Rozdział 24 - Konsekwencje dawnych błędów

316 50 18
                                    


Milanówek, 12.04.1942 r.

Gucio!
Mam nadzieję, że u Was w porządku. Jako że nie pisałem od mojego ślubu, chciałbym Ci pokrótce opowiedzieć o wszystkich ostatnich zdarzeniach. Znowu przyjechał do Milanówka Krzysztof Baczyński, tym razem z narzeczoną. Oni są tacy uroczy, prawie tak bardzo jak Ty i Zosia. Mam nadzieję, że jeszcze uda mi się ich kiedyś spotkać. Póki co mogę powiedzieć, że niedługo powinniśmy zawitać do Warszawy, Emilka chce wreszcie spotkać się ze swoją mamą i Maćkiem. Ja też trochę tęsknię za stryjem, ale przede wszystkim chcę zobaczyć, jak sobie radzicie. Żałuję, że nie mogę mieć wszystkich ważnych osób przy sobie. Nie mówię nawet o rodzicach, babci, Michale czy Stasiu... Do ich straty powoli się przyzwyczajam, choć chyba nigdy się z tym nie pogodzę. Ale nie wiem, co dzieje się z Tobą i resztą przyjaciół. Nie wiem nawet, czy nadal żyjecie.

Musisz mi opowiedzieć o wszystkim! Jak Twój oddział? Antosia się spisuje? Aż dziwię się, że Zosia pozwoliła jej dołączyć do AK, wiem przecież, jak nie lubi, gdy Ty wychodzisz na akcje. Z chłopakami pewnie wszystko w porządku, choć Fabian mi pisał, że odszedł z oddziału, by zająć się rodziną. Nawet go rozumiem, przecież niedługo urodzi im się dziecko. Gdybym był na jego miejscu – a mam nadzieję, że tak się kiedyś stanie – też bym tak postąpił. Jemu to chyba Klara nie zostawiła wyboru, prawda? A on dla niej wszystko zrobi.

Jeśli będziesz kiedyś na cmentarzu, zapal znicz na grobie moich rodziców, proszę. Wprawdzie stryjek miał tam doglądać, ale on ma swoje problemy i brakuje mu czasu, a dla mnie to wszystko jest bardzo ważne. Rozumiesz mnie, prawda? Muszę jeszcze odwiedzić mogiły Adama i Stasia. Czy to nie straszne, że jest ich coraz więcej?

Niedługo się spotkamy. Tymczasem ślemy pozdrowienia dla Zofii i wszystkich przyjaciół.
Tadeusz

Gustaw złożył list na dwie równe części, wsunął z powrotem do koperty i włożył do kuferka, gdzie trzymał wszystkie ważne dokumenty. Poprawił zsuwające się z nosa okulary, których ostatnio używał do czytania i odetchnął głęboko, rozmyślając nad słowami Czarneckiego. Z szuflady biurka wyciągnął kartkę i pióro. Zdążył skreślić tyko kilka słów powitania. Nawet nie zauważył, gdy do pokoju po cichu weszła Zosia, która wprawdzie nie mieszkała w jego domu, ale i tak bywała tam częściej niż państwo Kowalscy, rodzice Gustawa. Objęła chłopaka od tyłu i wtuliła twarz w jego włosy.

– Co robisz? – spytała, zaglądając mu przez ramię.

– Piszę do Tadka. Niedługo nas odwiedzi, ale już teraz muszę z nim porozmawiać, wyrzucić z siebie wszystko, co mi leży na sercu.

– A co ci leży na sercu? – dopytywała cicho, całując go za uchem.

Gustaw wstał z krzesła, musnął wargami policzek Zosi i oznajmił, że idą na spacer, bo jest piękna pogoda. Chciał przy okazji załatwić kilka swoich spraw, o których nie mówił dziewczynie. Nie była zachwycona, że jej narzeczony i siostra każdego dnia ryzykują tak wiele i są gotowi poświęcić tak wiele dla marzeń o wolności. Chmielewska zgodziła się od razu i już po chwili szli ulicą, trzymając się za ręce i ciesząc bladym słońcem. Po zimie nareszcie nadeszła prawdziwa wiosna, zachwycająca Warszawiaków wonią kwiatów i ciepłymi dniami. Gustaw wierzył, że tak samo będzie z wojną, która w końcu odejdzie i pozwoli znów cieszyć się codziennością.

– Gdzie idziemy? – spytała Zosia podejrzliwie, widząc, że chłopak nerwowo trzyma rękę w kieszeni spodni.

– Chciałem odwiedzić Ignacego, gdyż muszę mu coś zanieść.

– Znowu jakieś rozkazy?

– Nie – skłamał, brzmiąc całkiem wiarygodnie. – Poezję. Nie martw się, nic nielegalnego. Znalazłem ostatnio między starymi listami niewielki tomik...

NieśmiertelniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz