Lily 14.07
Nie chcę mi się jechać do tego studia, ale Agusowi na tym zależy.
- Jesteśmy! - krzyknął wchodząc do mieszkania, w którym był Maxi.
- Już ide. - odpowiedział chłopak. Poszedł i pocałował mnie w policzek.
- Cześć dziewczynko.
- Cześć chłopcze.
- Fajne jeansy. - oznajmił mi Maxi.
- O co wam chodzi z tymi spodniami?
- O nic. - odpowiedział Agus.
- Najpierw ty teraz on. - wskazałam najpierw na jednego a później na drugiego.
- Bo seksownie w nich wyglądasz. Tyle.
- Aha. - nie miałam już siły nic mówić.
- Ja prowadze. - krzyknął Agus tuż za moim uchem.
- Chcesz żebym zawału dostała. On stoi dwa metry od ciebie nie musisz się tak drzeć. - wyszłam wkurzona z mieszkania i ruszyłam do windy.
- Kochanie nie złość się.
- Nie mów tak do mnie.
- Dlaczego?
- Bo ci na to nie pozwalam.
- Dobrze księżniczko.
- Agustin!
- Ale przecież nie chciałaś żebym mówił kochanie a powiedziałem księżniczko.
- Nie odzywaj się już. - znęcam się nad nim, ale zasłużył. Zjechaliśmy na parking, Agus usiadł za kierownicą, Maxi obok niego a ja z tyłu na środku. Kiedy jechaliśmy nie odezwałam się słowem.
- Lily? - cisza - Lily nie gniewaj się.
- Patrz na drogę.
- A wybaczysz mi?
- Powiedziałam patrz na drogę. - to był moment, chwila. - Uważaj!!! - krzyknełam i usłyszałam pisk opon. Samochód gwałtownie zahamował, poczułam ból w klatce piersiowej. Spojrzałam za okno. Na drodze nie było nikogo oprócz nas i mężczyzny, który wyszedł z drugiego samochodu:
- Czy ty dzieciaku widzisz jak jeździesz?
- Przepraszam. - Agustin zaczął mu się tłumaczyć. Czułam jak robi mi się duszno. Maxi wyszedł z auta i otworzył mi drzwi, podał rękę i pomógł wyjść. Kątem oka zauważyłam jak Agus skończył rozmawiać z tym mężczyzną i ruszył w naszą stronę.
- Co jest? - zapytał spanikowany.
- Mówiłam żebysz uważał. - wyszeptałam i poczułam łzy które spływały po moich policzkach. Przecież mogło nam się coś stać.
- Przepraszam. Skarbie.
- Zostaw mnie. - wyrwałam się z jego objęć.