Rozdział 10

1.4K 161 43
                                    

- Jak się pani czuje? - zapytano łagodnym, przyjacielskim tonem. Próbowała wyrwać się z marazmu w jaki zapadła. Nie pamiętała ile czasu spędziła leżąc na plecach i wpatrując się w bielusieńki sufit. Odwróciła głowę w stronę dochodzącego głosu. Dopiero po dłuższej chwili uprzytomniła sobie gdzie się znajduje i w jakich okolicznościach zapadła w ten pasywny stan. Stagnacja powoli opuszczała. Tatiana zrozumiała, iż podano jej zapewne dużą dawkę środków uspokakających. Spojrzała na kobietę stojącą nieopodal i oblizując spierzchnięte wargi odparła:

- Dobrze, chyba wszystko jest w porządku.

- To dobrze. Niedługo przyjdzie do pani doktor Korcz. Potrzebuje pani czegoś?

- Tak - skinęła głową z trudem skupiając uwagę na usłyszanych słowach. Leki w ogranizmie ewidentnie długo pozostawiały po sobie ślad - Czy mogę dostać szklankę wody? Strasznie chce mi się pić.

- Oczywiście - odparła życzliwie pielęgniarka i do szpitalnego kubka nalała wody ze stojącej na szafce butelki. Podała Tatianie i odczekała, aż ta wypije płyn.

- Dziękuję. Doktor Korcz to ta kobieta, która była u mnie podczas obchodu? - zapytała z niepokojem wspominając wizytę lekarki, która nie ukrywała niechęci do pacjentki.

- Podczas obchodu? - zdumiała się pielęgniarka mrużąc oczy. Za moment jednak uniosła rękę w geście zrozumienia i odrzekła - Nie, nie ta. Doktor Korcz jest psychiatrą. Bardzo sympatyczna i profesjonalna osoba.

Tatiana oprzytomniała zupełnie. Nagle powróciły wszystkie wcześniejsze wydarzenia i myśli, których się obawiała.

- Ja nie potrzebuję psychiatry. Już czuję się zupełnie dobrze - próbowała przekonać pielęgniarkę nie mając pojęcia, że jeśli nawet ta dałaby wiarę w słowa dziewczyny, niestety nie byłaby w stanie ingerować w decyzję lekarza prowadzącego.

- Proszę się nie martwić. Pani doktor jest bardzo dyskretna. Może to pani potraktować jak rozmowę z powiernikiem - mrugnęła porozumiewawczo okiem.
Tatiana nie odpowiedziała już nic. Odwróciła głowę i znów patrzyła w sufit. Zrozumiała, że żadne słowa nie pomogą jej uchronić się przed rozmową z lekarzem. Bała się. Nie samego spotkania, a tego, że psychiatra uzna ją za osobę z zaburzeniami psychicznymi. Zastanawiała się co powinna powiedzieć, żeby w świetle tego co zrobiła ukazać się z pozytywnej strony. Czy w ogóle miała do powiedzenia coś na swoją obronę? Czy może nieudolni samobójcy z góry skazywani są na odizolowanie? Nie miała pojęcia. Nigdy nie była z podobnej sytuacji. Wszystko do tej pory działo się zbyt szybko, żeby mogła zaplanować cokolwiek dalej.
Pielęgniarka opuściła salę.
Tatiana szybko przeanalizowała sytaucję. Postanowiła w trybie natychmiastowym opuścić szpital. Panicznie bała się rozmowy, którą miała niebawem odbyć, a przede wszystkim tego, że może zostać uznana za niepoczytalną. Nie miała bladego pojęcia jak wygląda taki wywiad, ani jak zachowywać się powinna. Usiadła na łóżku i sięgnęła do szpitalnej szafki. Ze zdziwieniem zauważyła, iż są w niej przybory toaletowe i bielizna. Zapewne rzeczy dostarczył do szpitala jej stręczyciel. Niechęć do mężczyzny wzrosła gwałtownie. Był na tyle wyrafinowany, iż udawał troskę i zaangażowanie w rekowalescencję dziewczyny. Przypomniała sobie podsłuchaną rozmowę, z której wynikało, że Damian Wolak interesował się stanem jej zdrowia, a także zastrzegł siebie jako osobę do powiadamiania o każdej zaistniałej sytuacji dotyczącej życia Tatiany. Przeczesała palcami włosy i przebrała się w jedyne znalezione w szafce ciuchy - biały podkoszulek i bawełniane spodenki. Z ulgą zrzuciła obszerną szpitalną koszulę. Niestety nie znalazła swoich butów. Włożyła na stopy kapcie, które były za duże o conajmniej dwa numery. Uchyliła drzwi i nasłuchiwała odgłosów z korytarza. Kiedy nastała zupełna cisza wymknęła się zamykając za sobą drzwi.

***

- Panie prezesie dzwoniłam kilka razy! Pan Young się niecierpliwi...


Damian Wolak uniósł lewą rękę i spojrzał na zegarek. Z grymasem na twarzy wyminął asystentkę i wszedł do swojego gabinetu. Kobieta w karmelowym kostiumie jak uniżona poddana podążyła za prezesem. Stanęła na wprost biurka, za którym mężczyzna zasiadł i z przyklejonym do twarzy uśmiechem ponowiła:

- Pan Chiou Young jest w sali konferencyjnej. Rozmawia z architektem i koordynatorem projektu. Jednak cały czas daje do zrozumienia, że to z panem prezesem chce się widzieć...

- Wszystkie dokumenty przygotowane? - Damian usadowił się w fotelu rozpinając marynarkę. Sprawiał wrażenie osoby niezwykle zrównoważonej i zorganizowanej. Wewnątrz jednak targały nim sprzeczne emocje. Chciał jak najszybciej załatwić służbowe sprawy i udać się do oddalonej o trzysta kilometrów kliniki. Wiedział, że zanim skończy spotkanie z inwestorem minie południe, a czekała go jeszcze czterogodzinna trasa w góry.

- Oczywiście, wszystko jak pan sobie życzył znajduje się na biurku przed panem - asystentka przesadnie kręcąc biodrami podeszła bliżej i wskazała leżące na blacie papiery.
Damian przejrzał je pobieżnie i kiwając głową odprawił sekretarkę - Dobrze, pani Urszulo. Proszę iść do sali konferencyjnej i powiedzieć, że zaraz przyjdę.

Gdy tylko szklane drzwi zamknęły się za kobietą, wyciągnął ze skórzanej teczki telefon komórkowy i wystukał na klawiaturze numer.

- Chciałbym rozmawiać z ordynatorem. Moje nazwisko Wolak.

- Proszę zaczekać chwilę - usłyszał w odpowiedzi - Doktor jest w tej chwili na bloku operacyjnym. Czy chce pan coś przekazać?

- Rozumiem. Nie, dziękuję. Zadzwonię później.

- Proszę bardzo, do usłyszenia - głos znajomej mu siostry oddziałowej był wyjątkowo sympatyczny. Rozłączył się i odłożył komórkę.
Oparł głowę o wysoki zagłówek prezesowskiego fotela i odtworzył w pamięci dramatyczną scenę, która utkwiła mu w głowie na dobre. Czuł wyrzuty sumienia. Chyba po raz pierwszy zrozumiał jak bardzo skrzywdził tę młodą kobietę. Najgorsze w tym wszystkim było to, iż mimo nienawiści jaką w sobie dotychczas pielęgnował, od początku czuł niesamowite przyciąganie do Tatiany.
Nawet wtedy gdy wmawiał sobie, iż czułości i zabieganie o względy szatynki są tylko sprytnym, przemyślanym elementem planu. Widział jak ciężko było oderwać się od jej spragnionych, niedoświadczonych warg oraz jak wielką przyjemność sprawiał mu dotyk gładkiej skóry i przyjemne uczucie podniecenia kiedy pieścił jej ciało.
Tatiana w napadzie szału wyznała, iż zakochała się w nim. Chyba właśnie w tym momencie zdał sobie sprawę z tego co uczynił. Nie przewidział, że tak impulsywnie i dramatycznie może zachować się ona. Ponownie wziął do ręki komórkę i wybrał numer. Odczekał na sygnał połączenia i kiedy męski głos odezwał się po drugiej stronie słuchawki powiedział:

- Dzień dobry, Damian Wolak Corporation. Chciałem zamówić kwiaty z dowozem na adres.

- Jakie kwiaty konkretnie pan sobie życzy?

- Hm, wiązankę. Najlepiej kolorowych, żywych kwiatów.

- Dobrze, płatność przelewem jak zawsze?

- Tak, szczegóły podam w e-mail.  - Rozłączył się. Przez ułamek sekundy zastanawiał się czy słusznie postępuje. Nadal nie wiedział ile prawdy było w słowach szatynki na temat wypadku jego żony, ale czuł, iż nie ma to już tak wielkiego znaczenia. Być może nienawiść i pragnienie zemsty uległo stopniowemu wypaleniu w ślad za ostatnimi wydarzeniami. Szczerze czuł do siebie i swoich wcześniejszych posunięć odrazę. Wstał z za biurka zapinając na powrót marynarkę i opuścił gabinet.

Tatiana (zakończona)Where stories live. Discover now