Kolejne pytania napływały do mojego umysłu. A ja nie potrafię w ogóle tego wytłumaczyć. Co się dzieje wokół mnie...? Jakby było mało tego wszystkiego, jest jeszcze Jacob i ta jego dziwna historyjka. Nie żebym jakoś specjalnie się przestraszył, ale ona... Pewnie to same kłamstwa stworzone na potrzebę straszenia niegrzecznych dzieci czy coś... Ale mimo wszystko to legenda a w nich zawsze znajdzie się ziarnko prawdy.

- Hm... To jest mega głupie, ale może...

Szybko wstałem, włączając laptopa. Starałem się także połączyć z internetem niestety bezskutecznie. Forks internet czy choćby zasięg to męczarnia. Modem ma już swoje lata, a pakiet standardowy znacznie odbiegał od norm. Po około pół godziny wreszcie coś zaczęło się dziać. Z westchnieniem spojrzałem na ekran. Pozbywszy się kilku niechcianych reklam, wpisałem jedno jedyne słowo w wyszukiwarce:

,,Wampiry''

Po dłuższej chwili wyświetliły się rezultaty poszukiwań. Większość z nich nadawała się do kosza. Było tam wszystko, od filmów i programów telewizyjnych do kosmetyków po gry MMO. Już traciłem jakiekolwiek chęci przeszukiwania internetu dalej, myśląc że to jest głupi i dziecinny pomysł, aż jedna ze stron okazała się być jakąś konkretną.

Nagłówek składał się z cytatu:

,,W mrocznym, przepastnym świecie duchów i demonów nie masz istoty równie strasznej, równie odpychającej, a mimo to darzonej taką fascynacją, bojaźni przesyconą, co wampir, który ni demonem, ni duchem nie jest, lecz jeno tajemnicze i potworne cechy obojga dzieli''- wielebny Montague Summers.

Resztę strony głównej zajmowała alfabetyczna lista wszystkich podań o wampirach z całego świata. Kliknąłem najpierw w hasło Danag. Okazało się, że to wampir z Filipin, który ponoć zapoczątkował w tym kraju uprawę jadalnych bulw taro. Pracował z ludźmi przez wiele lat, aż któregoś dnia pewna kobieta zacięła się przy nim w palec. Danag wysunął ostre kły i wgryzł się w jej nadgarstek, zaczynając ssać jej krew.

Czytałem z uwagą kolejne opisy, wypatrując czegoś co brzmiałoby znajomo albo chociaż przynajmniej prawdopodobne. Większość mitów koncentrowała się na pięknych kobietach w rolach demonów oraz dzieciach w rolach ofiar. Znalazłem zaledwie trzy hasła tak naprawdę przykuły moją uwagę: o rumuńskim Varacolaci - potężnej istocie, która przybierała postać pięknego, bladego mężczyzny, o słowackim Nelapsi obdarzonym niezwykłą zręcznością i siłą i wreszcie o Stregoni benefici. O nich było tylko jedno zdanie: Wampiry włoskie, ponoć stojące po stronie dobra, będącymi zarazem wrogami wszystkich złych wampirów.

Według Jacoba wampiry inaczej przez niego zwane Zimnymi Ludźmi, były nieśmiertelne, piły krew, miały chłodną skórę i występowały przeciwko wilkołakom. Przyjmując całkowicie teoretycznie, gdyby nimi byli... To z moich własnych obserwacji wynika, że są oni nadludzko piękni, silni i szybcy, mają bladą cerę a ich oczy potrafią zmieniać barwę. Wszystko mi się składało w jedną całość, ale niestety żaden z mitów nie wspomniał choćby o kilku z tych cech na raz. Nie zgadzało się jeszcze coś. Zarówno w znanych mi filmach jak i w internecie wampiry nie mogły przebywać na słońcu, ponieważ spalało je na popiół. Dni spędzały gdzieś w ciemnych miejscach a wychodziły dopiero wieczorem.

Zdenerwowany zamknąłem laptop. Oprócz irytacji czułem jeszcze zażenowanie. Co za głupota! Nie ma to jak spędzać niedzielny poranek na szukaniu informacji o wampirach... Ja już po prostu wariuję...

***

Niebo było zachmurzone, lekko padało. Domy i droga powoli znikały mi z oczu a jedynymi dźwiękami było pohukiwanie sów i świergot jaskółek. Nie przerywając marszu byłem coraz dalej od szosy. Zachodziło już słońce. W głąb lasu popychała mnie ciekawość. Bór był tajemniczy, miałem wrażenie że czas się nagle zatrzymał. Krople deszczy spływały po liściach wysokich drzew, spadając na mnie co jakiś czas. Zaledwie arę metrów ode mnie świeżo powalone drzewo tuliło się do jednej ze swych sióstr, tworząc coś w rodzaju ławeczki. Przechodziłem delikatnie przez paprotki w jej kierunku. Ostrożnie usiadłem na wilgotnej korze a głowę oparłem o drugie tym razem żywe drzewo.

W takim otoczeniu o wiele łatwiej jest mi uwierzyć w te wszystkie historie z internetu, których niedorzeczność rano mnie zirytowała. Naciągnąłem na głowę kaptur bo robiło mi się troszkę zimniej. Mój umysł dalej nie przyjmował do wiadomości tych wszystkich informacji. Rodzina wampirów... Przecież to brzmi idiotycznie... Ale jeśli nie, to... to co? Nie dało się na przykład racjonalnie wyjaśnić tego w jaki sposób Edward mnie uratował. A co z tą nadludzką siłą i urodą? Blada skóra, szybkie przemieszczanie czy choćby zmieniające barwę oczy z czarnych na złote.

Stopniowo przypominałem sobie szczegóły związane z Cullenami. Rodzeństwo poruszało się z niebywałym wdziękiem i chyba nigdy nie widziałem żeby cokolwiek jedli, choć mieli zawsze nałożone jedzenie. Kiedy badaliśmy grupy krwi Edward poszedł na wagary. Zanim zgodził się pojechać ze mną na wycieczkę nad morze, spytał dokąd jedziemy i dopiero potem odmówił. Potrafił w jakiś dziwny sposób odgadywać co inni mają na myśli a przynajmniej tak mi się zdaje. Wszyscy z wyjątkiem mojej osoby... Twierdzi, że nie może mnie przejrzeć. Powiedział, że lepiej byłoby dla mnie jakbym się trzymał z dala od niego bo jak to powiedział: ,, Jestem groźny''. Jedno było pewne, Edward i ja nie należymy do tego samego świata.

Wersja Jacoba była zatem bardzo prawdopodobna. Prawdopodobna, nic więcej. Chłopak w którym się zauroczyłem jest wampirem? Przerażała mnie ta możliwość. To co teraz? Mam go unikać i tak jak mi powiedział, traktować go jakby nie istniał? Nie... nie. Ja nie potrafiłbym. Zbyt dobrze mi się z nim rozmawia, zbyt dobrze czuję się w jego towarzystwie. Taka jest prawda co do moich uczuć. Może i Cullen jest niebezpieczny, ale do tej pory mnie nie skrzywdził, wręcz przeciwnie.

Znam prawdę, jeśli to rzeczywiście prawda, ale nic więcej nie mogę zrobić...

Zrobiło się tak ciemno, jakby zapadł już zmierzch. Deszcz przybrał na sile zaczynając odbijać się od ściółki, co przypominało ludzkie kroki. Zadrżałem. Zerwałem się szybko z miejsca przepełniony lękiem. Zacząłem biec w stronę powrotną, dopiero teraz zorientowałem się jak daleko zawędrowałem. Po chwili usłyszałem warkot przejeżdżającego auta. Byłem uratowany. Przede mną rozciągał się znajomy widok domu Charliego, który kusił wizją kominka, ciepłego kakao oraz pary puchatych skarpetek.

𝐙𝐦𝐢𝐞𝐫𝐳𝐜𝐡 || male!reader (rewrite)Where stories live. Discover now