Rozdział 3: Miesiąc drugi: Dzień 57-58

1.5K 179 49
                                    

Ilość słów: 1 097

~*~

feel the chemicals burn in my bloodstream: Rozdział 3: Miesiąc drugi: Dzień 57-58

Dzień 57, piątek, 27 czerwiec, 2014.

Gdy Lottie i Felicite odpychają go i wchodzą do jego pokoju, zaczyna żałować, że wstał i otworzył im drzwi. Powinien po prostu zostać w łóżku.

- Jesteś idiotą – to pierwsza rzecz, którą mówi Lottie, siadając na łóżku Harry'ego, aby posłać mu puste spojrzenie. – Nie mogę uwierzyć, że jesteś aż takim idiotą.

- Wiem – odpowiada zwyczajnie, opierając się o drzwi z niewzruszonym wyrazem twarzy.

Felicite wzdycha obok Lottie, potrząsając głową.

- Skoro wiesz, to dlaczego nic z tym nie zrobisz? Wiem, że go kochasz, Harry. Nawet mi nie mów, że tak nie jest.

Harry milknie, ale wygląda na to, że już nic więcej nie powie, na co Felicite wzdycha i wyrzuca swe dłonie ku górze, nim opada na jego łóżko.

- Idiota – syczy Lottie. – Dlaczego to zrobiłeś?

- Mam swoje powody – odpowiada monotonnie z wciąż niewzruszonym wyrazem twarzy.

- Oczywiście, że masz – mamrocze Felicite, nim się prostuje. – Jeżeli chodzi o nas, musisz nam powiedzieć prawdę, Harry, ponieważ jeśli to jest to, o czym myślę, to powiemy Louisowi. Powiemy mu o naszej mocy, nie boję się tego. Nienawidzę widzieć go w takim stanie. Louis nie zasługuje na to i szczerze, ty też.

To sprawia, że Harry podskakuje zaskoczony i potrząsa głową.

- Nie, nie chcę żebyście to dla mnie robiły. Nie róbcie tego dla mnie. To nie przez was – jest wiele powodów. To byłoby głupie w stosunku do was, gdybym umawiał się z nim, gdy ja... odkąd go poznałem, tylko go okłamuję.

- Więc co? Powiedz mu po prostu prawdę. Powiedz mu o tym. Powiedz mu, że go kochasz i napraw to! – Felicite niemalże krzyczy, a Lottie przytakuje w zgodzie.

- Po wszystkim, co dla nas zrobiłeś, możemy dla ciebie zrobić przynajmniej to – mamrocze Lottie, a Harry wzdycha, uderzając delikatnie głową w drzwi.

- To nie jest takie proste, Lottie. Przysięgam, że chcę dla waszego brata jak najlepiej, dlatego musi tak cierpieć. Może teraz to ssie, ale na dłuższą metę, tak będzie dla niego lepiej – zapewnia, a Felicite spogląda na niego wilkiem, wyglądając, jakby w każdej chwili mogła uderzyć go czymś w głowę.

- Jak możesz być taki głupi? To ty jesteś dla niego najlepszy! – tym razem Felicite krzyczy, wyglądając przy tym na kompletnie zdesperowaną.

- Nie jestem – mamrocze, nim wyciąga dłoń za siebie, aby przekręcić gałkę u drzwi i otworzyć je. – Chciałbym zostać sam, proszę. Jeśli nie macie nic przeciwko.

Po chwili obie księżniczki patrzą na niego z wyraźnym niedowierzaniem, a Felicite wstaje i wychodzi, dąsając się. Lottie czeka chwilę, nim podąża za nią, lecz po chwili zatrzymuje się i mówi:

- Każdy to widzi. Dlaczego ty nie możesz?

Harry nie sili się na odpowiedź.

Dzień 58; sobota, 28 czerwiec, 2014.

Następnego dnia wysyłają Daisy i Phoebe.

Harry wzdycha i wpuszcza je do swojego pokoju. Musi naprawdę przestać wstawać i otwierać drzwi. (Czuje, że mogłyby wtedy wywarzyć drzwi z nawiasów, a naprawdę nie chciałby się nikomu z tego tłumaczyć.)

Zamyka drzwi i po chwili odwraca się tylko po to, aby stanąć twarzą w twarz z rozczarowanymi spojrzeniami bliźniaczek.

- Harry – zaczyna Phoebe, ale po chwili odwraca się, aby spojrzeć na Daisy, nim kontynuuje – Znaczysz dla nas tak w wiele. Jesteś dla nas jak brat.

Daisy wtrąca się:

- Ty jesteś naszym bratem.

Phoebe przytakuje, zgadzając się, nim kontynuuje:

- Dokładnie! Od teraz jesteś częścią naszej rodziny.

To wszystko jest nieco podejrzliwe, a Harry patrzy na nie sceptycznie, niepewny, co usiłują przez to osiągnąć. W jakiś dziwny sposób, przypomina mu interwencję.

Tym razem to Daisy zaczyna:

- Więc, odkąd jesteś naszą rodziną, to znaczy, że wszyscy musimy mówić sobie prawdę, bez względu na to, jak bardzo ona boli.

Harry nie wspomina, że to trochę nielogiczne, biorąc pod uwagę fakt, że ich prawdziwy brat, zdecydował się trzymać buzię na kłódkę, a między nimi zapada cisza.

Po chwili oznajmiają w tym samym momencie:

- Jesteś idiotą.

- No cóż – mamrocze do siebie. Nie jest zaskoczony, biorąc pod uwagę fakt, że przygotował się na powtarzanie mu tego. Wygląda na to, że będzie musiał się do tego przyzwyczaić.

- Louis cię kocha, Harry! On naprawdę, naprawdę cię kocha i wiem, że ty kochasz jego. Jak możesz tak po prostu wyjechać? – pyta Phoebe, z grymasem na ustach, który pasuje do tego, który widnieje na twarzy jej siostry obok.

- Kochanie kogoś oznacza bycie wystarczająco silnym, aby opuścić tą osobę, kiedy jest taka potrzeba – odpowiada bez mrugnięcia okiem, a Daisy przykłada dłoń do czoła w przerażeniu.

Phoebe spuszcza głową, ściskając czubek swojego nosa, wyglądając na rozczarowaną. Harry przypuszcza, że ma rację. Jest rozczarowaniem.

Phoebe jest podobna do swojego brata, ponieważ unosi głowę, aby wejść z nim w kontakt wzrokowy, a w jej oczach można dostrzec determinację, nim potrząsa głową.

- Nie – warczy. – To nie jest kochanie kogoś. Kochanie kogoś to radzenie sobie ztym kimś z ciężkimi sprawami, a nie robienie tego bez niej.

Daisy jak zwykle nadaje na tych samych falach, co Phoebe, ponieważ bez wahania, kontynuuje myśl siostry:

- Ty nie radzisz, walczysz z nimi, tylko o nie. Dlaczego w takim razie nie możesz powalczyć o Louisa?

- Ponieważ nie mogę – mamrocze. – Nie jestem tu po to, aby walczyć dla niego. W każdym bądź razie, nie w taki sposób. Jestem tu po to, aby został królem i zostanie nim. To wszystko, co ma jakiekolwiek znaczenie.

- Harry, nie – protestuje Phoebe. – To nie o to chodzi. Nie bądź głupi.

- Nie jestem... - nie ma sensu argumentować, ponieważ Phoebe od razu ucisza go morderczym spojrzeniem, więc zamyka usta, nie chcąc, aby zabrnęło to za daleko.

- Lottie, Felicite, Phoebe i ja jedziemy jutro do Windsor, Harry. Jeżeli tego nie naprawisz, to może być ostatni raz, kiedy się widzimy – Daisy mówi wyniośle, a głowa Harry'ego unosi się w zaskoczeniu.

Pierwszy raz słyszy o ich podróży do Pałacu Windsor i nawet, jeśli wie, że Daisy użyła tego, jako taktyki, przez którą ma poczuć się winny i pogodzić się z Louisem, to wciąż czuje się okropnie.

Chciałby, żeby to było łatwiejsze.

Może w takim razie nie powinien czuć się tak okropnie przez cały czas.

- Mamy jeszcze jutrzejszy poranek – odpowiada słabo, ale wygląda na to, że to nie przekonuje Daisy, ponieważ jej warga drży, nim wymija go, biegnie do drzwi, otwiera je i w nich znika.

Phoebe potrząsa głową, a rozczarowanie jest wyraźnie wymalowane na jej twarzy, gdy podąża za swoją siostrą, zamykając za sobą drzwi.

Harry idzie za nimi, nim potyka się i kończy zamykając drzwi i zsuwając się na podłogę. Siedzi tam i marzy o byciu w alternatywnej rzeczywistości, gdzie kochanie Louisa byłoby łatwiejsze.

Gdy uświadamia sobie, że utknął we własnej rzeczywiści, marzenie o tej alternatywnej, nieco mu pomaga.

feel the chemicals burn in my bloodstream | TłumaczenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz