Rozdział 13 - Bajki na dobranoc są cool

229 19 18
                                    

Potknęłam się, zrzucają już któryś raz dzisiaj kilka książek z półki.

Lumakaru od razu znalazł się przy mnie.

-Nic ci nie jest?

-Nie... Przepraszam. -zaczęłam zbierać książki z podłogi.

Bibliotekarz zaczął mi pomagać.

-Powinnaś odpocząć.

Prychnęłam.

-Odpoczywam wystarczająco długo.

Licz bezgłośnie wstał, zarzucił sobie mnie na ramię i ruszył do piwnicy.

-Postaw mnie! No już! Postaw! -waliłam pięściami po jago plecach ale to nic nie dawało.

Zrzucił mnie dopiero na łóżko, od razu przykrył kocykiem i usiadł obok.

-Rozkazuję ci spać.

-Tylko spróbuj.

-Dobrze. Opowiem ci więc bajkę na dobranoc.

Westchnąłam.

-Przecież bajki są dla dzieci.

-Więc opowiem ci bajkę nie dla dzieci (taką +18 ( ͡° ͜ʖ ͡°) )

Przewróciłam oczami, ale skinełam głową. Lepiej mieć to za sobą.

-Dawno, dawno, dawno temu, za wielkim oceanem, w głębi dżungli, żyło sobie pewne plemię. Żyło w harmonii z naturą, nikt nawet nie wiedział o jego istnieniu.

Pewnego dnia, wracając z polowania, jeden z mężczyzn zachorował. Szaman plemienny na próżno próbował rożnych znanych mu sposobów. Żaden nie skutkował. Odkrył za to, że choroba wzięła się od zielonej skóry na ręce. Owy kolorowy obszar się powiększał. Wkrótce zachorowały na tą samą chorobę jego żona i córka. Wtedy szaman stwierdził że trzeba usunąć zieloną skórę. Żeby mieć pewność że choroba nie powróci, odciął całe zarażone kończyny. Potem je poćwiartował i wyrzucił głęboko w lesie. Chorzy poczuli się lepiej i przez długi czas wszystko było w porządku. Potem jednak ta sama rodzina ponownie zachorowała, ale tym razem zaraziła również sąsiadów. Wtedy szaman razem z innymi mieszkańcami postanowili że opuszczą wioskę. Jednak zanim to uczynili, podpalili ją.

Odchodząc w las, ścigani byli krzykami płonących żywcem przyjaciół. W ten oto sposób stali się koczowniczym plemieniem. Jednak choroba ich nie opuściła. Wędrowała za nimi niczym cień. Gdziekolwiek się nie pojawili, zostawiali za sobą tylko trupy. Zaczęto nazywać ich Plemieniem Zielonej Śmierci. Nigdzie nie chciano ich przyjąć, straszyło się nimi dzieci.

Stwierdzili że będą żyć w odosobnieniu. W ten sposób skazali się na zagładę. Choroba powoli ich niszczyła. Zabierała jednego po drugim. W końcu, pozostał tylko szaman i choroba dosięgła i jego. Tułał się miesiącami, coraz bardziej wycieńczony.

Pewnego dnia, zauważył że zielone obszary się zmniejszają, a on odzyskuje siły. Nie wiedział co się dzieje. Czyżby został wyleczony? Ale czemu? Takie pytania sobie zadawał. Zauważył węża. Najdziwniejsze było to, że wąż zdawał się też mu przyglądać. Nagle wąż zmienił się w człowieka. Przynajmniej w istotę przypominającą na pierwszy rzut oka człowieka. Szaman spytał się go kim jest. Okazało się że to wężołak, którego ukąszenia wywoływały tą dziwną chorobę
Szaman znienawidził wężołaka i chciał od niego uciec, ale gdziekolwiek poszedł, tam pojawiał się i wężołak. Po pewnym czasie jednak postanowił spróbować się pojednać ze swoim prześladowcą. Udało mu się, nawet się zaprzyjaźnili. Co więcej! Po pewnych czasie nawet wykiełkowało uczucie. Byli ze sobą razem, przemierzyli ocean i zamieszkali razem w pewnym miasteczku. Jednak szaman nigdy nie zapomniał o swoim starym plemieniu. Kochał wężołaka, ale tego jedynego nie potrafił mu wybaczyć...

Lumakaru zamilkł, jakby pogrążył się w odległych wspomnieniach.

-Czy... Czy ten szaman nadal żyje?

Licz spojrzał na mnie i się uśmiechnął.

-Owszem. Nadal żyje.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Witajcie ludziki! Dawno mnie tu nie było... Mam nadzieję że rozdział się podobał ^^

The Soul of the Wolf: Snake's KissOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz