Rozdział VII: Dotknij mnie

2.8K 345 289
                                    

- Lance!- zawołała Allura, gdy chłopak wtoczył się do jej gabinetu, wciąż oszołomiony wcześniejszą rozmową. Spojrzał się na nią tępo, nim wykończony powłóczył nogami, docierając do łóżka, by zaraz potem paść na nie trupem.

To nie było odpowiednie określenie w tej chwili.

Wymamrotał coś z twarzą wciśniętą w poduszkę, na co kobieta zmarszczyła brwi, przysiadając obok niego na materacu.

- Co ty tam mówisz?

- Zmienisz mi ten pieprzony opatrunek?- warknął Lance, podnosząc się w pośpiechu. Syknął na ból promieniujący wzdłuż całego ramienia. Jakby tego było mało, od razu poczuł ukłucie winy, gdy dostrzegł urazę na twarzy Allury.- Wybacz ma piękności, ale jestem naprawdę obolały i bardzo byłbym ci wdzięczny, gdybyś zmieniła mi bandaże.

Jasnowłosa przyglądała mu się przez chwilę w milczeniu, a zaraz potem westchnęła.- Trzeba było wcześniej przyjść, jeśli czułeś dyskomfort.

Lance wywrócił oczyma.- Oh, błagam cię. Dobrze wiesz, że byłem zajęty zakopywaniem WASZEGO kompana, który padł trupem od widzimisię WASZEGO szefa.

- Teraz to również twój przełożony.

Lance zazgrzytał zębami pozostawiając to bez komentarza, zamiast tego namacał obrączkę w kieszeni spodni. Zacisnął na niej pięść, czując jak przez bawełniany materiał metal wbija mu się w dłoń. 

Dalej nie potrafił pogodzić się z faktem, że przed chwilą pogrzebał innego człowieka. Po raz pierwszy zdarzyło mu się odwalać tą najbrudniejszą część związaną z zabójstwem. Wspomnienie wciąż malowało mu się w pamięci, jakby kolejnymi warstwami farby, aby je utrwalić. Zapomnienie o tym było równie ciężkie, co wyrzucenie w niepamięć ich... rozmowy? Sprzeczki?

I o co chodzi z tą sypialnią?

Nim Lance zaczął zagłębić się w ten temat, przeszedł go dreszcz, gdy zimne palce dotknęły rozgrzanej skóry jego ramienia. Nawet nie zauważył, gdy Allura zręcznie odwinęła bandaż, teraz dokładnie oglądając szwy.

- Musisz bardziej uważać - skarciła go zirytowana. Była taka cudowna, gdy się złościła.- Zapewne naciągałeś się przy zakopywaniu ciała. Szwy są w całości, ale jeszcze jeden taki wybryk i będę musiała ci założyć nowe. To tylko opóźni leczenie.

Chłopak przeczesał palcami wciąż wilgotne od potu włosy.- Świetnie, jeszcze więcej siedzenia pod kluczem i nic nie robienia.

Kobieta zawahała się, nim zaczęła przemywać delikatnie ramię wacikiem.- Szczerze mówiąc, wydaje mi się, że to w jakim stanie się znajdujesz nie ma już większego znaczenia.

Lance spiął się na te słowa.- Co masz na myśli, księżniczko?

Allura przygryzła wargę, jakby właśnie miała wyjawić jakiś sekret. Zaczęła owijać go z powrotem czystym bandażem, unikając przy tym jego wzroku.

- Allura?

- Nikt nie wiedział czemu szef traktuje cię z taką ulgą - powiedziała, wstając z łóżka i podchodząc do gabloty z lekami, w której zaczęła intensywnie grzebać.- To do niego bardzo niepodobne. A szczególnie względem tych, którzy próbowali mu zaszkodzić - posłała mu potępiające spojrzenie, na co chłopak zarumienił się.- Jednak to nieważne, ponieważ podpadłeś mu i prawdopodobnie nie masz dłużej swojego immunitetu.

Obróciła się zamaszyście wokół własnej osi, następnie podchodząc do chłopaka i podając mu garść kolorowych pigułek wraz ze szklanką wody. Lance natychmiast wrzucił sobie wszytko do ust, zapijając zimnym napojem.

Proch Strzelniczy || Klance ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz