prólogo

2K 118 18
                                    

Jeden z gorszych dni w Buenos Aires. Nad miastem od rana zbierają się burzowe chmury. Słońce usilnie próbuje przedrzeć się przez szczelną osłonę, aby choć przez chwilę cieszyć swoim blaskiem mieszkańców argentyńskiego miasta.

Popołudnie.

Rzadko kto ma odwagę wychylić z domu choćby nos, przestraszony burzową aurą. Po ulicach mkną samochody, których kierowcy najprawdopodobniej śpieszą, aby jak najszybciej znaleźć się w domu, gdzie czeka na nich rodzina. Ciągnie ich do ciepła ogniska rodzinnego. Ale nie wszyscy. Są osoby, które nigdzie się nie śpiesząc kierują się w stronę pustego mieszkania. Na nich nikt tam nie czeka. Zamykają się samotnie w swoich czterech ścianach i jak na skazanie oczekują dnia jutrzejszego. Bo samotność to najgorsza z kar.

Pomiędzy tym wszystkim ona.

Dziewczyna, którą właśnie taka kara dotknęła. Niby z pozoru zwykła nastolatka, otoczona wianuszkiem znajomych. Co z tego? Skoro żyję we własnym świecie, w którym nie ma miejsca dla nikogo więcej. Nie ma koleżanek. Nie ma przyjaciół. Nie ma nikogo z kim mogła by przeżywać wzloty i upadki.

Dlaczego?

Z własnego wyboru. Po co jej ktoś, komu nie zależy na niczym innym niż na samym sobie? Po co jej ktoś kto bardziej przejmuje się brakiem comiesięcznego kieszonkowego niż prawdziwym cierpieniem drugiego człowieka? Po co jej ktoś pazerny, który nie potrafi pokazać kim tak naprawdę jest w obawie przed odrzuceniem ze strony ludzi z wyższych sfer?Wybrała to co uważała za odpowiedniejsze dla siebie. Na razie udaje jej się z tym żyć.

Ale co dalej?

Nie da się tak funkcjonować całą wieczność. W pewnym momencie coś pęka. Tylko czy tym razem nie będzie to dziewczyna?

To właśnie jej sylwetka zasiadła na trybunach przyszkolnego boiska. Jak każdego poniedziałku. Nastolatka zarzuca na głowę kaptur swojej czarnej bluzy w nadziei, że dzięki temu będzie mniej zauważalna. Opiera swoje stopy, na których znajdują się czarne trampki, o krzesełka znajdujące się przed nią. Dokładnie skanuje wzrokiem murawę, a gdy natrafia tak bardzo wyszukiwany przez nią obiekt, zatrzymuje na nim swój wzrok. Precyzyjnie mierzy go od stóp, po sam czubek głowy. Dostrzega jak z każdym ruchem napinają się jego mięśnie. Chłopak skupiony na treningu nie rozgląda się na boki, dlatego nieskrępowana niczym szatynka, kontynuuje swoją czynność. Z każdym tygodniem stara zapamiętać się jak najwięcej detali. Fascynuje ją jego pasja do tego sportu, to jak za każdym razem zostawia serce na boisku. Tylko wtedy dostrzega w jego oczach coś na wzór iskierek szczęścia. Każdego innego dnia, innej godziny, nie dostrzega w nich nic.

Może właśnie to ją tak intryguje w tym chłopaku? To że ktoś może czuć się podobnie do niej?

Tylko on radzi sobie z tym kompletnie inaczej.

Solitaria en la esperanza ✖ L&MOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz