-1-

1.8K 99 18
                                    

 Chwilę zajęło mu zrozumienie że sen nie otula już jego zmęczonego ciała a on sam tkwi uwięziony w pościeli ograniczającej jego ruch. Pewnie w nocy dręczące go koszmary skłoniły jego ciało do wiercenia się stąd teraz nie może wyplątać się spod kołdry, może być to też skutek tego iż w ogóle nie próbuje się wydostać tylko tępo przygląda się białemu sufitowi sypialni. Powoli uniósł swoje ciało do pozycji siedzącej, może choć to pomoże wyrwać się z sennego nastroju? Ten ruch spowodował obluzowanie ciasno otaczającej go białej kołdry która przestało już więzić mężczyznę i delikatnie zsunęła się z jego ramion odsłaniając blade plecy oraz klatkę piersiową. Ciemno niebieskie oczęta poczęły przyglądać się wyswobodzonym już dłonią, pierwsze co zauważyły to wiele malutkich zadrapań. Kompletnie nie pamiętał skąd te wszystkie nieważne ranki się wzięły.

Nagle jego uwagę przyciągnął ruch w kącie pokoju. Z ociąganiem odkładana książka cichutko stuknęła o powierzchnię szafki na której się znalazła. Niebieskookiemu chwilę zajęło zrozumienie kto siedzi w JEGO sypialni jak u siebie w domu nic nie robiąc sobie z właściciela mieszkania. Gdy jego oczy przyzwyczaiły się już do ciemności spowodowanej zasłoniętymi oknami mężczyzna zrozumiał wszystko. Kto był tak bezczelny by niczym pasożyt okupywać cudze dobra? Kto mieszkał u niego jak u siebie w domu? Kto wyjadał mu wszystkie słodycze z tajnej skrytki?
-Dazai- syknął cicho przez zaciśnięte zęby czym przyciągnął uwagę bruneta na którego twarzy szybko zagościł typowy uśmieszek pełen kpiny i samozadowolenia tak świetnie odgrywany przez owego uśmiechu właściciela, prawie że nie było widać wcześniejszej zadumy i powagi jednak mężczyzna znał bruneta już na tyle długo by dokładnie wykreowana przez niego maska nie stanowiła żadnego wrażenia
-Oh, widzę że się obudziłeś Chuu- o wygląda na to że jest coś bardziej generującego niż jego twarz a mianowicie jego głos. Brunet ledwo co się przywitał a już wywoływał u niego złość większą niż jaka kolwiek inna istota chodząca po tym świecie. Chuuya westchnął głośno z może i przesadną udręką jednak chciał dać do zrozumienia Dazaiowi iż ten nie jest mile widziany w jego mieszkaniu. Już miał przeczesać swoje rude włosy dłonią tak by je zmierzwić i dramatycznym gestem zaznaczyć swoje załamanie gdy poczuł piekący ból w ramieniu. Cicho lecz siarczyście przeklął pod nosem i skulił się na łóżku łapiąc za bolące ramię co jednak nie dziwmy się poskutkowało jeszcze większym bólem.
-Nie ruszaj się idioto- brunet powoli wstał i usiadł na skraju łóżka Nakahary. Nic dziwnego że się wahał, w końcu jakby nie patrzeć to teren wroga i nawet to iż rudzielec jest ranny nie uniemożliwiało mu "obrony" przed Osamu.
-Że jak ty niby mnie nazwałeś? I nie podchodź do mnie a najlepiej wyjdź i idź się zabić- brunet wcale nie speszył się słowami nadpobudliwego koleżki a wprost przeciwnie, odebrał je jako zachętę do dalszego droczenia się z Chuuyą. Gdyby za każde takie groźby dostawał pieniądze byłby obrzydliwie bogaty a jego dni przebiegały by zupełnie inaczej. Gdy Dazai tak rozwodził się w myślach jak to by pieniądze zmieniły jego życie rudzielec już wymierzał cios w łepetynę wroga i zapewne po tym ciosie życie Dazaia również zmieniło by się gdyby nie drobny szczegół a mianowicie ból przeszywający ciało napastnika. Chuuya skulił się jeszcze bardziej chodź to wydawało się już niemożliwe i syknął cicho przez zaciśnięte zęby. Przykuło to uwagę bruneta który wreszcie po dłuższej chwili stwierdził że zrobi coś z fantem jaki był bój jego partnera w walce bo jakby nie patrzeć jest on po części winą jego samego. Zbliżył się powoli do skulonego mężczyzny i gdyby nie to że ten cierpi już dawno zostałby wyrzucony przez okno na ulicę i to w najlepszym wypadku. Ramie Chuui (ja nie wiem jak to się odmienia arghhhhh) było porządnie zabandażowane w końcu Dazai sam się nim wczoraj zajmował gdy ten był nieprzytomny. Szybko więc rozwinął opatrunki by jego oczom ukazała się paskudna rana, nie była ona w stanie krytycznym ani nic z tych rzeczy co jednak nie odbierało jej możliwości zadawania bólu. Była po prostu paskudna a samo poruszenie ramieniem w tym stanie mogło przysporzyć wiele boleści. Jednak Osamu nie mógł zrobić nic więcej niż złagodzić tego choć w minimalnym stopniu stosując jedynie maści i przykładając coś chłodnego. Brunet powoli i ostrożnie sięgnął po leżącą na szafce nocnej maści i odkręcił jej zakrętkę która przez chwilę nieuwagi upadł i poleciała gdzieś pod łóżko jednak to w tej chwili jest mało istotnym szczegółem. Wycisnął trochę czerwonawej mazi na dwa palce po czym usiadł za rudowłosym tak by ten znajdował się w jak najwygodniejszej pozycji co w tej sytuacji znaczyło to że prawie leżał na Dazaiu. Szybko zaczął rozsmarowywać i wcierać maść w ramię Chuui, wiedział że z początku jest to bardzo nieprzyjemne uczucie i dopiero po dłuższej chwili odczuwa się jaką kolwiek ulgę w końcu sam często stosował różnorodne maści na swoje rany a ta była jedną z jego ulubionych.

