Przewrócony rower leżał obok parkowej ławki. Tuż nieopodal niego siedziała korpulentna blondynka o kręconych włosach i rozmazanych łzach na twarzy, z trudem próbując powstrzymać szloch. Obok brunetka, z długim warkoczem, śmiertelnie blada wpatrywała się w jakiś nieokreślony punkt za jeziorkiem.
– To wyglądało strasznie – łkała Shanine. – Jakby... jakby on... Powiedz coś, Aiken-chan. Powiedz, że go uratują.
– Nie wiem. Musimy pojechać do szpitala. Zabrali go pewnie do Głównego.
– Jedźmy! – Zerwała się gwałtownie, wyciągnęła skądś chusteczkę i wytarła twarz.
Misawa skinęła głową i wstała. Jezioro nagle dziwnie poszarzało, a świat wygiął się niczym połamany billboard. Opadła z powrotem na ławkę, rejestrując dobiegające jak przez mgłę pytania przyjaciółki, czy wszystko w porządku.
Nic nie było w porządku, jeszcze dziś rano rozmawiali, życzyła mu powodzenia w turnieju. Na samo wspomnienie bezwładnego, zakrwawionego ciała Michaela, robiło jej się słabo. Gdy podeszła tam, w pierwszej chwili ogarnął ją lodowaty strach, że chłopak nie żyje. Dopiero fakt zabrania go do karetki i odjechania na sygnale, przedarł się jakoś do otępiałego mózgu. Pogotowie nie zabierało martwych.
Wiedziała już, że ten widok będzie ją prześladował przez długie lata. W ustach wciąż czuła słodkawy, mdlący posmak. Bardzo chciała znaleźć się w tej chwili pod salą operacyjną, usłyszeć, że wszystko w porządku, ale nie mogła zrobić kroku. Jedyne co mogła, to przyjąć zaoferowane ramię znów szlochającej Shanine i pozwolić pokierować się, wraz z rowerem, w stronę domu.
Rodzice natychmiast zauważyli, że coś się stało. Matce, przerażonej widokiem bladej jak śmierć córki w towarzystwie roztrzęsionej przyjaciółki, po usłyszeniu, że chodzi o wypadek Michaela, wyrwało się westchnienie ulgi, za które zresztą natychmiast przeprosiła. Za to Shanine, opowiadając o zdarzeniu, wpadała wraz z każdym własnym słowem w coraz głębszą histerię.
– Przyszłam pod korty a... on tam... i ten billboard...
– Chcemy pojechać do szpitala. Zapytać o jego stan. – Misawa słabym, choć rzeczowym głosem przerwała nieskładną litanię Shanine.
– Wyprowadzę samochód. – Ojciec podniósł się natychmiast i ruszył w stronę garażu.
– A ja uprzedzę tylko Tenchiego, że wychodzimy. Wsiadajcie – dodała szybko matka.
Po kilku minutach całą piątką – bo i brat, usłyszawszy o wypadku, porzucił natychmiast komputer – jechali do Szpitala Głównego.
Misawa czuła ogromną wdzięczność za to, że mogła liczyć na rodzinę. Siedząca w środku mama trzymała ją za dłoń i jednocześnie próbowała uspokoić Shanine. Ojciec za kierownicą balansował na granicy przepisów bezpieczeństwa, a odwracający się co chwilę z przedniego siedzenia Tenchi wyglądał na autentycznie przejętego. Najbardziej chyba tym, że...
„To mogłaś być ty".
***
Operacja trwała. Matka chłopaka niemal odchodziła od zmysłów, czemu trudno było się dziwić. Poza paroma przyjaciółmi z klubu tenisowego, Shanine, Misawą i jej rodziną pod salą kręcili się też dziennikarze, żywo zainteresowani stanem reprezentanta juniorów, jak i okolicznościami wypadku.
Pani z personelu w grzeczny, acz zdecydowany sposób poprosiła, by poza najbliższą rodziną reszta zaczekała w innym miejscu. Przenieśli się do szpitalnego baru, jedynie Shanine została wraz z matką Michaela.
Misawa wypiła przyniesiony przez mamę zimny napój i odetchnęła głęboko. Tak bardzo chciała, by wszystko się powiodło. By mogła spojrzeć na niego jeszcze raz i zamazać w swym umyśle ten straszny widok, od którego wciąż ją mdliło, gdy tylko o tym pomyślała. Przeprosiła rodziców i brata, musiała odetchnąć świeżym powietrzem, zostać na chwilę sama, ochłonąć. Pozbierać się i przygotować na wszystkie możliwości.
Wyszła na wewnętrzny dziedziniec, wciągnęła powoli powietrze do płuc. Pachniało już lekko jesienią. I dymem papierosowym. Zmarszczyła brwi.
– Przepraszam, ale tu nie wolno palić.
Dziewczyna a może już kobieta, powoli odwróciła twarz w stronę Misawy. Ostentacyjnie wzięła papierosa do ust, zaciągnęła się i wydmuchnęła kłąb dymu.
– Nie ma takiej kary, która mogłaby mnie wystraszyć – odparła ironicznie. Dopiero teraz Misawa zorientowała się, że to prawdopodobnie pacjentka, choć zamiast szpitalnej piżamy nosiła na wychudłym ciele ładną sukienkę w kolorze kawy z mlekiem. Oraz śmieszne, różowe kapcie z pomponikami, które zdradziły, iż nie jest tu tylko gościem.
– Ja proszę, nie straszę karą.
– Może cię poczęstować? Wyglądasz, jakbyś potrzebowała dymka. Kto tu trafił? Ktoś z rodziny? A może twój chłopak?
– Mój przyjaciel. I dziękuję, nie palę – odpowiedziała spokojnie. W zapadłych oczach nieznajomej igrał dziwny błysk, jakby kpiła ze wszystkich i wszystkiego, ze śmiercią włącznie.
– To dobrze. Przyjaciół można mieć wielu. Łatwo o nich, gdy się jest ładną, zdrową i bogatą – dodała. Zgasiła resztkę papierosa na śmietniku, minęła Misawę i zniknęła gdzieś w labiryncie korytarzy, zanim ta otrząsnęła się z usłyszanych przed chwilą słów. Miała ochotę pobiec za nią i wykrzyczeć, że każdy przyjaciel jest tym wyjątkowym i jakim prawem śmie w ten sposób oceniać innych, ale nagle zamarła.
W drzwiach dziedzińca stała Shanine.
Cała zapłakana.
,.+'''+.,.+'''+.,.+'''+.,.+'''+.,.+'''+.,.+'''+.,.+'''+.,.+'''+.,.+'''+.,.+'''+.,.+'''+.,.+'''+.,
No to teraz są trzy (rozdziały) po trzy (bohaterki). Publikować rozdziały w sztywnej kolejności, czy może któraś z bohaterek zainteresowała Was bardziej i chcecie, by poświęcić jej więcej miejsca?
PS. Od niedawna NIPPON ma nową okładkę - co o niej myślicie?
Piszcie <3
,.+'''+.,.+'''+.,.+'''+.,.+'''+.,.+'''+.,.+'''+.,.+'''+.,.+'''+.,.+'''+.,.+'''+.,.+'''+.,.+'''+.,
![](https://img.wattpad.com/cover/114387237-288-k608692.jpg)
YOU ARE READING
Niech Imię Przyjaźni Pokaże Oblicze Nieznane
Teen FictionOpowieść o zakazanej miłości. O sile przyjaźni. O głębi samotności. Opowieść inna niż wszystkie. Trzy historie, trzy charaktery. Amaike jest wkurzona na cały świat. Ma problemy z rodzicami, szkołą, chłopakiem i samą sobą. Oraz jedynego, bardzo popul...