- Już już chomiku. To o co mnie pytałaś?

- . . . B e a l . . . nie mam do ciebie siły...

- Wiem wiem ale i tak mnie kochasz - wyszczerzyłem się do niej a ona nagle się zarumieniła i spuściła głowę.

- To... to ty wiesz?

- Wiem? Yyyy... ale że mnie kochasz? No raczej, że to wiem. Jesteś moją najlepszą przyjaciółką! To normalne, że BFF się kochają jak rodzeństwo - uśmiechnąłem się do niej ciepło. Czemu ona znieruchomiała? Popatrzyłem jeszcze raz na Cullena i zobaczyłem złośliwy uśmieszek. O co mu chodzi? Zerknąłem z powrotem na Jessice i to co zobaczyłem zdziwiło mnie.

- Jess czemu ty płaczesz!? - delikatnie ująłem jej brodę i uniosłem w górę. Zrobiłem coś nie tak? O nie... BEAL TY KRETYNIE!!! POŁĄCZ FAKTY: DZIEWCZYNA MÓWI O CZYMŚ I NAGLE WYJEŻDŻA Z PYTANIEM SKĄD WIEM, ŻE JĄ KOCHAM A POTEM PŁACZE. BOŻE CZY JA WŁAŚNIE DAŁEM JEJ KOSZA?!

- Jezu Jess przepraszam nie wiedziałem nic naprawdę. Nie chciałem powiedzieć czegoś co cię zrani. Wiesz dobrze, że jestem nietaktowny... przepraszam!

- Nie... nic się nie stało...

- ... Wiem, że to w tej chwili jest nie na miejscu, ale proszę powiedz mi o co mnie wcześniej pytałaś... proszę

- Ja... pytałam o to czy pójdziemy na bal razem. Ale sądząc po tym jak nieświadomie mnie odtrąciłeś pewnie już kogoś masz. Czy... czy ja mogę przynajmniej wiedzieć kto to jest żeby się nie mieszać?

- Jess ja... - nagle poczułem jak coś muska mojej dłoni.

- Beal? - o proszę. Nagle zachciało ci się ze mną rozmawiać? Zdecyduj się wreszcie Edward... Jessica patrzyła to na mnie to na niego.

- Wiesz co Bel może porozmawiamy kiedyś indziej. Nie chcę wam przeszkadzać

- Jessi nie p... - Zatrzymała mnie silna ręka. Co ty wyprawiasz?! Popatrzyłem na niego z wyrzutem. Już chciałem się odezwać, ale zaczął mnie ciągnąć do wyjścia ze szkoły.

- Mam nadzieję, że masz jakieś ważne powody wyciągania mnie na zewnątrz w czasie ulewy... A tak zmieniając temat Edward myślę, że zapomniałeś o jednym istotnym fakcie... Ignorowanie polega na nie zwracaniu uwagi na daną osobę i nie ingerowanie w żadne sprawy z nią związane...

- Od kiedy stałeś się taki pyskaty? - oparł się o ścianę i skrzyżował ręce na piersi.

- Od kiedy obchodzi cię to co robię? - zrobiłem dokładnie taką samą pozycję co on.

Przez chwilę staliśmy tak i mierzyliśmy się wzrokiem.

- Wcale cię nie ignoruję

- Nieee wcaleee - powiedziałem naśladując jego głos - Dobra mniejsza o to, powiedz czemu mnie zatrzymałeś jak chciałem iść za Jessicą. Albo w ogóle po co podszedłeś do nas?

- Jak to jest dać dziewczynie kosza? Opowiedz mi o tym - powiedział uśmiechając się złośliwie. I jak zwykle ignoruje pytania dla niego niewygodne.

- TY pytasz MNIE o to? Jak to możliwe, że najseksowniejszy chłopak tej szkoły, który dał już niezliczonej ilości damskiej populacji tego miasteczka kosza i pewnie nie tylko pyta się o to właśnie MNIE? SERIO?

- Dałem? - przekrzywił głowę na bok z uśmiechem.

- ... - oderwał się od ściany i podszedł bliżej nachylając się nade mną.

- Więc mówisz, że jestem najseksowniejszy w tej szkole? - szepnął mi do ucha. Przeszedł mnie dreszcz... Czemu zawsze kiedy do mnie szepta dzieje mi się właśnie TO? W jednej chwili zdałem sobie sprawę z tego co powiedziałem wcześniej. O nie...

- J-ja... to znaczy... Ja nie... - muszę z tego jakoś wybrnąć, i to szybko! - Bo w-wiesz dziewczyny tak mówiły i... - poczułem jak policzki mnie pieką. Usilnie starałem się patrzeć wszędzie byle nie na jego twarz.

- Ten tydzień był nudny - szeptał dalej - I nawet czułem się trochę samotny wiesz?

Nie odpowiedziałem.

- Beal? - zsunąłem się na ziemie i zakryłem twarz rękami - Nic ci nie jest?

- Mam dość twoich wahań nastroju. Raz jestes miły a później patrzysz na mnie jakbyś chciał mnie zabić... Męczy mnie to... - kucnął koło mnie.

- Przepraszam. Postaram się tak nie robić

- Powiedz... Co ci tak nagle zależy?

W tym momencie zadzwonił dzwonek ogłaszający koniec zajęć.

- Pora wracać do domu - podał mi rękę, chwyciłem za nią podnosząc się.

- Masz bardzo zimną rękę wiesz? - zastygł w bezruchu - Jest ci zimno? - zapytałem z lekkim uśmiechem.

- Taak jest mi trochę zimno...

- Chodź po kurtki. Nie chcę tak stać i moknąć na tym deszczu - złapałem go znowu za rękę i z uśmiechem pociągnąłem do szkoły.

𝐙𝐦𝐢𝐞𝐫𝐳𝐜𝐡 || male!reader (rewrite)Where stories live. Discover now