Po około dziesięciu minutach uporczywego babrania się w mazidle brunet był zadowolony z efektu, Chuuya już tak bardzo nie jęczał jak na początku co znaczyć mogło jedynie to iż nie bolało go już tak bardzo. Dazai westchnął ciężko i przypomniał sobie jak to ostatnio o wiele mniejszy koleżka musiał opatrywać rany jemu, wyobraził sobie jakie to musiało być trudne przy jego wzroście choć zapewne pomagał sobie umiejętnością. Na twarzy Osamu rozkwitł niewielki lecz jeden z najszczerszych uśmiechów na jakie było go stać szybko jednak przypomniał sobie że Chuuya to Chuuya a jego uśmiech znikł. Jeszcze jedna rzecz jaką sobie przypomniał przyprawiła go o dreszczyk strachu, rudzielec bowiem nie wyrywa się i nie syczy jak opętany co znaczyło że zapewne nie żyje, szybko a jednak delikatnie sprawdził puls partnera po czym przyjrzał się jego twarzy.
-Kiedy śpisz jesteś mniej nie do zniesienia - długimi palcami odgarnął kosmyki spoczywające w nieładzie na twarzy Chuui.

~•~•~•~

A więc to jest pierwszy i zapewne nie ostatni rozdział który publikuje a tej książce, jednak nie wiem kiedy to następny się pojawi. Przyznam się szczerze, biorę się do pracy raz na ruski rok. Mam nadzieje że w waszych oczętach nie wygląda to aż tak tragicznie jak w moich. Kocham was wszystkich którzy tu pobłądzili ❤

-Soukoku w toku- czyli opowieści bez wyznaczonej treści-Tempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang