Rozdział 26

1.3K 131 25
                                    

Mętlik w głowie Damiana narastał. Zdezorientowanie sprawiało, iż nie potrafił skupić myśli na obowiązkach i przestać zastanawiać się nad tym, czy studentka rzeczywiście jest w jakimś stopniu winna śmierci jego żony. Odczuwał tylko jedno silne pragnienie - spojrzeć w oczy Tatiany i zapytać raz jeszcze o wydarzenia z przed ponad roku. Chociaż wiedział, iż poza pociągiem fizyczny czuje do dziewczyny także coś więcej, doskonale zdawał sobie sprawę, że gdyby okazała się faktycznie winną śmierci Alicji, nie potrafiłby wybaczyć. Naprawdę pokochał Tatianę, lecz nie było to takie samo uczucie, jakie żywił do swojej żony. Dużo młodsza studentka przyciągała go swoją świeżością, skromnością i spontanicznością. Pragnął opiekować się nią i wprowadzać w nieznany jej dotąd świat doznań, chronić przed złem i czuwać nad jej spokojnym losem. Tymczasem wiadomość o zatrzymaniu jej, sprawiła, że mężczyzna zwątpił w naturalność i szczerość dziewczyny. Mimo to postanowił zobaczyć się z nią jak najszybciej. Tylko rozmową w cztery oczy mógł ocenić sytuację. Zastanawiał się kim jest świadek, który ujawnił tak ważne dowody dopiero po długim czasie. Jak to możliwe, iż na jego trop nie wpadł wynajęty przez biznesmena detektyw.
Nacisnął guzik aparatu stojącego na biurku i przywołał sekretarkę.
Kilka minut później, drzwi gabinetu otworzyły się i weszła Urszula. Skrzywił się na jej widok, coraz bardziej zaczynała irytować go obecność tej kobiety w firmie. Ponadto zauważył, że zaczyna ona czuć się całkiem swobodnie, nie uznając choćby takich zasad jak pukanie przed wejściem do gabinetu szefa.
Cały jej wypracowany manieryzm i kultura przepadł z kretesem.

- Zadzwoń do mecenasa Kowalskiego i poproś o pilne spotkanie. Mogę przyjechać do jego kancelarii jeszcze dzisiaj - polecił nie patrząc zupełnie w kierunku stojącej przed nim kobiety.

- Ale jak to dzisiaj? Popołudniu lecimy do Tokio! - asystentka oburzyła się na zmianę planów szefa i dla uprzytomnienia jakie znaczenie ma wyjazd dodała - Jeśli o godzinie szesnastej nie znajdziemy się na pokładzie samolotu, czekają nas poważne konsekwencje!

- Nie nas czekają, a firme. Właśnie od ciebie teraz zależy jak dobrze załatwisz sprawę z prawnikiem. Użyj całego swojego czaru, żeby umówić mnie z nim jak najszybciej. Wówczas zdążę na ten cholerny samolot - powiedział z irytacją w głosie.

- Ale... nie zdążymy się przygotować...

- Nie ma żadnego 'ale'! Czego ty nie rozumiesz? Wykonaj ten głupi telefon i umów mnie z Kowalskim jak najszybciej.
A potem jedź do domu się spakować! - warknął tak głośno, że po plecach Urszuli przebiegł dreszcz. Posłusznie skinęła głową i szybko opuściła gabinet.
Dziesięć minut później sekretarka poinformowała Damiana, iż mecenas nie chętnie, ale jednak zgodził się przyjąć go za godzinę w swojej kancelari.

- No, to teraz tylko załatwić zgodę na widzenie od prokuratora - powiedział sam do siebie - Jeśli jesteś niewinna, pomogę ci. Jeśli jednak dowody są mocne, a ten eksperyment procesowy to potwierdzi, będę musiał cię zniszczyć.
Obym się mylił. Obyśmy wszyscy się mylili...

***

Tatiana siedziała w małym, obskurnym pomieszczeniu
i próbowała pozbierać myśli. Rozglądnęła się dookoła.
Pokój, czy też bardziej trafnie cela, nie wyglądał jak te znane
z telewizji. Nie było krat, ani pryczy zniszczonej i skrzypiącej ze starości. Owszem ściany były obdrapane, miejscami przybrudzone, ale nie były wyryte na nich napisy czy rysunki. Okno, całkiem czyste, przepuszczało jasne promienie słońca. Można też było zerknąć i ujrzeć pobliski park, oraz centrum handlowe. Tuż pod oknem stał mały skromny stolik, a na nim plastikowy kubek i talerz. Przy drzwich umieszczono umywalkę, a nad nią okrągłe lustro. Całkiem wygodne łóżko stało obok stolika. Wygląd tymczasowego lokum, trochę uspokoił Tatianę. Siedząc w policyjnym radiowozie i słuchając dokąd zostaje przewożona, panicznie bała się widoku krat i wielkich, masywnych drzwi. Nie potrafiła zinterpretować, dlaczego tak ogromny strach wywoływały w niej myśli o zamknięciu w zakratowanej celi.
Zgrzyt klucza w zamku wyrwał ją z zamyślenia. Do środka nie wszedł jednak nikt. Zamiast tego usłyszała z zewnątrz męski głos, który oznajmił jej, żeby udała się za nim. Zrobiła co rozkazano. Posłusznie przeszła przez wąski korytarz, weszła schodami na piętro i otworzyła wskazane drzwi. Tego widoku zapewne nie zapomni nigdy. Osoba, której nie spodziewała się zobaczyć prędko, a już na pewno nie w miejscu takim jak to, siedziała przy stoliku i patrzyła z niepokojem w oczach. Tatianę ogarnął wstyd i bezradoność. Łzy spłynęły po policzkach, więc szybko otarła je wierzchem dłoni.

