Rozdział 26 - Dzieci wojny

302 50 9
                                    

Na nic zdawały się modlitwy o wolność i pokój. Wojna szalała dalej, bez skrupułów pozbawiając życia tysięcy ludzi i każdego dnia zbierając krwawe żniwo. Była niekończącym się koszmarem, z którego nie można było się obudzić. Jednak wśród strachu, łez i śmierci niektórzy potrafili odnaleźć jeszcze promyk nadziei i uczepić się tej myśli.

Tadeusz odnajdywał tę nadzieję, gdy tylko patrzył na uśmiech swojego syna, na jego brązowe oczy, które odziedziczył właśnie po Czarneckim. Wierzył, że chłopiec wychowa się już w wolnej Polsce, a wojnę będzie znać tylko z opowieści rodziców i bliskich. Nie dopuszczał do siebie myśli, że oni także byli z pokolenia, które miało nie zaznać okrucieństw wojny. Mógłby oddać wszystko, by tylko ta mała istotka miała szczęśliwe życie.

Mały Antoś spał spokojnie w ramionach Emilii, nienękany złymi snami. Dla Tadeusza był to najpiękniejszy widok. Zawsze wtedy podchodził do nich, obejmował żonę ramieniem i całował syna w głowę. Tym razem jednak uśmiechnął się tylko i wyszedł z ich sypialni do pokoju stryja Władka. Ania od kilku dni miała gorączkę i Tadeusz spędzał przy kochanej kuzynce dużo czasu, by pomóc trochę cioci Marii. Zajmował się nią wprost doskonale, więc stryj Władek mógł iść do pracy, podczas gdy ciocia z pomocą Emilii zajmowała się domem.

– Tadzio, nareszcie – ucieszyła się sześciolatka na widok kuzyna i podskoczyła na łóżku.

– Mała, już pod kołdrę, bo twoja mama stwierdzi, że sobie z tobą nie radzę.

Przyłożył dłoń do rozpalonego czoła kuzynki. Temperatura powoli jej spadała, od razu też widział zmianę w zachowaniu małej. Jeszcze poprzedniego dnia leżała i nie odzywała się do niego prawie wcale, teraz nie mógł jej uspokoić.

– Kiedy pójdziemy na spacer? – spytała, wbijając w niego błagalne spojrzenie.

– Luty dopiero, a tyś przecież chora!

– Ale nudzę się tutaj. Już dobrze się czuję.

– Jak się ciepło zrobi, to ja i Stefan zabierzemy cię na wycieczkę – obiecał, otulając dziewczynkę kołdrą.

– A Emilia pójdzie z nami? – zapytała. – Bardzo ją lubię, wiesz?

– Ja też ją lubię – zaśmiał się. – Ale Emilka będzie musiała zostać z Antosiem. Pójdziemy tylko we trójkę, pokażemy ci miejsca, gdzie się bawiliśmy, gdy byliśmy w twoim wieku.

– Czyli dziewczyna Stefana też z nami nie pójdzie?

Czarnecki na chwilę przestał się uśmiechać i popatrzył na kuzynkę badawczo. Czyżby Ania wiedziała o czymś, o czym on nie miał pojęcia? Stefan wprawdzie niewiele o sobie mówił, ale nie było to nic nowego. Zachowywał się normalnie, pracował, pisał wiersze i prowadził z dziadkiem Teodorem długie dyskusje.

– Jaka dziewczyna Stefana?

– Ta, do której wiersze cały czas pisze. Słyszałam, jak mówił dziadziusiowi, że poznał ją na wieczorkach poetyckich. Może zaprosimy ją na wycieczkę, bo może ona wstydzi się do nas przyjść. Jak sądzisz, Tadziu?

– Myślę, że możesz mieć rację – odparł poważnie, pod nosem śmiejąc się z przemyśleń Ani.

Wiedział, jak to bywa z jego bratem. Stefan często zakochiwał się w różnych dziewczynach, pisał długie listy i romantyczne wiersze, które później lądowały na dnie szuflady. Nigdy jednak nie potrafił nawet się odezwać do żadnej z nich. Mimo wszystko Czarnecki postanowił dowiedzieć się czegoś w tej sprawie, by zaspokoić ciekawość.

Rozmowę przerwało im skrzypienie schodów. Tadeusz posłał Ani przepraszające spojrzenie i wyjrzał z pokoju. Stanął wprost przed mamą Emilii, z miny której mógł wywnioskować, że zaraz usłyszy kilka nieprzyjemnych słów. Tak też się stało. Kobieta oparła ręce na biodrach i ściągnęła brwi.

NieśmiertelniWhere stories live. Discover now