Ten najważniejszy dzień powinnam spędzić w gronie swojej rodziny, a siedziałam przy jednym stole z Dylanem oraz jego mamą. W dzień, w którym odwiedziłam Darcy w szpitalu, obiecała mi, że porozmawia z mamą o świętach, lecz ona nie chciała w ogóle jej słuchać. Zachwycała się małym Johnem, jakby urodził się co najmniej potomek samego Mojżesza. Syn Darcy i Liama podbił serce każdego z naszej rodziny, jaka by nie była. Cieszyłam się ze szczęścia siostry, jednocześnie czekając na swoje dziecko. Codziennie czytałam przeróżne poradniki, aby podołać zadaniu, a Dylan we wszystkim mi pomagał. Jego mama wiedziała o mojej sytuacji, ale nie kryła się z tym, że chciałaby widzieć mnie jako swoją synową. Czułam się speszona, natomiast Dylan wyglądał na zadowolonego. Po uroczystym obiedzie oraz rozdaniu prezentów, mama bruneta wróciła do swojego mieszkania. Kiedy Dylan zajął się sprzątaniem, zadzwoniłam do Darcy z życzeniami, do których dołączył się mój współlokator. Chciałam porozmawiać również z Harrym, ale on powiedział tylko, żebym zajrzała do skrzynki na listy, bo coś mi tam wrzucił, po czym się rozłączył. Poszłam do przedpokoju, gdzie zarzuciłam na siebie kurtkę.

- Dokąd idziesz? - Dylan spojrzał na mnie zdziwiony.

- Harry powiedział, że w skrzynce na listy coś dla mnie zostawił. - Wyjaśniłam pośpiesznie. - Zaraz wracam.

Zanim zdążył coś powiedzieć, wybiegłam na zewnątrz. Uśmiechnęłam się pod nosem, czując płatki śniegu na swoich włosach. Podeszłam do skrzynki na listy, w której znajdowała się tylko jedna koperta. Czułam, że nogi zrobiły mi się jak z waty. Z niedowierzaniem patrzyłam na adresata tego listu. Zgięłam go na cztery części, po czym schowałam do kieszeni kurtki. Wróciłam do domu, jak gdyby nigdy nic.

- Znalazłaś coś? - Zapytał.

- Nie, to był chyba żart. - Skłamałam, patrząc mu w oczy. - Obejrzymy Kevina?

- Tylko nie to. - Jęknął. Zrobiłam maślane oczy, aby się ugiął pod moim spojrzeniem. - Już dobrze, ale robię to tylko dla ciebie.

Odwiesiłam kurtkę, uśmiechając się zwycięsko. W czasie kiedy Dylan zniknął w kuchni po jakieś przekąski, wyciągnęłam z kurtki list od Zayna. Ręce mi się trzęsły jak galaretka, bo sama nie wiedziałam, co z nim zrobić. Ciekawość zżerała mnie od środka. Przez ten cały czas martwiłam się jedynie o to, czy przeżył. List był tego dowodem, a jego zawartość mogłaby mi tylko namieszać w głowie, dlatego podeszłam do kominka i wrzuciłam go do ognia. Z szybko bijącym sercem patrzyłam, jak ogień zajmował kopertę kawałek po kawałku.

- Zimno ci? - Wzdrygnęłam się, słysząc głos Dylana. Tak się zamyśliłam, że nie usłyszałam nawet jego kroków. - Chodź tutaj. - Poklepał miejsce obok siebie.

Usiadłam obok niego, kładąc mu głowę na ramieniu. Po chwili przykrył nas puchatym kocem. Przez cały film nie mogłam się skupić, bo Dylan albo masował mój brzuszek, albo bawił się moimi włosami. Ostatnio byliśmy ze sobą jeszcze bliżej niż przedtem. Potrzebowałam ciepła i czułości, a on bardzo się mną opiekował.

- Nie mogę mieć dzieci. - Wyznał nagle. Spojrzałam na niego ze zmarszczonymi brwiami. - Ostatnio zapytałaś mnie, dlaczego takie ciacho jak ja jest sam. Jestem bezpłodny. Jako nastolatek skakałem z radości. W końcu nie próżnowałem i wiedziałem, że żadna z tych dziewczyn nie wrobi mnie w dziecko, ale teraz, kiedy mam dwadzieścia siedem lat... - Urwał z westchnieniem. - Kobietom na początku odpowiada moja bezpłodność, tylko że jak już robi się poważnie, zostawiają mnie. Znajdują sobie mężczyzn, którzy mogą dać im dziecko. Jestem beznadziejny.

Zanim zaufasz [Z.M.] Cz. II ✔Where stories live. Discover now