Rozdział 12: Biała Czarownica

1.9K 136 28
                                    

Plac ćwiczebny znajdował się kawałek drogi od obozu. Był umiejscowiony pomiędzy skałami. Dziewczyny stały kilka metrów od tarczy strzelniczej. Zuzanna napięła swój łuk, celując w środek. Wypuściła strzałę, która wbiła się w czarne tło. Brunetka nie była z tego zadowolona, ale Hermiona i tak była pod wrażeniem. Łucja najwyraźniej podzielała jej zdanie. Mała wyjęła sztylet i rzuciła w tarczę. Broń utkwiła w samym środku. Czternastolatka spojrzała na nią z niedowierzaniem. Wtem za nimi rozległo się rżenie konia. Wszystkie trzy odwróciły się jak na zawołanie. Po chwili pojawili się chłopaki na swoich wierzchowcach. Edmund dosiadał zwykłego, brązowego konia. Natomiast jego brat pędził na śnieżnobiałym koniu. Dopiero po chwili dostrzegła, że blondyn tak naprawdę ujeżdża najprawdziwszego jednorożca. Szczęka jej opadła. Obaj chłopcy walczyli na miecze. Chwilę potem dał się słyszeć znajomy głos:

— Ej, chłopaki!

Pan Bóbr podbiegł do nich, a wierzchowiec bruneta stanął dęba.

— Stój, koniku!

— Mam na imię Filip. — odezwało się zwierzę gardłowym głosem.

Mruknął coś w odpowiedzi, ale Gryfonka nie zrozumiała, co. Bardziej była skupiona na bobrze, ciekawa powodu jego przybycia. Wyraz twarzy sugerował, że nie było to nic dobrego. Jak się okazało, nie myliła się.

— Czarownica zarządała spotkania z Aslanem. — oznajmił. — Zaraz tu będzie.

Zamarła. Nie wierzyła w to, co usłyszała. Wymieniła zaniepokojone spojrzenie z Zuzanną.

*~*

Kiedy dobiegli do namiotu Aslana, wszyscy stłoczyli się przy głównej drodze. Był taki tłum, że dziewczyna nie była w stanie nic zobaczyć. Dało się jedynie słyszeć chrapliwe pokrzykiwania:

— Z drogi! Oto królowa Narnii, Cesarzowa Samotnych Wysp!

Zobaczyła niewielkiego człowieczka z długą brodą, a za nim krzesło podtrzymywane przez kilku cyklopów. Na tym krześle siedziała okropnie blada kobieta, ubrana w długą, srebrną suknię. Miała bardzo szerokie ramiona, a twarz wyrażała jedynie pogardę. Jej głowę zdobiła lodowa korona. Hermiona wzdrygnęła się. Od razu rozpoznała, kim ona jest. To Biała Czarownica. Z trudem oderwała od niej wzrok, przenosząc go na Wielkiego Lwa. Zdziwiło ją to, że był tak spokojny. Kiedy cyklopi postawili prowizoryczny tron, a Wiedźma wstała, On zrobił to samo. Zaczęła podchodzić do niego powolnym krokiem. Zauważyła, że utkwiła swój wzrok w Edmundzie. Dopiero po chwili dotarło do niej, że panuje idealna cisza. Nikt nie śmiał się odezwać. W końcu zatrzymała się w bezpiecznej odległości od Lwa. Jako, że oni też stali dość blisko, mogła się jej bardziej przyjrzeć.

— Jest pośród was zdrajca, Aslanie. — przerwała ciszę.

Rzuciła brunetowi szybkie spojrzenie. Nastąpiło niewielkie poruszenie.

— On jednak nie zawinił przeciw tobie.

— Czyżbyś zapomniał o prawach, które rządzą Narnią? — zapytała ostrym głosem.

Z jego gardła wydobyło się ostrzegawcze warknięcie.

— Tylko nie zaczynaj mi ich cytować, wiedźmo.

Dłoń szatynki automatycznie powędrowała do różdżki. Nie zamierzała jej wyciągać, ale... Coś jej podpowiadało, że to nie skończy się dobrze.

