Rozdział 13: Śmierć Lwa

1.8K 137 55
                                    

Polecam dla nastroju włączyć muzykę w mediach, ale jak ktoś nie chce, to nie jest to konieczne ;3

Reszta dnia minęła Hermionie bardzo szybko, dlatego kiedy nadszedł wieczór, położyła się do łóżka. Niestety nie mogła zasnąć, w głowie miała istny huragan myśli. Długo kręciła się i zmieniała pozycję. W końcu, zrezygnowana, wstała cicho, żeby nie obudzić dziewczyn. Zaczęła szukać po omacku swojej różdżki. Zamierzała wyjść, trochę pospacerować i wrócić. Nadepnęła na coś twardego. Schyliła się, żeby to wsiąść. Tym przedmiotem okazał się jej magiczny patyk. Zmarszczyła brwi, zastanawiając się, jak się tam znalazł. Kiedy się wyprostowała, zamarła. Po ścianie naprzeciwko niej przesunął się cień. Łucja podniosła się na łóżku.

— Hermiona? — zapytała zdziwiona, kiedy zobaczyła szatynkę. — Nie śpisz?

— Nie. A ty?

— Chyba coś widziałam.

— Mogło ci się przewidzieć. — powiedziała niepewnie. — Jest ciemno.

Mała popatrzyła na nią z wyrzutem.

— Nie przewidziało mi się.

Hermiona wyjrzała z namiotu. Usłyszała, jak Łucja budzi siostrę, która po chwili wstaje i obie do niej dołączają. Za rogiem dostrzegła idącego w las Aslana. Rzuciła spojrzenie dziewczynom i wszystkie trzy zaczęły się skradać. Starały się nie stracić Lwa z oczu. Wielkie zwierzę szło bezszelestnie. Zagłębiali się coraz bardziej między drzewa, aż w końcu Aslan stanął.

— Czemu za mną idziecie? — usłyszały.

Wymieniły między sobą spojrzenia i wyszły z kryjówki. Powoli zbliżyły się do niego.

— Nie mogłyśmy spać. — odpowiedziała Łucja.

— A czy możemy... — zaczęła brunetka. — Możemy iść z tobą? — dokończyła już pewniej.

—Tej nocy miłe mi będzie towarzystwo. — powiedział Lew. — Dziękuję.

Siostry Pevensie stanęły obok niego, a Gryfonka trzymała się blisko Zuzanny. Zanurzyły ręce w jego grzywie i ruszyli dalej. Po pewnym czasie zatrzymali się. Starsze dziewczyny wymieniły między sobą spojrzenia.

— Czas na was. — powiedział. — Zostańcie. Dalej muszę iść sam.

Nie wiedziała czemu, ale w w tym momencie poczuła wszechogarniający smutek. Jakby zaraz miała stracić coś cennego, bliskiego. Łzy stanęły jej w oczach.

— Ale dlaczego? — zapytała lekko drżącym głosem Zuzanna.

Odwrócił się przodem do nich.

— Zaufajcie mi. Tak musi być.

Nie wytrzymała. Podbiegła do niego, poczym wtuliła się w jego grzywę, szlochając. Ale w tej grzywie musiała być jakaś magia, bo poczuła się silniejsza. Odsunęła się, ocierając łzy.

— Przepraszam.

— Nie masz się czego wstydzić. — powiedział łagodnie. — Teraz jesteś silniejsza, prawda?

Pokiwała głową.

— Niech twoja odwaga cię nie zawiedzie, Hermiono. Będziesz wiedziała, kiedy nadejdzie czas.

Zmarszczyła brwi, zastanawiając się nad jego słowami.

— Dziękuję Zuzanno, dziękuję Łucjo, dziękuję Hermiono. Żegnajcie.

Patrzyła, jak idzie między drzewa. Brunetka położyła jej rękę na ramieniu, a potem pociągnęła za sobą. Podkradły się do pewnego miejsca i przykucnęły za zwalonym drzewem. Stamtąd mogły bezpiecznie obserwować to, co się działo. A to, co zobaczyły, sprawiło, że czternastolatce zmroziło krew w żyłach.

Przed nimi widniał kamienny okrąg, a na środku niego ustawiono wielkie płyty, przypominające stół. Wokół niego zebrały się najokropniejsze stworzenia, jakie można było sobie wyobrazić. Były wśród nich ghule, wiedźmy, orkowie, wilki, wilkołaki i inne potwory, których Hermiona nie potrafiła (a może nie chciała) opisać. Spora część z nich trzymała pochodnie, przez co wyglądała jak rozwścieczony tłum. Widziała Aslana wchodzącego między tą zgraję. Wstrzymała oddech, a jej dłoń odruchowo zacisnęła się na różdżce. On zbliżał się coraz bardziej do kamiennego stołu, a te okropne stworzenia podskakiwały, podchodziły do niego niepewnie i sprawdzali, na ile mogą sobie pozwolić. Kiedy zobaczyli, że nie zwraca uwagi na ich zaczepki, stali się bardziej agresywni. W końcu dotarł pod stół, a z drugiej strony wyłoniła się wysoka postać. Była tak blada, że dziewczyna widziała ją wyraźnie pomimo panującej ciemności. Biała Czarownica trzymała w ręku lodowy sztylet.

— Tylko nie to. — wymamrotała szatynka, potrząsając głową. — To niemożliwe.

Przewróciło jej się w żołądku. Opuściła wzrok, nie mogąc na to patrzeć. Usiłowała się uspokoić.

— Hermiona?

Nagle tłum zaczął się dziko śmiać. Podniosła głowę i szybko okazało się, że to był błąd. Zobaczyła jak minotaur powalił jednym uderzeniem topora Lwa na ziemię. Musiała zasłonić usta dłonią, żeby powstrzymać krzyk. Tłum zaczął z niego drwić, wykrzywiać się i krzyczeć tak, że można było ogłuchnąć.

— Czemu on im pozwala? — zapytała szeptem Łucja.

— Związać go!

Mnóstwo stworów rzuciło się na Aslana ze sznurami. Przez dłuższą chwilę kompletnie nie mogła nic dostrzec.

— Stać! — przerwała im Czarownica. — Zgolić mu tę grzywę.

Potwory znowu zawyły, a po chwili dało się słyszeć zgrzyt noża. Kiedy karzeł odciął pierwszy kawałek złotej grzywy i podrzucił w górę, dołączyło do niego kilku innych. Kiedy skończyli, był nie do poznania. Wydawał się znacznie mniejszy.

— Przynieście go do mnie.

Nawet kilkoro silniejszych minotaurów i minobarów miało problem z wciągnięciem Lwa po schodkach na stół. W końcu udało im się z tym uporać. Tłum szalał, wilki wyły, wiedźmy skrzeczały, reszta wydawała z siebie różne przerażające dźwięki. Gryfonka wzdrygnęła się. Nagle Biała Czarownica machnęła ręką, wtedy wszystko ucichło. Zupełnie tak, jakby ktoś wyłączył radio. Stała teraz tuż nad nim. Wszystkie wiedźmy zebrały się wokół stołu i zaczęły stukać swoimi pochodniami o podłogę. Znowu zaczął się harmider. Królowa przykucnęła przy Aslanie i zaczęła go gładzić. Coś do niego mówiła, ale dziewczyna nie była w stanie usłyszeć, co. Podniosła się.

— Dzisiaj — jej donośny głos roznosił się po całej dolinie — Wielkie Czary przestaną działać!

Przerwała, wiodąc wzrokiem po swoich poddanych, który coraz bardziej się nakręcali.

— A od jutra — kontynuowała — my będziemy rządzić Narnią. Na wieki!!!

Tłum oszalał.

—Tobie przypada — zwróciła się do Wielkiego Lwa. — rozpacz.

Uniosła lodową różdżkę. Panna Granger wymieniła przerażone spojrzenia z Zuzanną i Łucją. Przez chwilę zdawało jej się, że Aslan patrzy prosto na nich.

— I... Śmierć!!!

Nie zobaczyła ruchu jej ręki. Ukryła twarz w dłoniach. Zaczęła płakać. Wszystkie trzy przytuliły się do siebie.

— Wielki Kot... Nie żyje!!!

Jak tam po rozdziale? ;3
Przyznam się, że ZAWSZE jak oglądam tą scenę, to chce mi się płakać. Miałam trochę problem, jak to opisać, bo dość dużo się tu działo, ale myślę, że się wam spodoba 😊

Wiecie, człowieczki, że powoli zbliżamy się do końca?

Mam do was pytanie. Pisałam o tym na tablicy, ale mogliście nie zobaczyć. Czy bylibyście zainteresowani zodiakami lub czatem (oczywiście dotyczyłoby to HP i nie tylko) na moim profilu? Dajcie mi znać w komentarzach.

A teraz przyznawać się, kto płakał 😭

Za Aslana i do napisania 😊

Hermione Granger in Narnia 1Where stories live. Discover now