2.4. Third time lucky

1.1K 106 7
                                    

Dziś nieco krócej, ale korzystam z dobrodziejstwa weny i nadrabiam zaległości. Jeśli macie czas i chęci, nie zapomnijcie również zapoznać się z innymi pracami zamieszczonymi na moim profilu.

Miłego czytania!

-Świat cię pokocha, księżniczko. Jesteś stworzona do występowania na scenie. Nawet, jeśli nic nie mówisz - wymamrotał Dwight, dotykając mojego policzka. Mimowolnie wzdrygnęłam się, patrząc na zakrwawioną twarz Jerome'a Valeski, która tymczasowo okrywała prawdziwe oblicze mężczyzny. Oddychałam głęboko, by za wszelką cenę nie zwymiotować. Mój koszmar rozpoczynał się na nowo. Wszystkie lęki i przykre wspomnienia, nad których zapomnieniem pracowałam przez ostatni rok, momentalnie powróciły z podwójną siłą. Choć nigdy nie myślałam o śmierci, w tej chwili odejście, choćby w najgorszych męczarniach wydawało się lepszą opcją. Dwight Pollard był szalony i, co gorsza, kompletnie nieprzewidywalny. 

-Nie bój się - kontynuował. - Mam jeszcze kilka spraw do załatwienia, ale po wszystkim uciekniemy stąd i zamieszkamy razem w jakimś spokojny, odludnym miejscu. Co ty na to? - otworzyłam szerzej oczy, na dźwięk słów, które wypowiedział. - Król i królowa Gotham na zawsze razem!

-Jesteś nienormalny - syknęłam. - Powinni cię zamknąć w ciemnym, śmierdzącym psychiatryku, z dala od świata zewnętrznego, a gdy zdechniesz, porzucić twoje ciało na pożarcie sępom - splunęłam.
-Atrakcyjna i zadziorna. Teraz widzę dlaczego Jerome wybrał akurat ciebie - zaśmiał się, ocierając resztki śliny z materiału marynarki.

-Jerome nie żyje, a ty wkrótce dołączysz do niego.

-Nie byłbym tego pewien - nachylił się, powoli akcentując każde słowo. - Widzisz tych wszystkich ludzi dookoła mnie? Zrobią wszystko, co im nakażę. Mają mnie za swojego boga i władcę, jestem w końcu reinkarnacją sławnego Jerome'a Valeski.

-Nie jesteś. Jesteś jedynie marnym naśladowcą, który szczyci się tym, że ukradł twarz martwej osobie. To jest powód do dumy, huh? - zironizowałam. 

-Ja to wiem, ty to wiesz, ale oni żyją w słodkiej niewiedzy, księżniczko. Ludzie to najbardziej naiwna rasa, która zamieszkuje tą planetę, ale myślę, że doskonale zdajesz sobie z tego sprawę. Możesz w nieskończoność zawodzić ich zaufanie, obiecując złote góry, bo doskonale wiesz, że za każdym razem wybaczą i prędzej czy później zapomną.

-Pollard, odsuń się od niej - wywód mężczyzny przerwał znajomy, męski głos. Chwilę później cały oddział policjantów wkroczył do pomieszczenia, obezwładniając i wyprowadzając pomagierów Dwight'a. Jim Gordon jak zwykle w porę. 
-Szach mat, Dwight - uśmiechnęłam się szeroko. - Czyżby bóg i władca nie był taki wszechmocny? - zaśmiałam się, gdy Gordon rozcinał sznur, który boleśnie obcierał moje nadgarstki. Momentalnie poczułam ulgę - dosłownie i w przenośni. - Gra skończona. Jak widzisz, dobro zawsze wygrywa - dodałam, gdy jeden z policjantów zakuwał dłonie mężczyzny w kajdanki. - Dziękuję Jim.
-Cieszę się, że nic ci nie jest - och, Jimbo i jego wstrzemięźliwość w okazywaniu uczuć. - Może tego po mnie nie widać, ale martwiłem się o ciebie, Roxanne. I - zawahał się. - Naprawdę mi przykro, że ponownie musiałaś przez to przechodzić.

-To nie twoja wina - położyłam dłoń na jego ramieniu. - Nie mogłeś przewidzieć, że ktokolwiek posunie się do tego, co zrobił Dwight Pollard. Świat kryje wielu psychopatów, a my nie jesteśmy nadludźmi, by móc wszystko przewidzieć i zapobiec wszystkim nieszczęściom.

black&blue ● jerome valeskaWhere stories live. Discover now