— Spisano je w mojej obecności.

— A więc zapewne wiesz, że krew zdrajcy należy do mnie.

Zagotowało się w niej. Poczuła, jak ogarnia ją złość.

— On cały należy do mnie. — oświadczyła, kładąc nacisk na ostatnie słowa.

Nie panując zupełnie nad sobą, wyciągnęła różdżkę. Tuż koło siebie usłyszała, jak Piotr wyciąga miecz.

— Weź mnie zamiast niego!

— To go sobie weź!

Popatrzyli na siebie, zaskoczeni. Czarownica zaśmiała się pogardliwie. Spojrzała prosto w oczy Hermiony, ale Gryfonka wytrzymała jej wzrok.

— Kusząca propozycja, głupia dziewczyno. Wiedz, że na nic by ci się to nie zdało.

Potem zwróciła się do blondyna.

— Czy ty naprawdę sądzisz, że siła wystarczy, żeby mi coś odebrać? — zapytała przesłodzonym głosem, jakby mówiła do dziecka. — Rycerzyku.

— Aslan wie, że jeżeli prawo zostanie złamane — oświadczyła głośno, odwracając się do swojej świty. — cała Narnia zapadnie się i zginie w ogniu i wodzie.

To mówiąc, wskazała na Edmunda.

— Ten chłopiec da gardło. Na Kamiennym Stole. Zgodnie z tradycją.

Hermiona zamrugała, próbując zrozumieć to, co właśnie usłyszała. Coś skręciło jej się w żołądku. Pokręciła głową. Zacisnęła pięści, zła, że nie może nic na to poradzić. Poczuła, jak Zuzanna kładzie jej rękę na ramieniu.

— Nie śmiesz mi odmówić.

— Wystarczy. — odezwał się Aslan. — Porozmawiamy w cztery oczy.

Poszedł do swojego namiotu, a Czarownica uniosła dumnie głowę i ruszyła za nim. Wszystkie spojrzenia były skierowane w ich stronę. Kiedy zniknęli w środku, zrobił się harmider.

*~*

Dość długo Aslan i Biała Czarownica nie wychodzili z namiotu. Cała piątka siedziała na trawie. Szatynka od niechcenia bawiła się różdżką. Wręcz umierała ze zniecierpliwienia. Szczerze współczuła Edmundowi. Rzucała mu niespokojne spojrzenia, uśmiechając się. Chciała go jakoś pocieszyć. Niespodziewanie wszyscy zaczęli wstawać. To wiedźma wyszła z namiotu. Przez chwilę patrzyła prosto na bruneta, a potem poszła do swojego prowizorycznego tronu. Zaraz potem zjawił się Aslan. Był jakiś... Smutny? Co się tam wydarzyło?

Zrzekła się prawa do krwi syna Adama.

Poczuła, jak kamień spada jej z serca. Wszyscy zaczęli krzyczeć i wiwatować. Czternastolatka pod wpływem radości uściskała mocno chłopaka. Lekko zdziwiony odwzajemnił uścisk.

— Jaką mam pewność, że dotrzymasz słowa?

Odsunęła się od niego. Spojrzała na czarownicę, niczego nie rozumiejąc. Wielki Lew zaryczał, a ona usiadła na swoim tronie trochę za szybko. Narnijczycy zaczęli śmiać się i bić brawo. Łucja przytuliła się do brata, a on ją podniósł. Fauny i różne inne stworzenia podchodzili do nich, by poklepać Edmunda po ramieniu albo trącić go nosem. Hermiona wdała się w rozmowę z faunami, przy okazji pozwalając, żeby Piotr obejmował ją ramieniem. Gdyby się odwróciła, zauważyłaby, że Aslan odszedł do swojego namiotu, przygnębiony. I z pewnością by ją to zaniepokoiło.

Cześć, człowieczki!
Jak wam mija niedziela? Ja się zaraz wybieram na basen :D
Jak wrażenia po rozdziale? :3

Hermione Granger in Narnia 1Where stories live. Discover now