, bo była już blisko. Na widok czternastolatki wykrzywiła usta w okropnym grymasie.

— Drętwota!

Czerwony promień wyleciał z jej różdżki. Miała nadzieję, że to wystarczy, ale przeliczyła się. Czarownica odbiła zaklęcie w przeciwnym kierunku. Zaczęła atakować ją jeszcze zacieklej. Udało się jej odciągnąć Wiedźmę od Piotra. Powietrze wokół nich drgało przez nadmiar magii. Dziewczyna powoli traciła siły, a jej przeciwniczka wręcz przeciwnie.

Znasz zaklęcie.

Głos rozbrzmiał w jej głowie. Wzdrygnęła się. Z przerażeniem uświadomiła sobie, że wie, o jakie zaklęcie chodzi. Profesor Moody pokazywał jego działanie na początku zajęć. Należało do Zaklęć Niewybaczalnych. Potrząsnęła głową. Nie mogę.

Czas jakby się zatrzymał. Była tylko ona i Biała Czarownica. Widziała Piotra szarpiącego się. Niektóre potwory zaczęły uciekać na widok nowej armii. Musiała podjąć decyzję. Tylko tak mogła powstrzymać Białą Czarownicę.

Uniosła różdżkę. Ręka jej drżała. Nie potrafiła wypowiedzieć tych dwóch słów. Ktoś ją wołał, ale słyszała to jakby z daleka. Zobaczyła wielkie cielsko powalające Wiedźmę na ziemię. Zamrugała oczami, dysząc ciężko. Przed sobą widziała Aslana, który przytrzymywał Czarownicę. Rozległ się przeraźliwy krzyk, a potem wszystko ucichło. Blondyn jakimś cudem zdołał się wyrwać i podbiegł do Gryfonki. Przyciągnął ją do siebie. Wtuliła się w niego, nadal w szoku. Aslan odwrócił się do nich.

— To już koniec.

Ten moment, kiedy nie możesz powstrzymać się od wstawienia rozdziału XD

Jak wam się podobało?

Wiecie, że zostały mniej więcej 2/3 rozdziały do końca?

Planuję skończyć to opowiadanie jeszcze w tym tygodniu, ale nie wiem, jak mi to wyjdzie. Zawsze może mi coś wypaść :))

Chyba tyle z ogłoszeń.

Za Aslana i do napisania 😊

Hermione Granger in Narnia 1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz