1.2

437 51 23
                                    

Początek rozdziału dedykowany xPineTreex
Zapraszam!
*
-Patrz, Micheal, spadająca gwiazda!

-Pomysł życzenie, Lu.

Blondyn zamknął oczy, zastanawiając się chwilę. Następnie otworzył je i spojrzał na towarzysza. W oczach Mike’a odbijała się każda najmniejsza gwiazdka, całe rozgwieżdżone niebo, jakby ktoś dosłownie tam je przeniósł. Był to piękny widok. Tak piękny, że odbierał mu dech w piersiach.

-O czym pomyślałeś?

-Nie mogę Ci powiedzieć bo się nie spełni. - zachichotał młodszy

Mike uśmiechnął się i przyciągnął blondyna do swojej klatki piersiowej. Schował twarz w zgięciu jego szyi i złożył w tym miejscu jeden, słodki pocałunek.

-Mógłbym tak trwać wieki i nic by mnie nie powstrzymało od ruszenia się z tego miejsca.

-Nawet trasa koncertowa?

-Nawet to, Luke.

Niestety Luke wiedział, że to zbyt piękne, by mogło być prawdziwe. Wiedział, że to tylko i wyłącznie kwestia czasu aż to wszystko zniknie i czar pryśnie. Nawet nie bardzo wiedział, gdzie aktualnie się znajdują. Czy to wciąż San Francisco? A może Nowy Jork? A być może jakieś pustkowie pośrodku niczego. To nie miało znaczenia. Ważne, że byli razem.

-Mike?

-Hm?

-Przed tym jak się obudzę, chciałbym to znowu od ciebie usłyszeć.

Michael odsunął się i popatrzył na niego z takim uczuciem, że Hemmings był pewny, iż zaraz się rozpłynie. Jego wzrok wyrażał ciepło, bezpieczeństwo, akceptację - to czego zawsze szukał

-Kocham cię, Lu. Kocham cię jak stąd do księżyca i z powrotem.

*

Calum wpadł jak torpeda do mieszkania Hemmingsa, nie trudząc się ze zdjęciem butów. Zastał go odrabiającego zadanie domowe z matematyki. Luke spojrzał na niego i z politowaniem pokręcił głową, a w myślach  zapytał ,,Co z ciebie wyrosło, Hood?”

-Zgadnij! - przysiadł obok przyjaciela na kanapie i gapił się na niego z niecierpliwością

-Jeśli to nie ma związku z Cliffordem to raczej mało mnie to obchodzi. - zaczął mamrotać pod nosem działanie i obliczał w pamięci - Pięćdziesiąt siedem. - zapisał wynik w odpowiedniej kolumnie

-Jesteś niemiły. - usiadł wygodniej i splótł ręce na klatce piersiowej

-Nie niemiły tylko zajęty. Wieczorem widzę się z tym kolesiem co polubił moją koszulkę i chciałbym zrobić te durne zadania.

-Naprawdę? Wciąż się z nim spotykasz?

Wcale nie był zazdrosny o nowego kolegę Luke’a. Wcale.

-Tak, lubię go.

-Tylko się nie zakochaj.- prychnął - A, wracając do początku - zmienił szybko temat - Dostałem pracę. - powiedział dumny z siebie, czekając na pochwałę jak pies na smakołyk za dobrze wykonane polecenie pana

-Mówisz poważnie? - poderwał się Luke - Gdzie?

-W tym sklepie muzycznym. Nie dość, że będę mógł do woli sprawdzać instrumenty to jeszcze będę miał za to kasę.

-To wspaniale!

Luke naprawdę cieszył się ze szczęścia Caluma. Mama chłopaka niedawno straciła pracę i jak narazie żyli z oszczędności i marnej pensji Mali. Ojciec rodzeństwa wyjechał do innego miasta, ponieważ tu nie było dla niego pracy. Bardzo to przeżyli, a Luke jako dobry przyjaciel przeżywał z nimi. Nie mógł pomóc inaczej nawet jeśli bardzo chciał.

Ta sytuacja dowodziła, że rodzina to bardzo silna jednostka, jednak i bez niej da się żyć jakim dowodem był Michael. Doszedł do wszystkiego nie dzięki wsparciu ojca lub matki, bądź kochanego rodzeństwa, ale dzięki samemu sobie i Ashtonowi rzecz jasna. Lubił swoje życie. Nie było idealne, ale znośne.Kochał muzykę, kochał fanów. Miał najlepszego przyjaciela przy swoim boku, miał pieniądze. Ale w jego życiu pojawił się ktoś ,kto sprawia, że ma o kogo walczyć i przypomina mu, że nie wszystko dostaje się na tacy. Luke’a nie darzył żadną z miłości, a wszyscy wiemy, że jest ich mnóstwo, że żadna miłość nie jest taka sama. Nie mógł też zaprzeczyć, że kompletnie nic do niego nie czuje. Po tych kilku spotkaniach zdążył się przekonać, że ten chłopak przeżył wiele i czuł, że nie ważne jak skomplikowana byłaby jego droga i tak by go zrozumiał. Złamane dusze wiąże zrozumienie. Jednak, czy stwierdzenie

“dwie krzywdy stworzą coś dobrego” jest poprawne? Było zdecydowanie za wcześnie, by odpowiedzieć.

Świadomość, że okłamywał blondyna też mu nie pomagała. Nie chciał tego, ale było trochę za wcześnie, żeby się ujawnić. Nie wiedział, kiedy nadejdzie ten odpowiedni czas i czy w ogóle nadejdzie. Bał się, że jeśli Luke się dowie o jego intrydze to ucieknie, gdzie pieprz rośnie, a Michael tego nie chciał. Chciał mu pomóc, a nie wpędzić w jeszcze większe problemy zdrowotne.

Godzina spotkania niebezpiecznie się zbliżała. Dwójka młodych mężczyzn coraz bardziej się denerwowała. Jednak każdy z innego powodu: Luke obawiał się, że tamten pozna go bliżej i przekona się jak bardzo jest nudny i po prostu sobie pójdzie, a Michael wciąż gorączkowo starał się ukryć fakt, że wcale nie ma rudych włosów ani nie nosi okularów, ani nie jest kierowcą autokaru. Brnął w kłamstwa i musiał się pilnować, żeby przypadkiem się nie wydać.

To miało być ostatnie ich spotkanie przed tym jak Mike będzie musiał lecieć w dalszą podróż dookoła świata. Czeka na niego Europa, Azja i na sam koniec Australia z Oceanią.

Spotkali się w pizzerii. Zamówili coś do jedzenia oraz picia i zajęli się miłą pogawędką o niczym szczególnym. Kiedy kelnerka o grubych czarnych włosach spiętych w wysoką kitkę przyniosła sztućce, Michael zszedł na poważniejsze tematy by choć trochę lepiej poznać kompana.

-Opowiedz mi o sobie.

-Nazywam się Luke Robert Hemmings. Mam siedemnaście lat. Mie-

-Coś czego nie wiem, skarbie.

Szkarłat pokrył policzki Luke’a, kiedy usłyszał słodkie przezwisko, ale dzielnie zaczął opowiadać o swojej rodzinie, szkole, zainteresowaniach, Calumie, orientacji i samym Michaelu Cliffordzie rzecz jasna. Byli przy temacie pobicia, kiedy zamówiona pizza pojawiła się na ich stoliku.

-Nie powinni tego robić, a ty powinieneś to zgłosić. - powiedział Mike i wsadził sobie do buzi pokaźny kawał pizzy z ananasem.

-Nie chcę więcej problemów. Gdybym komuś powiedział rozpętałoby się piekło. Nie rozumiem tylko dlaczego każdy ma jakieś wąty do mojej orientacji. Nawet Calum, choć on jest na wpół prosty.

-To znaczy, że obrażając ciebie obraził również samego siebie?

-Obraził? Nigdy w życiu! On po prostu uważa, że życie hetero jest łatwiejsze i ja się z nim jak najbardziej zgadzam, ale nie mam zamiaru udawać, że podobają mi się laski by uszczęśliwić te parę osób. Dobrze, że sam Clifford mnie nie ocenia. - zaśmiał się.

Oj mylił się tak bardzo.

-Nawet zdanie ojca nie jest dla ciebie ważne? - spytał Mike

-Mój ojciec ma wyraźne problemy z zaakceptowaniem mnie, więc tak.

To znaczyło, że i również Luke podtrzymywał jego teorię o rodzinie. No prawie, bo była nadopiekuńcza Liz. Ale to nie zmieniało faktu, że na co dzień musiał się uporać ze swoimi problemami sam.

Całe spotkanie przebiegło przyjemnie, a na samym końcu pożegnali się czułym uściskiem i obiecali pisać wiadomości. I tak dwa złamane serca znowu rozdzieliły tysiące kilometrów.

*Moment, kiedy możesz zostawić gwiazdkę i komentarz. Motywują do dalszego pisania.*

Wow, nie było mnie...długo. Nie bardzo miałam czas, żeby coś napisać :( Ale już jestem, spokojnie.

Jak mijają wakacje?

T-shirt || Muke ☑️ [korekta] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz