5

26 1 0
                                    

Przez całą drogę Monic opowiadała o sobie. O tym, że ma najprzystojniejszego chłopaka na świecie, że jest kapitanką drużyny cheerleaderek, że każdy chciałby nią być i że ma wszystko czego pragnie. Mówiła i mówiła, a ja za bardzo jej nie słuchałam. Zbytnio nie interesowało mnie jej idealne życie. Bardziej zwróciłam uwagę na jej przyjaciółkę, która szła koło niej i czasami się do mnie uśmiechała, kiedy blondynka nie patrzyła. Coś mi mówiło, że Lena pewnie nie jest jej przyjaciółką, tylko jakimś popychadłem albo co w tym stylu, ale raczej mi się wydawało albo i nie. Pożyjemy, zobaczymy.

Po około pół godzinie w końcu dotarłyśmy do celu, a dziewczyny od razu udały się do budki z napojami. Kupiły sobie, w sumie to Lena kupiła Monic wodę. Ja za to zdecydowałam się na mój ulubiony sok ze świeżych pomarańczy. Po zakupie poszłyśmy do stolika najbliżej jakiegoś podestu, gdzie kilka osób tańczyło w rytm muzyki.

- Patrzcie jakie ta ma włosy! - blondynka wskazała dziewczynę w czerwonych włosach, głośno się przy tym śmiejąc. - Jakby ją ktoś podpalił! - Lena też zaczęła się śmiać, a ja tylko patrzyłam i nie rozumiałam, o co im chodzi.

Jestem strasznie ciekawa, kto chciałby być taki sam jak Monic, która wyśmiewa osoby o nietypowym kolorze włosów. Mi akurat się podobały.

- Dobra - powiedziała Monic. - Chodźcie tańczyć - Lena posłusznie wstała. Dziwi mnie to, że tak na wszystko jej pozwala i w ogóle nie protestuje. Wygląda na fajną dziewczynę, ale szkoda, że żyje w cieniu Monic. - Nie idziesz? - zwróciła się do mnie.

- Nie mam ochoty - odparłam. Blondynka wzruszyła ramionami i odwróciła się w stronę parkietu. Lena spojrzała w moim kierunku, uśmiechnęła się nieśmiało i pobiegła za swoim "ideałem". Szkoda mi tej laski.

Przez dłuższą chwilę patrzyłam jak dziewczyny i inni tańczą. Kilka osób chciało wyciągnąć mnie na parkiet, ale im się nie udało. Byłam nieugięta do momentu, aż usłyszałam znajome nuty. Spojrzałam na scenę i uśmiechnęłam się od ucha do ucha.

- Hey! - powiedziała ciemnowłosa dziewczyna do mikrofonu. - How are you?! - wszyscy zaczęli krzyczeć, a ja w duchu skakałam jak mała dziewczynka.

Nagle z głośników popłynęła znajoma muzyka, a po chwili słowa piosenki mojej ulubionej wokalistki, czyli Evanescence. Nie mogłam uwierzyć własnym uszom, że słuszę najcudowniejszy utwór na świecie i do tego na żywo! Kocham "My immortal"!

Bez zastanowienia wstałam z krzesła i ruszyłam w stronę parkietu. Podest nie znajdował się na tym samym poziomie, co stoliki, więc musiałam się na niego wspiąć. Niestety nie szło mi za dobrze. Już traciłam nadzieję, że tam wejdę i nagle ujrzałam czyjąś dłoń wyciągniętą w moim kierunku. Ujęłam ją i po paru sekundach byłam już na parkiecie. Zamknęłam oczy i wsłuchałam się w słowa piosenki. Niespodziewanie poczułam jak ktoś mnie obejmuje. Chwyciłam tę osobę za ręce, a ona od razu odwróciła moje ciało o 180 stopni. Byłam ciekawa kto to, więc podniosłam głowę i ujrzałam jakiegoś chłopaka w przeciwsłonecznych okularach, ale niestety nagle zrobiło się strasznie ciemno i już nic nie widziałam. W pewnym momencie moje dłonie znalazły się na jego szyi, niewiadomo jak i kiedy, a on przyciągnął mnie bliżej siebie, uniósł lekko moją brodę i zbliżył swoje usta do moich. Wciągnęłam jego cudowny zapach i zamknęłam oczy (w sumie nie wiem czemu to zrobiłam, skoro i tak było strasznie ciemno), a on wykorzystując okazję, pocałował mnie. W tej magicznej chwili nie potrafiłam racjonalnie myśleć i niemal natychmiast odwzajemniłam pocałunek. Poczułam stado motyli w brzuchu, kiedy zaczął całować mnie bardziej namiętnie. Przyciągnęłam go jeszcze bliżej i trzymałam z całych sił, bo nie chciałam, aby gdzieś mi uciekł. Zdziwiło mnie trochę, że w ogóle się nie stawiał. Wręcz przeciwnie. Sam się do mnie przysunął, chociaż to już nie było możliwe.

Nie mam pojęcia ile czasu minęło, ale ja czułam jakby ten pocałunek trwał wiecznie, o ile nie dłużej. Mogłabym tak stać przez resztę życia.

Kiedy zabrzmiały ostatnie nuty utworu oderwaliśmy się od siebie ciężko dysząc. Tajemniczy chłopak nadal trzymał mnie w ramionach i posłał mi swój cudowny uśmiech, który rozświetlił noc i zwalał z nóg. Cieszyłam się, że nadal trzyma dłonie na mojej talii, jakbym była dla niego całym światem. I na tę myśl odwzajemniłam uśmiech na specjalne okazje, takie jak ta. Kiedy tak na niego patrzyłam, czułam się wspaniale, mimo, że go dokładnie nie widziałam. Pragnęłam poznać jego tożsamość, więc sięgnęłam po okulary, ale nie zdążyłam ich nawet dotknąć, bo ktoś na nas wpadł i runęliśmy przez tego kogoś z podestu na piasek. Chłopak cały czas mnie trzymał i przyjął mnie na klatę, dosłownie. Nagle poczułam jak czyjeś ręce podnoszą moje ciało i po chwili stałam już o własnych siłach tyłem do nastolatka.

- Wszystko w porządku? - zapytała blondynka, którą dzisiaj poznałam.

- Tak - chciałam sprawdzić, czy mój "wybawca" jest cały, ale Monic przyciągnęła mnie do siebie.

- To dobrze - jeszcze chwilę ściskała moją szyję, na mój gust trochę za mocno i w końcu puściła. Od razu się odwróciłam i spojrzałam w dół, ale nikogo już tam nie było. Zauważyłam tylko okulary, które zapewne należały do chłopaka o cudownym uśmiechu. Czemu myślę, że są jego? Ponieważ leżały w miejscu, gdzie przed chwilą oboje się znajdowaliśmy, więc bez zastanowienia podniosłam je, otrzepałam z piasku i przyciągnęłam do piersi, uroniając przy tym jedną łzę. "Tylko tyle mi po nim zostało" pomyślałam. Szybko nałożyłam je na czubek głowy i razem z nimi ruszyłam w stronę domu.

______________

Witam ponownie!

Mam nadzieję, że czekaliście i że wam się spodoba!

U was też od rana jest taka brzydka pogoda? 😠

Gwiastkujcie, komentujcie!

Czekam na Waszą aktywność!

Buziaki! 💋💋

Never give up | Lily CollinsWhere stories live. Discover now