Rozdział 11: Ocalony

2K 135 71
                                    

Resztę dnia Hermiona spędzała czas z Piotrem. Chodzili po obozie, często śmiejąc się i żartując. Chłopak cały czas trzymał ją za rękę, co przyciągało zaciekawione spojrzenia magicznych stworzeń. Nadal nie mogła się nadziwić, że jest ich tak wiele! Wspięli się na górę, skąd rozciągał się niesamowity widok. W oddali dostrzegła srebrny pas, który, jak wyjaśnił jej blondyn, okazał się morzem. Kiedy zmróżyła oczy, ujrzała niewyraźny zamek, z mnóstwem wież.

— To Ker-Paravel.

— Piękny. Wydaje się taki mały z tej odległości.

Zapadła pomiędzy nimi cisza. Dziewczyna usiadła na trawie i zapatrzyła się w dal. Piotr poszedł w jej ślady. Oparła się o niego, a on zaczął się bawić jej włosami. Uśmiechnęła się. W końcu było jej dobrze. Długo tak siedzieli, każde zajęte swoimi myślami. Szatynka poważnie zastanawiała się nad ich relacją. Zawsze, gdy go widziała, czuła przysłowione motylki w brzuchu. Lubiła jego towarzystwo. Najbardziej chyba uwielbiała te niebieskie oczy, mogłaby patrzeć w nie całymi dniami.

Naszły ją wątpliwości. Bała się, czy aby na pewno powinna się w to angażować. A co, jeśli niespodziewanie wróci do Hogwartu (chociaż, szczerze mówiąc, zaczęła w to wątpić)? Musiała przyznać, że jeszcze nigdy nie była z nikim tak blisko. Nie miała pojęcia, jak się zachować. Starała się myśleć racjonalnie, przeanalizować wszystkie wady i zalety. Stop, Hermiono. Zbeształa się w myślach. Zadała sobie podstawowe pytanie: czy tego chce? Chciała. I to bardzo. Miała tylko nadzieję, że on myśli tak samo.

Zerknęła na blondyna. Zdawał się odpływać myślami gdzieś daleko. Marszczył lekko brwi i cały czas bezwiednie bawił się jej włosami.

— O czym myślisz? — zapytała, chcąc przerwać tą ciszę.

— O nas.

Mocno się zdziwiła, słysząc tak prostą odpowiedź. Uniosła brwi.

— To znaczy?

— Co z nami będzie. Ze mną i z tobą.

Uśmiechnęła się i podniosła lekko, żeby na niego spojrzeć. Odwzajemnił wzrok. Powoli zaczęli się do siebie zbliżać. Tym razem ona pierwsza go pocałowała. Zarzuciła mu ręce na szyję, a on objął ją. Po chwili oderwali się od siebie. Słowa tu były zbędne. Siedzieli tak jeszcze jakiś czas, a potem Piotr wstał. Szatynka jęknęła z zawodem. Nie chciała przerywać tej chwili. Posłał jej rozbawione spojrzenie.

— Chodź. — powiedział. — Trzeba trochę poćwiczyć.

— Co poćwiczyć? — zapytała, marszcząc brwi.

— Walkę mieczem.

Pomógł jej wstać i ruszyli w stronę placu ćwiczeń.

*~*

Następnego dnia Hermiona wstała bardzo wcześnie. Po wczorajszym wysiłku bolały ją ręce. Mimo to nie narzekała. Łucja i Zuzanna wstały chwilę po niej. W nocy było jakieś poruszenie. Poczekała, aż dziewczyny się ubiorą. Tym razem wzięła ze sobą różdżkę, wolała być ubezpieczona. W końcu, gotowe, wyszły przed namiot. Parę kroków dalej stał Piotr, wpatrując się w jakiś punkt przed sobą. Hermiona podeszła do niego i podążyła za nim wzrokiem. Niedaleko na skale ujrzała Aslana i niewyraźną sylwetkę. Wielki Lew najwyraźniej z tym kimś rozmawiał. Potem, jakby wyczuwając ich spojrzenie, popatrzył na nich. Powiedział coś i chłopak, który z nim był, kiwnął głową i zaczął schodzić ze wzgórza. Gryfonka rozszerzyła oczy, kiedy rozpoznała w nim Edmunda. Siostry przybliżyły się do nich, a Zuzanna uśmiechnęła się znacząco, widząc splecione dłonie Piotra i Hermiony. Tymczasem brunet stanął naprzeciwko rodzeństwa. Towarzyszył mu Aslan.

— Co było, minęło. — odezwał się głębokim głosem. — Nie ma potrzeby wracać do rzeczy przeszłych.

Czternastolatka miała dziwne wrażenie, że Lew jest jakiś przygnębiony. Może jej się tylko zdawało.

— Cześć.

Wyglądał jak siedem nieszczęść. Ubrania miał wybrudzone, włosy potargane. Niezręczna cisza zawisnęła w powietrzu. Przerwała ją Łucja, podbiegając do brata i przytulając się do niego. Potem Zuzanna zrobiła to samo.

— Cały jesteś?

— Tylko zmęczony.

Przez krótką chwilę się wahała, ale w końcu i ona podeszła do bruneta. Wymienili niepewne uśmiechy. Przytuliła go szybko, po czym odsunęła się, nieco zażenowana. Zasłoniła twarz włosami, kiedy poczuła, jak niechciane ciepło wkradło się na jej policzki. Nie miała pojęcia, co się z nią dzieje! Przy Piotrze nie czuła się tak... nienaturalnie. Opanuj się! Krzyczała na siebie w duchu. Idiotka.

— Idź się położyć. — rzucił blondyn. Kiedy Edmund ruszył w stronę namiotu, zawołał za nim — Poczekaj!

Chłopak odwrócił się.

— Tylko się nie zgub.

Wszystkie trzy zachichotały. Brunet uśmiechnął się pod nosem, po czym zniknął w środku namiotu.

~*~

Po jakimś czasie cała piątka siedziała na kocu przy stoliku, jedząc śniadanie. Dostali tosty i różnego rodzaju jajka. Hermiona kończyła już trzeciego tosta, popijając ciepłą herbatą. Siedziała po turecku, obok Zuzanny. Piotr stał nieopodal, oparty o skałę.

— Zaczynam się bać, że pożresz i nas. — powiedziała Łucja ze śmiechem.

Szatynka zerknęła na chłopaka. Młoda miała rację, jadł tak, jakby przez kilka dni nie miał nic w ustach. Powstrzymała się od parsknięcia śmiechem, bo wyglądało to nieco komicznie.

— Zachowaj coś na drogę powrotną! — odezwał się blondyn.

Spojrzała na niego, nic nie rozumiejąc. Dokąd on chce wracać? Poczuła nieprzyjemne uczucie ściskające ją w środku. Westchnęła cicho, spuszczając wzrok.

— Wracamy do domu? — zapytała brunetka z zaskoczeniem w głosie.

— Wracacie. — podszedł do nich i usiadł na kocu. — Mama kazała mi się wami opiekować, ale to nie znaczy, że nie możemy się rozstawać.

— Potrzebują nas! Dziś jest nas pięcioro!

— Łucja, to niebezpieczne. Mało nie utonęłaś, Edmund też mógł zginąć!

— Dlatego musimy zostać. — odezwał się brunet. — Czarownica to straszny wróg. A ja jej pomagałem. Nie chcę, żeby oni cierpieli za moje grzechy!

Przez chwilę wszyscy milczeli.

— No to postanowione. — stwierdziła Zuzanna wstając i przy okazji podnosząc Gryfonkę.

Obie zaczęły iść w stronę namiotu. W pierwszej chwili dziewczyna nie zrozumiała, o co jej chodzi. Potem doznała olśnienia i uśmiechnęła się szeroko. Wzięła swój miecz, który przyniosła tutaj poprzedniego dnia.

— A wy dokąd? — zawołał Piotr.

— Trochę poćwiczyć!

Wybaczcie spóźnienie :D
Rozdział miał być wczoraj, no ale nie spodziewałam się, że tak ciężko będzie mi go pisać! W dodatku cały weekend padał deszcz i było kiepsko z internetem u mnie :/
Mam nadzieję, że wam to wynagrodziłam długością ;3
Dzisiaj było trochę więcej Piotra i Hermiony, w końcu pojawił się też Edmund ^^
Tak to jest, kiedy obiecam rozdział XD
Co sądzicie?
Za Aslana i do napisania 😊

Hermione Granger in Narnia 1Where stories live. Discover now