20

17 1 0
                                    

- Co ubierasz na bal? - zapytała Naomi, kiedy zamykałam szafkę.

- A co? - zagadnęłam. - Masz jakieś propozycje?

- Być może - uśmiechnęła się tajemniczo. - Poczekaj tu - powiedziała nagle. - Zaraz wracam - i szybko się oddaliła. Co ona znowu kombinuje?

Czekając na czarnowłosą, sięgnęłam do torby i wyjęłam z niej Jego okulary. Odwróciłam się i na moje nieszczęście albo szczęście z kimś się zderzyłam. Znowu.

Czy zawsze mi musi się to przytrafiać?

- Hey - wszędzie poznałabym ten głos. - Szukałem Cię.

- Spieszę się - próbowałam go wyminąć, ale mi nie pozwolił. Cholera.

- Musimy pogadać - podniosłam wzrok.

- Sam! - no nareszcie.

- Muszę lecieć - tym razem mnie przepuścił. - Cześć.

- Czekaj - złapał moją rękę. A już myślałam, że zostawi mnie w spokoju. - Zobaczymy się na balu? - ależ oczywiście!

- Może - spojrzałam na jego dłoń, a on natychmiast ją zabrał. - Na razie - szybko się od niego oddaliłam i ruszyłam w kierunku moich przyjaciółek.

- Co to było? - spytała Jess.

- Sama nie wiem - odparłam zgodnie z prawdą. - Dobra. Jaki masz pomysł - zwróciłam się do Naomi, zmieniając temat.

- Idziemy na zakupy! - zawołała Bianca. - W tej chwili - dodała.

- Nie mogę - powiedziałam. - Muszę odebrać Lily z przedszkola.

- Już się tym zajęłam - popatrzyłam na czarnulę.

- No chodź - pociągnęła mnie za rękę. - Proszę - zrobiła minkę kota ze Shreka.

- Niech będzie - zgodziłam się, bo jakoś nie potrafiłam jej odmówić. Ona to ma dar przekonywania.

Wczoraj przez kilka godzin chodziłyśmy od jednego sklepu do drugiego w poszukiwaniu idealnych sukienek i w końcu każda z nas wybrała coś dla siebie na dzisiejszą imprezę.

***

- Sam! Pospiesz się! - krzyczała Jess. - Zaraz się tu zesikam! - usłyszałam śmiechy przyjaciółek. Ja też się zaśmiałam i szybko wyszłam z łazienki, bo nie chciałam mieć powodzi w pokoju. - No nareszcie! - brunetka natychmiast wpadła do pomieszczenia i zatrzasnęła za sobą drzwi, a ja w ostatniej chwili od nich odskoczyłam.

- Mało brakowało - spojrzałam na Biancę. - Prawie Cię stratowała.

- Szkoda, że nie widziałaś Jess - zaśmiała się Naomi. - Wyglądała jak wielka beczka, która zaraz by wybuchła.

- Naomi - posłałam jej spojrzenie typu "cicho bądź, ale to było dobre" i nagle usłyszałyśmy znajomy dźwięk spuszczania wody.

- Ale ulga! - westchnęła Jessica, wchodząc do pokoju. - Czuję się o parę kilo lżejsza.

- Teraz bez problemu powinnaś wcisnąć się w tę Twoją cudną kieckę - zaśmiała się Bian, a Jess spiorunowała ją wzrokiem.

- Hey dziewczyny! - wszystkie odwróciły się w moim kierunku. - Nie sądzicie, że już czas?

- Na co? - zapytały brązowowłose.

Never give up | Lily CollinsМесто, где живут истории. Откройте их для себя