Rozdział 0

1K 67 5
                                    

Po pomieszczeniu rozległ się płacz małego dziecka.

 - Mamusiu... - łkało żałośnie, a jego głos odbijało się echem po brudnym pokoju. Swoimi małymi rączkami otulał zakrwawioną matkę, która ledwo powstrzymywała się przed zamknięciem oczu i zemdleniem.

 - Cichutko Tamotsu... - mówiła uspokajająco wyciągając ręce by przytulić synka. Po jej policzku popłynęła łza. "Oh, Kuramo..." - pomyślała po czym zemdlała.

Ninja obserwujący to wszystko z cienia uśmiechnął się dziko.

Na korytarzu rozległ się tupot stóp należących do rudowłosego mężczyzny. Dorosły śpieszył się do pokoju pierworodnego przeczuwając coś złego. Serce waliło niczym młot, a emocje buzowały.

Wyczuł dziwną, nieznajomą, wrogo nastawioną czakrę oraz zapach krwii. Jego serce momentalnie stanęło, a twarz zdawała się przemienić w śnieg.

Z zadziwiająco prędkością znalazł się obok wejścia po czym z całej siły pchnął hebanowe drzwi.

Zamarł

  - Tylko jeden krok - na twarzy wroga pojawił się charakterystyczny uśmiech. Zaśmiał się przerażająco widząc twarz Kuramy.

Ubrany na ciemno mężczyzna szarpnął Tamotsu za tył koszulki trzymając ostry nóż przy twarzy trzylatka.

Ninja posiadał niebieskie, krótkie włosy, czarne oczy oraz ciemną karnację. Wydawał się być bardzo silny; świadczyły o tym blizny porozmieszczane po jego całym ciele. Niebieskowłosy był wysoki, a jego plecy wyginały się w lekki łuk.

 - Tatusiu... - chłopczyk szepnął czując jak zalewa go kolejna fala łez.

 - Jakie masz zamiary? - syknął basowym głosem. Rudowłosy stanął w pozycji gotowej do walki.

 - Twój syn ma demoniczne korzenie, co za tym idzie posiada ogromne pokłady czakry. Nasza organizacja potrzebuje takich ludzi, a twój syn nadaje się do tego idealnie... - zaśmiał się mówiąc prosto z mostu [jak mnie boli ta część... ~dop. autora].

Kurama wkurzył się. "Co ten jebany śmiertelnik sobie myśli?!" pomyślał zaciskając zęby.

  - Skoro chłopiec jest dla was taki ważny, to dlaczego trzymasz przy nim ten nóż? - Kurama zaczął "pogawędkę".

 - A czy nóż ma służyć jedynie do skaleczenia go? - przeciwnik zaśmiał się przymykając przy tym oczy.

"Głupie posunięcie" stwierdził rudowłosy wykorzystując moment na atak. Kurama planował przyłożyć wrogowi w twarz, jednak ten sprawnie zrobił unik niechcący nacinając skórę Tamotsu.

Chłopiec syknął z bólu chwytając się odruchowo za prawą stronę twarzy. Po jego drobnych dłoniach spłynęła krew, która po chwili skapnęła na ramię trzylatka.

 - A nie mówiłem?! - krzyknął ninja śmiejąc się głośno. - Gdybyś posłuchał twojemu synalkowi nie stałaby się krzywda!

 - Przestań chrzanić! - Kurama przybrał swoją demoniczną postać atakując w tym samym momencie ciemnookiego, który znów uniknął ataku znikając w kłębie dymu.

"Kurwa mać!" syknął próbując odnaleźć czakrę wroga; na próżno...

♥♥♥

Hejo. Zaczynam ff. Nie pytajcie jak i dlaczego. Żegnam.

Syn demona - Naruto ff (Porzucone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz