NIPPON.Misawa#3

38 5 11
                                    


Przewrócony rower leżał obok parkowej ławki. Tuż nieopodal niego siedziała korpulentna blondynka o kręconych włosach i rozmazanych łzach na twarzy, z trudem próbując powstrzymać szloch. Obok brunetka, z długim warkoczem, śmiertelnie blada wpatrywała się w jakiś nieokreślony punkt za jeziorkiem.

– To wyglądało strasznie – łkała Shanine. – Jakby... jakby on... Powiedz coś, Aiken-chan. Powiedz, że go uratują.

– Nie wiem. Musimy pojechać do szpitala. Zabrali go pewnie do Głównego.

– Jedźmy! – Zerwała się gwałtownie, wyciągnęła skądś chusteczkę i wytarła twarz.

Misawa skinęła głową i wstała. Jezioro nagle dziwnie poszarzało, a świat wygiął się niczym połamany billboard. Opadła z powrotem na ławkę, rejestrując dobiegające jak przez mgłę pytania przyjaciółki, czy wszystko w porządku.

Nic nie było w porządku, jeszcze dziś rano rozmawiali, życzyła mu powodzenia w turnieju. Na samo wspomnienie bezwładnego, zakrwawionego ciała Michaela, robiło jej się słabo. Gdy podeszła tam, w pierwszej chwili ogarnął ją lodowaty strach, że chłopak nie żyje. Dopiero fakt zabrania go do karetki i odjechania na sygnale, przedarł się jakoś do otępiałego mózgu. Pogotowie nie zabierało martwych.

Wiedziała już, że ten widok będzie ją prześladował przez długie lata. W ustach wciąż czuła słodkawy, mdlący posmak. Bardzo chciała znaleźć się w tej chwili pod salą operacyjną, usłyszeć, że wszystko w porządku, ale nie mogła zrobić kroku. Jedyne co mogła, to przyjąć zaoferowane ramię znów szlochającej Shanine i pozwolić pokierować się, wraz z rowerem, w stronę domu.

Rodzice natychmiast zauważyli, że coś się stało. Matce, przerażonej widokiem bladej jak śmierć córki w towarzystwie roztrzęsionej przyjaciółki, po usłyszeniu, że chodzi o wypadek Michaela, wyrwało się westchnienie ulgi, za które zresztą natychmiast przeprosiła. Za to Shanine, opowiadając o zdarzeniu, wpadała wraz z każdym własnym słowem w coraz głębszą histerię.

– Przyszłam pod korty a... on tam... i ten billboard...

– Chcemy pojechać do szpitala. Zapytać o jego stan. – Misawa słabym, choć rzeczowym głosem przerwała nieskładną litanię Shanine.

– Wyprowadzę samochód. – Ojciec podniósł się natychmiast i ruszył w stronę garażu.

– A ja uprzedzę tylko Tenchiego, że wychodzimy. Wsiadajcie – dodała szybko matka.

Po kilku minutach całą piątką – bo i brat, usłyszawszy o wypadku, porzucił natychmiast komputer – jechali do Szpitala Głównego.

Misawa czuła ogromną wdzięczność za to, że mogła liczyć na rodzinę. Siedząca w środku mama trzymała ją za dłoń i jednocześnie próbowała uspokoić Shanine. Ojciec za kierownicą balansował na granicy przepisów bezpieczeństwa, a odwracający się co chwilę z przedniego siedzenia Tenchi wyglądał na autentycznie przejętego. Najbardziej chyba tym, że...

„To mogłaś być ty".

***

Operacja trwała. Matka chłopaka niemal odchodziła od zmysłów, czemu trudno było się dziwić. Poza paroma przyjaciółmi z klubu tenisowego, Shanine, Misawą i jej rodziną pod salą kręcili się też dziennikarze, żywo zainteresowani stanem reprezentanta juniorów, jak i okolicznościami wypadku.

Pani z personelu w grzeczny, acz zdecydowany sposób poprosiła, by poza najbliższą rodziną reszta zaczekała w innym miejscu. Przenieśli się do szpitalnego baru, jedynie Shanine została wraz z matką Michaela.

Misawa wypiła przyniesiony przez mamę zimny napój i odetchnęła głęboko. Tak bardzo chciała, by wszystko się powiodło. By mogła spojrzeć na niego jeszcze raz i zamazać w swym umyśle ten straszny widok, od którego wciąż ją mdliło, gdy tylko o tym pomyślała. Przeprosiła rodziców i brata, musiała odetchnąć świeżym powietrzem, zostać na chwilę sama, ochłonąć. Pozbierać się i przygotować na wszystkie możliwości.

Wyszła na wewnętrzny dziedziniec, wciągnęła powoli powietrze do płuc. Pachniało już lekko jesienią. I dymem papierosowym. Zmarszczyła brwi.

– Przepraszam, ale tu nie wolno palić.

Dziewczyna a może już kobieta, powoli odwróciła twarz w stronę Misawy. Ostentacyjnie wzięła papierosa do ust, zaciągnęła się i wydmuchnęła kłąb dymu.

– Nie ma takiej kary, która mogłaby mnie wystraszyć – odparła ironicznie. Dopiero teraz Misawa zorientowała się, że to prawdopodobnie pacjentka, choć zamiast szpitalnej piżamy nosiła na wychudłym ciele ładną sukienkę w kolorze kawy z mlekiem. Oraz śmieszne, różowe kapcie z pomponikami, które zdradziły, iż nie jest tu tylko gościem.

– Ja proszę, nie straszę karą.

– Może cię poczęstować? Wyglądasz, jakbyś potrzebowała dymka. Kto tu trafił? Ktoś z rodziny? A może twój chłopak?

– Mój przyjaciel. I dziękuję, nie palę – odpowiedziała spokojnie. W zapadłych oczach nieznajomej igrał dziwny błysk, jakby kpiła ze wszystkich i wszystkiego, ze śmiercią włącznie.

– To dobrze. Przyjaciół można mieć wielu. Łatwo o nich, gdy się jest ładną, zdrową i bogatą – dodała. Zgasiła resztkę papierosa na śmietniku, minęła Misawę i zniknęła gdzieś w labiryncie korytarzy, zanim ta otrząsnęła się z usłyszanych przed chwilą słów. Miała ochotę pobiec za nią i wykrzyczeć, że każdy przyjaciel jest tym wyjątkowym i jakim prawem śmie w ten sposób oceniać innych, ale nagle zamarła.

W drzwiach dziedzińca stała Shanine.

Cała zapłakana.

,.+'''+.,.+'''+.,.+'''+.,.+'''+.,.+'''+.,.+'''+.,.+'''+.,.+'''+.,.+'''+.,.+'''+.,.+'''+.,.+'''+.,

No to teraz są trzy (rozdziały) po trzy (bohaterki). Publikować rozdziały w sztywnej kolejności, czy może któraś z bohaterek zainteresowała Was bardziej i chcecie, by poświęcić jej więcej miejsca?

PS. Od niedawna NIPPON ma nową okładkę - co o niej myślicie?

Piszcie <3

,.+'''+.,.+'''+.,.+'''+.,.+'''+.,.+'''+.,.+'''+.,.+'''+.,.+'''+.,.+'''+.,.+'''+.,.+'''+.,.+'''+.,

Niech Imię Przyjaźni Pokaże Oblicze NieznaneWhere stories live. Discover now