- Teresa! Kochana moja - podeszła szybko i objęła siostrę - Jak się dowiedziałaś, że tutaj jestem?

Teresa wyswobodziła się z objęć młodszej siostry i wskazała jej miejsce po drugiej stronie długiej drewnianej ławy. Dopiero wówczas Tatiana zauważyła, że siostrze towarzyszył ktoś jeszcze. Dość krępy, łysiejący mężczyzna wstał i wyciągnął dłoń w kierunku Tatiany.

- Dzień dobry, Jan Westermann. Zostałem zatrudniony przez pani siostrę, będę reprezentować pani interesy.

Dziewczyna uścisnęła rękę mężczyzny i spojrzała pytająco w stronę Teresy. Siostra, jak zwykle jednak sprawiała wrażenie osoby nieco oschłej i dalekiej od udzielania wyjaśnień.
Po tym jak Tatiana również przedstawiła się prawnikowi, usiadła i wbiła wzrok w podłogę. Respekt jaki czuła przed starszą siostrą, teraz dodatkowo przybrał na sile.

- To może ja zacznę - Teresa przerwała uciążliwe milczenie i wysunęła dłonie na blat splatając palce - Twoi znajomi powiadomili mnie o sytuacji
w jakiej się znalazłaś. Od policji dowiedziałam się też co ci zarzucono i jakie mogą być dalsze konsekwencje.

- Nie musiałaś się fatygować. Przepraszam, że Laura cię w to wciagnęła - bąknęła studentka. Starała się opanować emocje i rozmawiać równie rzeczowo.

- Twoi znajomi nie dostali zgody na widzenie. Tylko rodzina może cię odwiedzać, a i to za zgodą prokuratora. Posłuchaj teraz, mecenas Westermann to mój dobry znajomy i bardzo dobry prawnik. Jego syn służy w mojej jednostce, możesz mu zaufać.

- Rozumiem, dziękuję! - Tatiana podniosła wzrok na oboje.
Wzięła głęboki oddech i słuchała mądrych rad mecenasa, w którego wiedzy i doświadczenou leżał jej dalszy byt. Skrupulatnie i ze szczegółami opowiadała pechowe dla siebie zdarzenie, a także odpowoadała na pytania.
Po raz pierwszy od chwili zatrzymania zobaczyła iskierkę nadziei.

***

Damian z irytacją trzasnął drzwiami samochodu. Wizyta
w kancelari pozbawiła go reszty złudzeń i wyprowadziła z równowagi.
Niestety, rozmowa z Tatianą będzie musiała poczekać. Mecenas Kowalski uświadomił mu, iż możliwość kontaktu z kobietą jest niemożliwa z uwagi na fakt, że nie jest on członkiem rodziny. Nie pomagał także fakt, że gdyby doszło procesu, prawdopodobnie zostanie on oskarżycielem posiłkowym.
Damian musiał poczekać, aż policja zakończy postępowanie
i prokuratura zdecyduje o losie dzieczyny. Mógł oczywiście odwiedzać komisariat i dowiadywać się o postępach w dochodzeniu i poszczególnych wynikach, lecz tylko i wyłącznie w roli obserwatora. Wszedł przez rozsuwane drzwi i rozejrzał się po terminalu.
W olbrzymim wnętrzu było mnóstwo ludzi. Jedni ciągnęli swoje bagaże w kierunkach oznaczonych na dużych tablicach, inni spokojnie siedzieli na niskich krzesełkach, czy też ławkach. Zrobił parę kroków w stronę wielkiego kontuaru i usłyszał znajomy głos, który przedzierał się przez gwar.

- Szefie, tutaj jestem! Odwróć się w lewo!

Odwrócił się i spostrzegł przedzierajacą się przez tłum Urszulę. Machała w jego kierunku wyciągniętą ręką, ściskając przy tym dwa lotnicze bilety.
Skinął głową i poczekał, aż kobieta dojdzie, taszcząc przy tym dużą walizkę na stelażu.
Sam zabrał tylko pospiesznie spakowaną, sportową torbę.
Lata zagranicznych wojaży utrwaliły go w przekonaniu, że w dzisiejszych czasach pakowanie powinno przebiagać lekko i bez zbędnego nadbagażu. Poza tym miejsca, które zazwyczaj odwiedzał oferowały wszelkie potrzebne rzeczy. Gdyby zapomniał czegokolwiek, mógł to sobie kupić na miejscu.

- Mamy jeszcze chwile, może pójdziemy na kawę? - zaproponowała asystentka wręczając Damianowi jego bilet.
Schował go do wewnętrznej kieszeni marynarki i odparł niechętnie:

- Ty idź, ja przejdę do poczekalni.

- W takim razie poczekam z tobą, szefie. Nie lubię pić kawy w samotności - posłała mu wystudiowany uśmiech i stanęła obok.
Damian odwrócił głowę i wbił wzrok w ogromny wiszący zegar. Godzina odlotu zbliżała się nieubłagalnie...

Tatiana (zakończona)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz