- Cześć, jestem Martin. – przedstawił się – Chyba będziemy razem pracować.  

    Abby westchnęła. 

    - Cóż, chyba nie mamy wyjścia. -  odparła, siląc się na uśmiech – Jestem Abby.

    - Miło mi cię poznać, Abby. Myślę, że nie będzie tak źle. Nie jestem takim idiotą na jakiego wyglądam.

    Abby była zaskoczona takim wyznaniem. Znowu się uśmiechnęła, tym razem już naturalnie. 

    - Dogadamy się. – powiedziała, mając szczerą nadzieję, że to okaże się prawdą.

    W tym czasie profesor Sinner zdążyła wrócić do klasy i puścić im film, który miał w sobie więcej krwi niż niejeden horror. Wtedy to Abby podjęła decyzję o uwolnieniu niewinnych żabek, nieważne jaka by za to miała być kara. 

    Martin co chwila zerkał na Abby. Jej źrenice rozszerzały się do nienaturalnych rozmiarów, kiedy oglądała wykonywanie sekcji zwłok żaby. Kiedy spotykał ją na korytarzu (dawno temu wpadli na siebie, ona upuściła swoje książki, a on pomógł je pozbierać – ku jego niezadowoleniu Abby chyba zapomniała o tym incydencie) albo słuchał jej odpowiedzi na lekcji wydawała mu się bardzo zarozumiała, ale jednocześnie niewiarygodnie samotna. Pamiętał jak siedziała w samotności podczas przerw obiadowych i czytała książki. 

    - To okropne, prawda? – szepnęła do niego – Jak można takie rzeczy robić tym żabkom. Przecież one nie są niczemu winne! 

    Martin dostrzegł coś w jej oczach. To był jakiś rodzaj determinacji. Czyżby najlepsza uczennica chciała zrobić coś niezgodnego z regulaminem szkolnym? Oczywiście, robiła to ze szlachetnych pobudek, ale mimo wszystko, narażała się na konsekwencje.

    - Nie powinni tego robić. – powiedział.

    Abby uśmiechnęła się z satysfakcją. 

Podczas długiej przerwy, kiedy wszyscy udali się na obiad, Martin zakradł się do pracowni biologicznej i usiadł w najdalszym kącie klasy, tak, że kiedy ktoś wchodził przez drzwi go nie widział. Nie musiał długo czekać, po jakiś trzech minutach niska blondynka otworzyła drzwi. Przez ramię miała przewieszoną dużą, sportową torbę, co wyglądało trochę nienaturalnie, zważywszy na to, że nie uprawiała żadnych sportów i była molem książkowym.

    Stanęła w miejscu i zaczęła nasłuchiwać. Usłyszała odgłos kumkania dochodzący z biurka nauczyciela. Podeszła do niego i zaczęła otwierać szuflady. Jedna z nich była zamknięta na klucz.

    - O cholera – zaklnęła cicho.

    Wyjęła z włosów wsuwkę i wygięła ją pod odpowiednim kątem. Włożyła ją w dziurkę od klucza i po kilku szybkich ruchach zamek zatrzeszczał i się otworzył. Martin musiał przyznać, że zaimponowała mu tą sztuczką. Może to nie było nic niezwykłego, ale nigdy nie spodziewałby się po Abby takich umiejętności. Pomyślał, że musi czytać dużo powieści szpiegowskich. 

    Dziewczyna otworzyła szufladę zupełnie nie przygotowana na to co miało nastąpić. Gdy tylko żaby poczuły zapach wolności, wyskoczyły na zewnątrz. Abby zaczęła je ganiać po całej sali.

    - Może potrzebujesz pomocy? – odezwał się Martin.

Abby gwałtownie zachłysnęła się powietrzem i upuściła torbę, którą trzymała. Chłopak podszedł bliżej.

    - Ale.. jak? – zdołała wyjąkać. 

    - Nie spodziewałaś się mnie tutaj, prawda? Widziałem jak oglądasz ten film. To było jasne, że chcesz je uwolnić. 

    W tym momencie Abby odzyskała mowę.

    - Co ty sobie wyobrażasz? Jak mogłeś tu przyjść i…

    Martin gwałtownie jej przerwał. 

    - Słuchaj, nie poszedłem na obiad, bo chciałem ci pomóc. – warknął, może trochę za ostro - Ale jeśli bardzo mnie tu nie chcesz to mogę sobie w każdej chwili odejść. 

     Odwrócił się na pięcie i już miał wyjść, kiedy zatrzymał go cichy głos.

    - Zostań, proszę. 

    Abby patrzyła na niego swoimi brązowymi oczami z niemym błaganiem.

    - Dobrze. Musimy się pospieszyć, bo mamy dużo żab do złapania, a przerwa nie będzie trwać wiecznie.

    Dziewczyna kiwnęła głową i zabrali się do roboty.

    Przez całą przerwę łapali żaby i wkładali je do torby. Musieli pilnować, aby tym złapanym nie zachciało się znowu wolności. Abby musiała przyznać, że w dwójkę robili to znacznie szybciej niż gdyby była sama. Doceniła to, że Martinowi chciało się pomóc w tej niedorzecznej akcji. 

    - To już chyba ostatnia, nie? – powiedział Martin, wkładając żabę do torby.

    - Tak, to już wszystkie, słuchaj ja… - chciała go przeprosić, lecz coś jej przeszkodziło.

    W tym momencie zdarzyły się trzy rzeczy. Abby wcisnęła torbę Martinowi do ręki, stanęła jak wryta w ziemię i wydała zduszony okrzyk patrząc na otwarte na oścież drzwi.

Zemsta UmarłychWhere stories live. Discover now