The Sound Of Thunder

2K 140 60
                                    

W radiu leciało klasyczne „Eye of the tiger", więc Dean podkręcił głośność. Nic nie relaksowało go bardziej, od starego dobrego rocka. Zwłaszcza, że teraz bardziej niż zwykle potrzebował relaksu. W końcu kilka godzin temu udało mu się powstrzymać jednego z najbardziej poszukiwanych morderców, o którym zrobiło się głośno nie tylko w stanie Kansas. Wielu innych agentów na jego miejscu byłoby przeszczęśliwych, gdyby to oni byli odpowiedzialni za zatrzymanie bezwzględnego mordercy, ratując tym samym matkę z półrocznym niemowlęciem. Lecz Dean czuł jedynie narastający niepokój. Na kilkanaście minut przed konfrontacją otrzymał - jak się później okazało - niezwykle ważny telefon i nie poinformował o tym szefostwa. Początkowo myślał, że ktoś sobie robił żarty, lecz doświadczenie i intuicja nie pozwoliły mu od tak tego zignorować. Telefon bowiem zawierał informację dotyczącą miejsca zamieszkania rodziny, która miała być kolejnym celem Żółtookiego Demona z Lawrence, a co za tym idzie - z miejscem pobytu poszukiwanego.

Dean nie zgłosił telefonu, ponieważ sądził, że to zapewne tylko głupi dowcip. Pomimo powagi i szacunku, jaką cieszyła się Agencja, zdarzyło im się w ostatnim czasie parę fałszywych telefonów i alarmów. Według Winchestera zbyt wiele - dlatego nikomu nic nie powiedział. Jednak nie wahał się ani chwili i od razu postanowił działać, za co teraz dziękował Bogu. Nawet nie chciał myśleć, co by się stało, gdyby zignorował anonimowego informatora. Z drugiej strony prowadził ze sobą wewnętrzną walkę. Miał bowiem przeczucie, aby nikogo o tym nie informować. Cała sprawa została zamknięta, sprawca zatrzymany - koniec kropka. Jednak jego umysł podpowiadał mu różne scenariusze, w których to informator był wspólnikiem Demona. Teraz już raczej nigdy nie dowie się prawdy.

Dean westchnął i postanowił pomyśleć nad tym jutro, gdy tylko wszystkie emocje z niego opadną. Dzisiejszy dzień wykończył go fizycznie jak i psychicznie. Już chwilę po całej akcji chciał jak najszybciej znaleźć się w domu, wśród swoich futrzastych pupili, ale jego bezduszny szef kazał mu jeszcze udzielić kilku wywiadów dla dziennikarzy śledczych, którzy dla większości agentów - w tym Deana - byli zwykłymi wrzodami na dupie, którzy żerowali na ludzkich tragediach. Nawet nie oszczędzono mu odwalenia całej papierkowej roboty, zamykającej sprawy.

Wziął głęboki wdech i całkowicie skupił się na słowach śpiewanych przez Dave'a Bicklera. Nie chciał już dłużej przejmować się telefonem. Najważniejsze, że wszystko skończyło się bez ofiar. Sprawa Żółtookiego Demona z Lawrence w końcu została zamknięta po miesiącach wycieńczającego pościgu, młoda rodzina już wkrótce wróci do normalnego, spokojnego życia, a ja mu zostały przydzielone dwa dni wolnego. Czyli wszystko powoli układało się znakomicie.

Na krótką chwilę odwrócił wzrok od drogi, którą znał na pamięć, i spojrzał na zegarek. Wskazówki zatrzymały się na dwudziestej czterdzieści trzy, czyli powinien dotrzeć do domu jeszcze przed północą. Jak na taki dzień, to i tak wróci wcześnie. Dean już trochę rozluźniony, pozwolił sobie odetchnąć. Piosenka w końcu zaczęła na niego w pełni oddziaływać i po chwili zaczął stukać palcami o kierownicę swojej ukochanej Impali w rytm muzyki, co chwilę włączając się w refren. Zerknął jeszcze na wskaźnik od paliwa i zobaczył, że wskazówka zatrzymała się na "E", co oznaczało, że jutro z samego rana, będzie musiał napoić swoją dziecinkę.

Jego myśli nareszcie uciekały w stronę prywatnego życia. Nie mógł się doczekać, aż będzie na miejscu i przywita się ze swoimi psiakami. Miał nadzieję, że jego brat dał radę zajrzeć do nich w ciągu dnia. Dean i tak przed każdym wyjściem napełniał im wszystkie miski karmą i wodą oraz zostawiał uchyloną klapę w drzwiach, żeby w każdej chwili mogły wyjść na dwór, jednak mimo tego, zawsze prosił Sama, żeby ten w wolnej chwili na chwilę zajrzał. Wiele razy usłyszał od niego, że nie powinien przygarniać psów, jeżeli jest się federalnym agentem, ale Dean był uparty i zawsze stawiał na swoim, a poza tym nie potrafiłby oddać bezpańskiego psa do schroniska.

All Dogs Go To Heaven ✔Where stories live. Discover now