8

31 1 0
                                    

Ten rozdział dedykuję dla mojej pierwszej fanki Niki148

Po zajęciach pożegnał się z kumplami i ruszyłam po moją młodszą siostrę. Szłam sobie przez park w ten piękny, słoneczny dzień i nagle wpadłam na świetny pomysł. Bez wahania sięgnęłam po telefon i wystukałam odpowiedni numer.

- Halo? - usłyszałam znajomy głos, za którym tak bardzo tęskniłam.

- Hej! - powiedziałam do słuchawki.

- Sam! - chyba się ucieszyła. - Co u Ciebie słychać? Wszystko w porządku?

- Tak - przytaknęłam. Mam nadzieję, że mi uwierzyła. - Chciałam Cię usłyszeć i..

- Sam? - przerwała mi. - Co się dzieje? - dlaczego ona tak bardzo mnie zna?

- Chyba się zakochałam - powiedziałam po chwili milczenia.

- To cudownie - widziałam przed oczami jak skaka z radości.

- Ani trochę - zaprzeczyłam. Eh.. Szkoda, że jej tu nie ma..

- Jak to? - zapytała zmartwiona.

Przed odpowiedzią wzięłam głęboki oddech.

- Jest ich dwóch i nie wiem, którego wybrać - odparłam zrezygnowana. Musiałam to powiedzieć, bo i tak by to ze mnie jakoś wyciągnęła, nawet na taką odległość.

- Och, Sam - rozczuliła się. Kurde, nie lubiłam jak ktoś się nade mną litował, zwłaszcza Naomi. - Tak chciałabym być teraz przy Tobie - jak w tej chwili nie polecą mi z oczu łzy, to normalnie będzie cud. - Mocno Cię przytulić i zapewnić, że wszystko się jakoś ułoży.

- Też bym tego chciała - powiedziałam szczerze. - Ale dziękuję. Twoje słowa zawsze podnosiły mnie na duchu i teraz zrobiły to samo.

- Cieszę się - poczułam jak się uśmiecha - ale i tak jestem zła na siebie, że nie ma mnie w Los Angeles.

- Wiem - zgodziłam się z nią. - Mi też jest smutno, no ale cóż zrobić - pociągnęłam nosem.

- Hej - pewnie to usłyszała. - Nie smuć się.

- Nie smucę się - okłamywałam samą siebie. No jasne, że jestem smutna. - Po prostu strasznie za Tobą tęsknię.

- Ja też za Tobą tęsknię - rzekła, a ja mimowolnie się uśmiechnęłam i poczuł przyjemne ciepło. - Sam, słuchaj - dodała po chwili. - Przepraszam, ale muszę już kończyć.

- Dlaczego? Masz mnie już dosyć?

- Co? Nie, nie. Oczywiście, że nie - uff. - Po prostu mama mnie potrzebuje. Wybaczysz mi prawda?

- No pewnie.

- Kochana jesteś - mam wielką ochotę ją teraz przytulić. - Kocham Cię!

- Ja Ciebie też! - i rozłączyłam się.

Chowając telefon, nagle się z kimś zderzyłam i upuściłam aparat. Boże, ale ze mnie fajtłapa. Dobra, nieważne. Schyliłam się po komórkę, ale ten ktoś być szybszy.

- I znowu się spotykamy - usłyszałam znajomy głos. - Tylko szkoda, że w takich okolicznościach - podał mi moją własność.

- Dzięki - uśmiechnęłam się. - Co tu robisz? - zapytałam z ciekawości. -  Chyba mnie nie śledziłeś, co?

- Nic z tych rzeczy - zaprzeczył niemal natychmiast. - Idę po Sonię, a Ty pewnie po Lily.

- Jakbyś zgadł - schowałam telefon. - Chcesz się przyłączyć?

- Pewnie - kąciki jego ust powędrowały w górę, ukazując białe zęby. Musiałam odwrócić wzrok, aby przy nim nie zemdleć.

Po chwili ruszyliśmy przez park w stronę przedszkola.

- Gdzie wcześniej mieszkałaś? - zapytał, z nienacka muskając palcem moją dłoń. Poczułam przyjemne mrowienie w miejscu, które dotknął.

- W San Diego.

- Żałujesz, że stamtąd wyjechałaś? - spytał, splatając nasze dłonie. Spojrzałam najpierw na nie, a potem na jego twarz. Posłał mi swój uroczy uśmiech, a ja wstrzymałam oddech. "Sam! - skarcił się w myślach. - Uspokój się!"

- Nie - odparłam w końcu, odwracając od niego wzrok. - Nie czułam się tam dobrze - dodałam po chwili.

- Dlaczego? - chyba się zmartwił. - Ktoś..

- Nie, nie - zaprzeczyłam natychmiast, wpadając mu w słowo. - Nic z tych rzeczy - powtórzyłam jego wcześniejsze słowa. - Po prostu tamto życie nie było dla mnie. Czułam, że tam nie pasuję, że muszę stamtąd uciec, że nie mogę tam zostać. Nie chciałam, aby mnie to wszystko przutłoczyło. Chciałam choć raz poczuć, że na prawdę żyję - powiedziałam jednym tchem. - I w końcu moje marzenie się spełniło. Wyjechałam z miasta i zostawiłam je daleko za sobą. I bardzo się cieszę, że tu jestem, bo - przystanęłam i spojrzałam mu głęboko w oczy - bo poznałam Ciebie - dokończyłam szeptem i mocno się w niego wtuliłam, a on objął moje ciało i pocałował w czubek głowy.

Poczułam się bezpiecznie w jego ramionach. Pragnęłam, aby ta chwila trwała wiecznie i aby nigdy się nie skończyła. W jego uścisku wszystkie smutki gdzieś zniknęły. Poczuł się tak samo jak w ramionach Tamtego chłopaka, o którym musiał jak najszybciej zapomnieć i wyrzucić z moich myśli, aby zostawić w nich miejsce dla Thomasa, tylko dla Thomasa. Chciałabym, ale nie wiem czy potrafię, ale będę próbować. To zawsze coś, co nie?

Po długiej i cudownej chwili odsunęłam się od niego, chociaż poszło mi to z wielkim trudem.

- Musimy już iść - powiedziałam i pociągnęłam go za sobą, ale on tylko na mnie patrzył tymi swoimi cudnymi oczami. - Coś się stało?

- Nic takiego - odparł w końcu. - Po prostu mi kogoś przypominasz.

- Kogo? - zaciekawiłam się. Chłopak już otwierał usta, ale nagle je zamknął.

- Nie ważne - uciął. - Zapomnijmy o tym.

- Sam! - odwróciłam się.

- Lily? - trochę się zdziwiłam na jej widok. - Co tu robisz?

- Pani wzięła mnie i Sonię na spacer - powiedziała. - Bawiłyśmy się z Sonią w berka i nagle Cię zobaczyłam i od razu do Ciebie przybiegłam.

- A gdzie Sonia? - zapytałam, postawiając małą na ziemi.

- Tu jestem! - zawołała i podeszła do nas z nauczycielką.

- Dzień dobry - przywitała się kobieta.

- Dzień dobry - odparłam. - Bardzo panią przepraszam za fatygę.

- Nic się nie stało - uśmiechnęła się. - Wybaczcie, ale muszę już wracać. Do widzenia.

- Do widzenia - pomachała dziewczynkom i odeszła.

- My już też lecimy - zwróciłam się do Sonii i Thomasa. - Na razie.

___________

Witajcie kochani!

Znowu się spotykamy!

Tęskniliście?

Bo ja trochę, no dobra bardzo ❤

Jestem mega ciekawa, co teraz czytacie, więc jeśli chcecie się tym podzielić, piszcie w komentarzach 💋💋💋

Ja aktualnie czytam "Losing Hope" Colleen Hoover 💖💖

Widzimy się niedługo! 💋💋

Never give up | Lily CollinsWhere stories live. Discover now