Rozdział 24

2K 128 10
                                    

~ Pov. Markus ~

Dziewczyna stała w bezruchu. Tak jakby została sama skorupa, a to co w niej było uleciało. Pchnąłem dziewczyną, a ta tylko uklękła.

Jednak po chwili wstała. Ale coś było z niąn nie tak. A raczej...to nie były jej oczy. Były niczym czarna dziura oraz przepełnione pustką. Znam to spojrzenie. Tamtego dnia nigdy nie wymarze z pamięci. To właśnie wtedy nasz koniec dał nowy początek, to właśnie wtedy nasze dusze zostały uwięzione.

[ 200 lat temu ]

~ Pov. Virien ~

-Dokąd znowu idziesz? - zapytałem.

-Nazbierać pare ziół - uśmiechnęła się do mnie kruczowłosa - Zaraz wróce. Nie musisz się o mnie martwić.

- westchnąłem lekko - Tylko nie oddalaj się za bardzo.

-Wiem, wiem - zamknęła za sobą drzwi chatki.

Mieszkamy razem od kiedy w naszej wiosce zapanowała zaraza. Rodzice chąc nas ratować przed śmiercią kazali nam uciec tak daleko jak tylko to możliwe. Nic dziwnego, że się o nią martwię. Może i ma 16 lat, ale jest słaba. Wzrostem oraz urodą przypomina 13-latkę. Ja jestem starszy o 2 lata. Nie jest łatwo, ale dajemy rade. Dzięki zielarskim zdolnościom Lorienny i moim talentem do polowania udaje nam się przeżyć.

Chatkę, w której zamieszkujemy znaleźliśmy tydzień po opuszczeniu wioski. Dzień w dzień Lorienna eksperymentuje z ziołami. Mamy nawet stałych pacjentów. Najczęściej są nimi myśliwi, którzy zostali ranni podczas jednej z wypraw.

-Dobra! Czas tu trochę ogarnąć! - krzyknąłem pełen motywacji.

Nagle w chatce rozniósł się odgłos pukania do drewnianych drzwi. Gdy je otworzyłem zastałem tam dwie, młode i niezwykle piękne kobiety. Pierwsza stała brunetka o głębokich, błękitnych oczach, a zaraz za nią blondynka o również niesamowitym, zielonym spojrzeniu. Zarumieniłem się lekko.

-Dzień dobry młodzieńcze. Jesteśmy z bardzo daleka, a nasza podróż trwa już kilka dni. Nie mamy się gdzie podziać. Czy nie znajdzie się miejsce dla nas? Chociaż na chwilowy postój - mówiła cicho z pochyloną głową w przód.

-A! Jasne! P-proszę - gestem ręki pozwoliłem im wejść.

-Dziękujemy - uśmiechnęła się do mnie.

-Rozgośćcie się. Zaraz wróci moja....

-Dziewczyna? - zapytała brunetka.

-C-co?! To nie tak! To znaczy...Ughh - poczułem niezłe zakłopotanie.

Brunetka tylko się zaśmiała. Wtem do chatki weszła Lorienna.

-Wróciłam! - po chwili dodała - Kto to? Pacjenci?

-A, no tak. To jest...

-Mirela, a to moja siostra Airela - przedstawiła brązowowłosa.

-Lorienna widocznie się skrzywiła. Czyżby coś było nie tak? - spytałem samego siebie w myślach.

-Czegoś tu szukacie? - zapytała chłodno.

-Bardzo przepraszamy za kłopot, ale prosimy tylko o nocleg. Jedną noc, a z samego rana wyruszamy dalej - wytłumaczyła blondynka.

~ Pov. Lorienna ~

-N-no dobrze. Ale tylko jedną noc - powiedziałam stanowczo.

-Zaraz będzię kolacja. Zaprowadzę was do mojego pokoju, a ja będę spał na kanapie - odparł Virien.

-Jak zwylke pomocny, co? - zapytałam podejrzliwie.

-C-co?! Nie! To nie tak jak myślisz!

-Pff...Faceci - ruszyłam do prowizorycznej kuchni.

~ Pov. Virien ~

Po odprowadzeniu młodych dam udałem się do Lorienny.

-Dam sobie radę - powiedziała, gdy tylko zrobiłem krok w jej stronę.

-O co ty jesteś tak zazdrosna? Poprostu nie mają gdzie się podziać - wytłumaczyłem.

-Oczywiście, bo przy mnie też się ślinisz, nie? - podniosła jedną brew patrząc prosto w moje, fiołkowe oczy. 

-Nie ślinie - odparłem bez sił - Jeżeli jesteś naprawdę zazdrosna to nawet się do nich już nie zbliże - podniosłem do połowy ręce w geście obrony. 

Jej delikatne usta zgieły się w lekkim grymasie. Widocznie przemyślała moje słowa i po chwili dodała.

-Dobrze, ale dla twojej jasności....nie jestem zazdrosna - i wyszła z kuchni.

Po zjedzonej kolacji, przygotowaniu sobie posłania oraz kąpieli położyłęm się na kanapie i tak jak obiecałem nie zbliżyłem się do tych dwóch kobiet. Nawet nie zamieniłem z nimi słowa. Nie było to dla mnie zniezręczne. To było łatwiejsze, niż myślałem.

Gdy już tak leżałem...myślałem o dzisiaj. I poczułem się trochę winny. Może nie powinienem ich wpuszczać? Nie, nie, nie. Powinienem. Tylko te moje zachowanie. Po kilku minutach przemyśleń udałem się do pokoju Lorienny.

-Mogę wejść? - zapukałem w drzwi i chwyciłem za klamkę. Nikt nie odpowiadał - Lorienna? - przekręciłem klamkę. Gdy byłem w środku zamiast Lorienny ujrzałem na jej łóżku blondynkę - A ty co tu robisz? - zmarszczyłem brwi.

-A, Lorienna wyszła na chwilkę po coś na targ - uśmiechnęła się.

-Targ? - zapytałem na co ta przytaknęła - Jesteś głupia czy jak? - stałem teraz naprzeciwko niej, a ona jak gdyby nic wstała i spojrzała na mnie spokojnie. Jej oczy....są przepiękne.

-Czy ja bym mogła Cię okłamać? - pokręciłem głową przecząco - A podobają Ci się moje oczy? - przytaknąłem. Co się ze mną dzieję?! Zrób, że coś Virien! To nie ty! - To może chciałbyś się im przyjrzeć z bliska?

Nasze usta dzieliły milimetry. To nie ja! Ja nigdy bym tego nie zrobił!

-Virien? - usłyszałam cichy, łamliwy głos. Lorienna?! 

-Hmm...Nie nauczyci Cię pukać? - powiedziała zirytowana Airela.

Lorienna podeszła do mnie szybkim krokiem i zanim się obejrzałem poczułem piekący ból na lewym policzku. Po chwili ujrzałem także spływające łzy po jej policzkach. To był ten moment, w którym się przełamałem. Chciałem do niej podejść i jej wszystko wytłumaczyć.

W tym samym czasie w przejściu stała Mirela opierając sie o framugę. 

-Siostra. Tobie coś zostawić - pokiwała przecząco brunetka - Jak zwykle muszę za ciebie odwalać całą robote. 

Po tych słowach Lorienna zaczęła kasłać krwią. Opadła na ziemie. W jej plecy został wbity sztylet. Kałuża krwi była coraz większa, a we mnie się, aż gotowało. Byłem tak wściekły, że gdy tylko się odwróciłem w stronę blondynki pchnąłem ją na ścianę. Jej siostra ruszyła na pomoc. Nic to nie dało. Byłem silniejszy.

 Po chwili Airela leżała nietomna. Prawdopodobnie martwa od ilości cisów zadanych ode mnie. Gdy tylko brunetka ruszyła na mnie ze sztyletem zrobiłem unik w bok. Wystarczyło tylko zrobić to samo co z jej siostrą. Ale się przeliczyłem. Poczyłem przeszywający ból w klatce piersiowej. Stała tuż przede mną. Ale jak?! Jej błękitne oczy były skierowane centralnie w moje. Kolejne sztuczki?!  

-Ty....ch-cholerna - nie dałem rady więcej powiedzieć, ponieważ wyjęła ostrze, a ja opadłem na ziemię. 

-Hahaha...Bo widzisz. Iluzja to najlepsze kłamstwo - obraz powoli mi się rozmywał, a ona zniknęła za ścianą. 

Gdybym tylko mógł jakoś to naprawić. Gdybym był bardziej ostrożny.

-Wtedy nic by Ci się nie stało - powiedziałem cicho. Odwróciłem się w jej stronę i próbowałem dotknąć jej policzka. Łzy zbierały się w oczach z mojej bezsilności. Nie dałem rady jej dosięgnąć - Wiem, że nie słyszysz, ale muszę ci powiedzieć coś o czym nie miałem odwagi mówić. 

-Kocham Cię.


___________________________________________________

Proszę o szczere opinie co do tego rozdziału, jak i całej serii ;-;

You'll be Mine ✔Ukończone ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz