Rozdział 1 - Początek

79 16 0
                                    


Duże krople deszczu uderzały o powierzchnię ziemi, tworząc typowe odgłosy burzy oraz kałuże. Ludzie siedzieli pochowani w domach, jednak błotnistą drogą szedł szybkim krokiem mężczyzna z kapturem naciągniętym na głowę.

Na rękach trzymał małe zawiniątko, które usilnie starał się chronić przed wodą, skapującą z nieba.

Czasu miał coraz mniej, a więc i jego kroki stały się szybsze. Musiał schronić gdzieś dziecko.

Dziecko trzymane na rękach.

Znalazł w końcu odpowiednie miejsce.

Odchylił delikatnie materiał z twarzyczki chłopca i spojrzał na niego smutno. Musiał się z nim pożegnać.

Pocałował go w czoło i jeszcze raz mu się przyjrzał.

Zapewne ostatni raz.

Usłyszał dźwięki z oddali i się za siebie obejrzał.

Nie było już więcej czasu.

Pogłaskał dziecko czule po głowie i okrył je dokładniej. Następnie schował pod daszkiem przy jednym z domów, by nie zamokło.

Potem zapukał kilka razy mocno w drzwi.

I odszedł.

Jeszcze szybszym krokiem oddalił się od domostwa, zbaczając z drogi.

Odgłosy w oddali stały się głośniejsze.

Dołączył do nich płacz dziecka.


Do stodoły wpadały pojedyncze promyki światła przez niewielkie okna położone u góry oraz szpary między deskami. W jednej z kup siana siedział blondyn, zaczytując się w książce. Schował się tu, by nikt mu nie przeszkadzał. Chciał mieć spokój i wolał, by rodzice nie widzieli książki, którą trzymał w dłoniach.

Jak na razie się udawało.

Przewracał właśnie stronę gdy usłyszał nawoływanie. Westchnął niezadowolony, ale zamknął książkę, a następnie upchnął ją pod poluzowaną deskę, przykrywając sianem. Wstał i po otrzepaniu się, ruszył do wyjścia. Gdy wyszedł, nim zdążył się rozejrzeć, już poczuł uścisk na karku. Skrzywił się i spojrzał na osobę, która go złapała. I też wcześniej wołała.

Ojciec.

–Jak Ty znowu wyglądasz? – mężczyzna mruknął, wyraźnie niezadowolony – I co tam robiłeś?

Chłopak podrapał się w tył głowy, a potem zaczął wyjmować siano z włosów.

–Odpoczywałem...

Mężczyzna uniósł brwi, ale potem jego wyraz twarzy zmienił się na lekko zdenerwowany. Puścił kark blondyna, by uderzyć go w tył głowy.

–Ja Ci dam odpoczywanie! Zabieraj się do swoich obowiązków!

Złotooki zerknął na swojego opiekuna, ale się nie wykłócał. Ruszył w odpowiednią stronę, by nie słuchać dalszego kazania.

Został odprowadzony zdenerwowanym wzrokiem, który się odwrócił dopiero gdy chłopięca sylwetka zniknęła mu z pola widzenia.

Szedł ścieżką, kierując się w stronę pól. Wolałby siedzieć dalej z książką, ale teraz nie miał na to możliwości. Westchnął i spojrzał na niebo. Zainteresowało go na tyle, że wgapiał się w nie, zamiast patrzeć na drogę. Nic więc dziwnego, że w końcu na kogoś wpadł. Zamilkł i odsunął się o krok. Już miał przeprosić, ale zauważył znajomą twarz, która obdarowała go lekkim uśmiechem.

Barwa złota || Fullmetal Alchemist || AUWhere stories live. Discover now