2.1

455 45 13
                                    

Atmosfera przy rodzinnym stole Hemmingsów była bardzo gęsta. Jedynym, który zdawał się tego nie zauważać był Andy, ojciec blondyna. Bacznie przyglądał się Michaelowi nawet podczas spożywania posiłku. Czerwonowłosy czuł się naprawdę niezręcznie. Nie miał, gdzie podziać wzroku, więc utkwił go w talerzu w połowie zjedzonego spaghetti. Kupa makaronu z sosem wydawała się niezwykle interesująca. Zaczął żałować, że zgodził się na obiad z  rodzicami Luke’a. Wiedział, że to dla blondyna ważne, jednak nie sądził, że będzie to aż takie trudne. Nie wiedział, ile jeszcze będzie w stanie wytrzymać. To powoli go przerastało.

Niebieskooki zdawał siebie z tego sprawę, że chłopak siedzący obok niego stawał się coraz bardziej nerwowy. On sam odliczał minuty do końca tego przedstawienia. Hamował się przed tym, żeby złapać czerwonowłosego za rękę i wyjść, trzaskając teatralnie drzwiami. Tak, to było zdecydowanie w jego stylu. Luke był królową dramatu i pokazywał to przy każdej możliwej okazji. Najlepsze było to, że chłopak odkrył to całkiem niedawno i bardzo spodobała mu się ta nowa łatka. Owszem zachowywał się gorzej, niż głodny Michael, ale kogo by to obchodziło. Na pewno nie Luke’a. On miał przy tym za dużo frajdy.

Rodzice niebieskookiego odezwali się dokładnie miesiąc po tym jak Mike znalazł blondyna przed bramą swojego domu. Mówiąc rodzice, mam na myśli Liz. I Luke był pewny, że to również ona namówiła Andy’ego na wspólny posiłek. Młodszy chłopak nie powiedział im, że przyjdzie z kimś. Michael miał być dodatkiem do kolacji, ale jak na razie wyglądało na to, że był obiektem mordu w oczach Pana Hemmingsa.

Liz wciąż rzucała młodych mężczyznom przepraszajce spojrzenia. Jej też nie było to na rękę. Mąż kobiety zawsze był upartym człowiekiem i zamkniętym na swoje poglądy. Widziała, że będzie trudno. Ale wiedziała też, że Andy kochał ich syna równie mocno co ona i nie pozwoliłby mu odejść. Nawet, jeśli dla blondyna naginał swoje zasady.

Tak, wyrzucił go z domu, ale to było pod wpływem emocji. Nie chciał tego. Jednak jako, że był zbyt uparty i pyszny, nie przyznał. Tęsknił za blondynem. Ba! Oboje bardzo za nim tęsknili. Bez niego ten dom był pusty, jakby niezamieszkały, pomimo że przebywały w nim dwie osoby. Liz wiedziała, że to od nich zależą dalsze losy stosunków rodzinnych.

Kiedy danie zostało zjedzone do końca, Pani Hemmings pozbierała wszystkie naczynia, a następnie zabrała je do kuchni. Wróciła z malinowym puddingiem na tacy. Michaelowi aż się zaświeciły oczy. Uwielbiał wszystko co słodkie. Luke’a także.

-Bardzo dobry deser, pani Hemmings. - powiedział Mike, chcąc choć trochę zmusić innych do rozmowy

-Dziękuję Ci. Znalazłam ostatnio przepis w internecie i postanowiłam spróbować swoich sił.

I znowu cisza.

Clifford zastanawiał się po co blondyn go tutaj spraszał. To Luke miał z nimi do pomówienia. Czerwonowłosy czuł, że gdyby nie jego obecność wszystko wyglądałoby inaczej. Nie mógł stwierdzić czy lepiej. Nie wykluczył latających talerzy i bitwy na jedzenie. Przed tym spotkaniem zrobił sobie w głowie listę rzeczy, o których by mógł rozmawiać z rodzicami chłopaka, jednak ta, jakby wyparowała i została jedynie pustka, którą Mike usilnie próbował zapchać malinową słodkością.

Luke zaczął się naprawdę denerwować. Wymienił jedynie z rodzicami krótkie przywitanie przy wejściu, jednak to wszystko. Tak miała wyglądać ich rozmowa? Cóż Hemmings w takim razie zastanawiał się czy znają definicję tego słowa. Jego noga zaczęła rytmicznie poskakiwać. Wyglądał tak, jakby wystarczyło jedno złe słowo, a może nawet i zły ruch mógłby go spłoszyć. Był gotowy do wyjścia.

Nagle Pan Hemmings odchrząknął i w końcu zabrał głos pierwszy raz tego popołudnia.

-Więc, Michael. - zaczął - Skąd podchodzisz? Gdzie pracujesz? Kim jesteś dla mojego syna?

T-shirt || Muke ☑️ [korekta] Where stories live. Discover now